Rozdział 23

1.9K 104 4
                                    

-No,no,no...kogo my tu mamy.
Echo tych słów obiło się o ściany pomieszczenia.
-To Ty...znowu Ty.-Krzyknąłeś.
Delikatnie odstawiłeś mnie na ziemię.
-Trzymaj gębę na kłódkę albo zaraz potraktuje zaklęciem Twoją szlamę.-Odparł Lucjusz.
-Malfoy...wynos się z tąd.-Odparlam.
Serce waliło mi jak szalone. Chciałam się bronić, ale nie wiedziałam jak.
Zdobyłam się tylko na wyciągnięcie różdżki z tylnej kieszeni moich dżinsów.
-Nie róbcie rabanu, to nikomu się nic nie stanie.....no prawie nikomu. Jesli kogos powiadomicie, zginie więcej osób.-Nasz prześladowca Zaśmiał się cicho.
-Czego od nas chcesz, nie możesz sobie odpuścić? I tak Cię znajdą i wsadzą znowu za kratki.-Nie wiedziałam co mowić, co robic. Grałam na zwłokę.
- Co z tego,że mnie złapią? Wy już będziecie dawno martwi.
-Słyszysz siebie? Chcesz zabic własnego syna? -Odparłam. Nagle wiedziałam co mowić. Zaczelam trzeźwiej myślec.
-Po przejściu na czarną stronę juz nic sie nie liczy. -Dodałeś. Widziałam Twoj zniesmaczony wyraz twarzy, gdy spojrzałeś na ojca. Dla Ciebie juz nie był Ojcem.
Lucjusz tylko prychnął.
Zaczelam się zastanawiać co robic. Usilowalam sobie przypomnieć jak rzucić zaklęcie niewerbalne. Mogłabym go zaskoczyć jakims zaklęciem i szybko wezwać pomoc. Jednak nie potrafiłam tego zrobic. Twojemu tacie najwyraźniej znudziła się panująca w pomieszczeniu cisza.
- Zapłacisz za to.... Twoja matka juz zapłaciła.
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Myslalam,że ma wystarczającą ochronę.
-Ty...-Nie Dokonczyłeś , tylko Rzuciłeś się na niego i przylozyles różdżkę do szyi. Był najwyraźniej zaskoczony tym atakiem bo nie zdążył odpowiednio zareagować.
Przewróciłeś Go na podłogę i przycisnales swoim ciałem.
Całe szczęście- pomyślałam. Gdyby zareagował pewnie byś juz nie żył.
Ja nie ruszyłam się z miejsca .
Lucjusz znowu zaczął się śmiać.
-I co mi zrobisz? Jestes słaby, nie potrafiłeś zabic Dumbledora, to tym bardziej nie zabijesz mnie.
-Różnica w tym, że Albus był dobrym człowiekiem! -Krzyknąłeś.
Zauważyłam, jak Lucjusz obraca swoją różdżkę w dłoni.
-To kto z was chce pierwszy zginąć? Moze najpierw Twoja urocza szlama.
-Nie zrobisz tego.-Warknąłeś.
-Avada K....
-Expelliarmus! - Ktoś krzyknął, a różdżka Malfoya odskoczyła na bok.
Odwrocilam się i zobaczyłam Harrego,Ginny,Rona,Lunę i Nevilla.
-Jak wy...?-Spytałam.
-Pomogli nam Panowie Lunatyk, Glizdogon,Łapa i Rogacz.- Wyjaśniła Ginny.
No tak...zapomniałam już o mapie Huncwotów. Tak mało czasu spędzałam czasu w towarzystwie przyjaciół.
Poczułam się jakoś raźniej.
-Wstań Draco.-Poleciła Luna.
Podniosłes się i kopnąłeś swojego Ojca w bok. Skrzywił się lekko, ale po chwili kolejny raz zaczął się śmiać. On także wstał i usiadł na najbliższym fotelu.
Wyglądał tak jakby w ogóle się nie stresował.
-No to jak? Jest was 7 a ja tylko jeden. Zamierzacie mnie torturować? A moze od razu zabijecie? Czekam na wasze propozycje.
Spojrzałam na Ciebie. Po Twoich policzkach zaczęły spływać łzy.
Strata matki musiała bardzo boleć.
Podeszłam do Ciebie i Przytuliłam. Tylko Tyle mogłam zrobic w takiej sytuacji.
Lucjusz wstał ze swojego miejsca i podszedł do Ciebie. Dostałeś pięścią w nos. Zauważyłam jak upadasz na podlogę. Z Twojego nosa ciekła struzka krwi.Odskoczyłam w bok, unikając kolejnego ciosu. Malfoy odzyskał szybko swoją różdżkę.
Zaczęliśmy miotać w niego zaklęciami, ale On był szybszy. Oszołomił Rona, po czym zniknął na chwilę i Spetryfikowal Nevilla.
Pomogłam Ci wstać.
Usilowalismy oszołomić Twojego Ojca , ale On jakims cudem zdołał uniknąć naszych zaklęć.
Po kilkudziesięciu minutach przybieglo kilku nauczycieli.
Atmosfera trochę się uspokoiła. Lucjusz stał na środku pomieszczenia, wyraźnie zmęczony. Zauważyłam pot na Jego czole. Odgarnął srebrne włosy i podniósł różdżkę.
-Nie zdołam nikogo dzisiaj zabic. Trudno. Chyba przegrałem,ale nadal mogę sprawić, że będziecie cierpieć.
-Opuść to!- krzyknęła Profesor McGonagall.
Jednym zaklęciem wytrącił różdżkę z rąk Pani dyrektor i wycelował ją w Ciebie.
-Obliviate- Szepnął.
Zobaczyłam błysk jasnego swiatła, wędrujący ku Tobie.
Upadłeś na podłogę.
Zemdlałeś.
Łzy zaczęły wypływac z moich oczu. Nauczyciele rzucili się w stronę prześladowcy.
-PPRZESTANCIE ODSUNCIE SIĘ OD NIEGO ! - Krzyknelam przez łzy.
O dziwo posłuchali mnie.
Nie zastanawiałam się nad tym co robię.
Gdy zobaczyłam, ze nikt nie stoi obok Lucjusza podniosłam różdżkę i Szepnęłam tak jak On.
-Avada Kedavra.
Blysk zielonego światła i Koniec.
Wycieńczona upadłam na podłogę.
Pozniej widziałam Tylko ciemność.


Wybaczcie, ze mnie tak długo nie było
Dałam wam wielki powrot.
Mam nadzieje, że się podoba :)

Pierwsza minuta. ~DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz