Rozdział 6

3.3K 257 8
                                    

Od incydentu z pocałunkiem minęło osiem dni,a ja nie widziałam Cię ani razu. Wiele razy planowałam zacząć cię szukać ale zbyt się bałam. Nie wiem czy obawiałam się Twoich uczuć czy Twojej osoby.
Była niedziela, godzina 12 34.
Wybrałam się na popołudniową przechadzkę po korytarzach.
Nie widziałam od czasu śniadania żywej duszy, wolałam jednak zostać sama.
Nie dbałam o to gdzie jestem. Byłam tylko ja i moje myśli.
Stukot moich butów o podłogę odbijał się echem o ściany pustego korytarza.
Słona łza spłynęła mi po policzku.
Dlaczego? Dlaczego właśnie ja ?-Spytałam się w myślach.
Dlaczego za każdym razem zły los spotyka właśnie mnie. Myślałam wtedy że pocałowałeś mnie dla zakładu czy dla zabawy.
To bolało.
Nawet nie wiesz jak bardzo.
Dzwon w końcu wybił godzinę 13. Oceniłam że nic tu po lenistwie. Musiałam w końcu coś zrobić. Chciałam coś zrobić.
Skierowałam się w stronę lochów. To właśnie tam było dormitorium Slytherinu. Mijałam najrożniejsze obrazy, obce mi duchy. Nigdy nie byłam w tej części zamku.
Z oddali usłyszałam cichy szloch.
Dżwięk dochodził z męskiej toalety.
Wiedziałam że nie powinnam ale złapałam klamkę i jakimś cudem znalazłam się w środku. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To byłeś ty. Draco Malfoy sam , bezbronny ,cały zapłakany wpatrzony w umywalkę. Nawet nie zdawałeś sobie sprawy z mojej obecności. Zaczęłam podchodzić coraz bliżej,aż w końcu zaczęło nas dzielić tylko kilka centymetrów,ale ty nadal niczego nieświadomy dawałeś upust emocjom.
Wyciągnęłam dłoń i otarłam łzę z twojego policzka. Podniosłeś głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Widziałam w twoich oczach ból.
-Draco...-Szepnęłam.
Przyciągnąłeś mnie do siebie i pocałowałeś lekko w usta. Czułam smak twoich łez. Przytuliłam Cię. Po kilku minutach przestałeś płakać. Widocznie już nie mogłeś.
-Hermiono...-Odparłeś.
-Co się stało? Tyle dni, bałam się...O Ciebie.
-Nie...Nie mogłem.-Puściłeś mnie w końcu.
-Czego ? Opowiedz mi proszę.-Oparłam się lekko o róg umywalki.
-Patrzeć na Ciebie , Rozmawiać z Tobą. To sprawia mi ból. Nigdy nie będziesz moja.-Mówiłeś wtedy tak szczerze,czułam to.
-Ale czy wszystko jest skazane na niepowodzenie ? Może to właśnie nam się uda. Wiesz co Ci powiem ? Ja miałam tak samo. Twój wzrok,każdy twój ruch przyprawiał mnie o złośc, smutek. -Odpowiedziałam.
-Hermiono....Przepraszam Cię. Za wszystko . Za te wszystkie lata , za wyzwiska, i inne incydenty. Po prostu mi wybacz.
-Ale jak to boże Mal...
-Przestań.
-Co mam przestać? Wyjaśnisz mi coś w końcu ?- Zaczęłam się denerwować.
-Kocham Cię. Bardzo. Tylko nie potrafiłem tego wyznać,ale teraz jest już inaczej , będzie inaczej.
Chciałam coś powiedzieć. Ale co ? Nie potrafiłam powiedzieć ,,Kocham Cię,, to mnie zbyt wiele kosztowało. Pragnęłam być z tobą, ale czy to nie było hmmm zakazane ?
Trwaliśmy nadal w ciszy.
-Jeśli nie potrafisz mi nic powiedzieć mogę pójść, ale zapomnisz o sprawie.
-Ale o czym ty mówisz , ja nie zapomnę.- Zdenerwowałam się,
-Różdżka i Obliviate. Coś chcesz jeszcze wiedzieć?
No tak zaklęcie zapomnienia. Sęk był w tym że ja chciałam pamiętać.
-Nie , proszę nie rób mi tego.-Głos mi się załamał.
Podeszłam i ujęłam twoją dłoń. Była taka zimna.
-Chcę być z z Tobą, budzić się przy Tobie , dzielić z tobą sekrety. Dzielić z tobą życie.-Ty także nie potrafiłeś zbyt wiele powiedzieć.
-Problem w tym że ja też tego pragnę.-Nie potrafiłam już ukrywać uczucia do Ciebie.
-Chodźmy stąd, jesteśmy w męskiej toalecie.-Dodałam.
Tego dnia nie wróciłam na noc do swojej sypialni.
Pobiegliśmy , trzymając się za ręce jak para nowożeńców. Pierwszy raz od dawna byłam roześmiana.
Na początku myślałam że pójdziemy do twojego dormitorium,ale ty jak zwykle zaskoczyłeś mnie. Poprowadziłeś mnie aż do wieży północnej.
Stanęłam przy balustradzie i spojrzałam na nocne widoki.
Było tak idealnie.
-Byłam tu kiedyś !
-Ja też. Dwa razy. Za każdym razem byłem tu z Tobą. Choć za pierwszym razem nie całkiem z Tobą. -Czułam w twoi, głosie irytację.
-Transportowaliśmy smoka Hagrida do Rumunii? A ty miałeś o niczym nie wiedzieć. Jak zawsze wtrącałeś się w nie swoje sprawy.-Zaczęłam mieć wątpliwości. Miałam ochotę iść już spać.
Lecz tobie ani krzty snu w głowie. Wyczarowałeś koc w czarno-czerwoną kratkę i kazałeś usiąść.
Pokazywałeś mi gwiazdy i konstelacje . Mimo uprzedzeń zauważyłam że jesteś bardzo mądry.
Ja nie potrafiłam nawet znaleźć małego wozu.
Twoja obecność mnie rozpraszała.
Objęłam Cię w pasie, a ty uznałeś to jako zaproszenie i pocałowałeś namiętnie lekko przygryzając moją wargę.
-Nic Ci nie obiecywałam.-Oznajmiłam spokojnie.
-Sądzę że sam fakt że jesteś tu teraz, ze mną już coś świadczy.-Posłałeś mi swój uśmiech.
-Nie jestem twoją żoną.
-A ja Ci się nie oświadczałem.-Odparłeś.
Mijały godziny. Nie zauważyliśmy momentu w ktorym zasnęliśmy , a obudziły nas pierwsze tego dnia promyki słonca.
Bez słow wstaliśmy, odesłalismy koc , trzymając się za ręce zeszliśmy na sam dół.
Byłam taka szczęsliwa.
_______________________________________________________________________
Dzięki ze ktoś to czyta, ale nie wiem czy pisać dalej, więc dawajcie opinie w komentarzach.
Za błedy przepraszam-piszę na tablecie.

Pierwsza minuta. ~DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz