Rozdział 3

4.5K 256 3
                                    

Była noc. Stałam sama pośrodku wielkiego korytarza. Było mi zimno , strasznie zimno. Czułam jak moje ręce stają sie suche i chłodne od temperatury panującej w pomieszczeniu. Nie mogłam ruszyć się w żadną stronę. Coś trzymało mnie w jednym miejscu. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Miałam nadzieję, że ktoś mnie zaraz znajdzie, weźmie w ramiona i wrócę z powrotem do swojego łóżka. Słyszałam każdy nawet najmniejszy dźwięk ktory echem rozchodził się po całym zamku. Portrety szeptały, słyszałam też rozmowy niektórych duchów które mogły znajdować się bardzo daleko ode mnie. Rozejrzałam sie wokół- to było jedyne co mogłam zrobić. Od razu wiedziałam ze to był błąd ponieważ znajdowałam się w sytuacji bez wyjścia. Była druga w nocy. Nie miałam przy sobie zegarka a mimo to byłam przekonana ze wlasnie była ta godzina. Dziwne stukanie wyrwało mnie z rozmyślań. Nie wiedziałam skąd ten dźwięk pochodził, ale z każdą minutą stawał się coraz intensywniejszy. I wtedy Cię zobaczyłam. Szedłeś w moją stronę w eleganckim garniturze. Posłałeś mi swój uśmiech numer sześć, a następnie podałeś mi dłoń i ruszyliśmy w wir tańca. Nawet nie zdałam sobie sprawy ze mogę sie ruszać. Byłam tak zafascynowana twoją osobą, ze nie zauważyłam momentu gdy zaczęła grać muzyka, a ja tak nagle dziwnie byłam ubrana w wielką suknię balową. Nie myślałam o niczym.Każdy nasz wspólny ruch był tak lekki, taki łatwy. Patrzyłam głęboko w twoje oczy, które spojrzały na mnie nienawistnym spojrzeniem. To zabolało. Twoje oczy zdawały się być zimne jak lód, widziałam w nich nienawiść i gniew. Wtedy puściłeś moją dłoń i wypowiedziałeś tylko to jedno słowo które później rozbrzmiewało w mojej głowie jeszcze przez dłuższy czas:
Szlama...
Obudziłam się z krzykiem

Ciemność. Nie mogłam otworzyć oczu. Wstałam chwiejne z łóżka najpierw lewą pozniej prawą nogą i po omacku dotarłam do zlewu, gdzie przemyłam dokładnie wodą oczy które były pozlepiane od nadmiaru łez.
Czy nawet we śnie musiałeś mnie ranić ? Do dzisiaj tego nie rozumiem. Dlaczego występujesz w moich snach ?
Pytałam nieustannie choć wiedziałam ze nikt mi nie odpowie, bo to wszystko powtarzałam tylko w głowie. Nie miałam odwagi nikomu o tym powiedzieć. Bałam sie ze ktoś pomyśli ze jestem w tobie zakochana. Wtedy jeszcze nie byłam.

Jedenaście minut minęło zanim całkowicie oprzytomniałam i zrozumiałam że to był tylko sen. Następne cztery spędziłam na ubraniu się w mundurek szkolny ,zgarnięciu książek do torby z którymi niepewnie udałam się do pokoju wspólnego. Ku mojemu zdziwieniu pomieszczenie do którego weszłam nie szczycilo się obecnością kogokolwiek, choć o tej porze powinno tu przebywać dużo uczniów. Czyżby byłam spóźniona na zajęcia? Nie chciałam do siebie dopuścić owej myśli. Nauka była dla mnie najważniejsza, nie po to wracałem do Hogwartu aby zmarnować rok.
Nie minęło nawet dziesięć sekund od chwili gdy weszłam do pokoju wspólnego a momentem gdy wybieglam przez dziurę w portrecie na pusty korytarz. Puściłam sie biegiem w głąb korytarzy. Musiałam szybko dotrzeć na lekcje wróżbiarstwa. Nigdy nie byłam dobra w sporcie, ten bieg był dla mnie bardzo wyczerpujący. Po kwadransie znalazłam się pod wejściem do sali. Nie zastanawiając się weszłam do pomieszczenia głośno zatrzaskujac za sobą drzwi.
Pustka. Nie było lekcji, nie było nic. Profesor Trelawney poustawiala stoliki i krzesełka jedno na drugim , pomieszczenie wydawało się większe .
Spojrzałam na wielkie okno wychodzące na wschód. Słońce leniwie wychodziło zza horyzontu, nadając niesamowite barwy chmurom wokół.
Cholera- pomyślałam.
Nie było jeszcze nawet godziny szóstej rano. Uderzylam ze złości pięścią w okno. Mogłam jeszcze spokojnie pójść spać. Jakim cudem ominełam fakt ze koleżanki z dormitorium są jeszcze w łóżkach? Byłam wściekła na samą siebie.
W tym samym momencie usłyszałam głos pani profesor od Wróżbiarstwa.
- Kochana jest tak wcześnie, co Cię tu sprowadza ? -Spytała.
- Prz...prze...przepraszam - zaczęłam sie jąkać. Było mi bardzo głupio.
- Podejdź na chwile , proszę. -Zachęciła mnie gestem dłoni .
Zrobiłam trzy kroki i juz stałam przy niej . Złapała mnie delikatnie za dłoń. Czułam jej chropowate palce ma swojej skórze.
- Jesteś jeszcze młoda , ale umysł masz wielki. Skromna z Ciebie duszyczka, prawda ? Niedługo na twojej drodze stanie ktoś kto zmieni jej kierunek, pokaże Ci nowe życie. A może juz ktoś taki się pojawił ? -Rzekła.
Zauważyłam ze cały czas się usmiechała .
Szybko puscilam jej dłoń i rzuciłam sie biegiem do wyjścia, nie wiedząc czemu łzy znowu zaczęły mi lecieć ciurkiem z oczu .

Pierwsza minuta. ~DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz