Rozdział 1 - Początki.

9.4K 322 22
                                    

Początek ma wiele wątków , a wątek wiele początków. Zacznijmy od pewnego jesiennego dnia. Byłam wtedy w Londynie. Szłam żwawym krokiem, ciągnęłam za sobą walizkę. Bardzo się spieszyłam. Byłam na dworcu kings cross, za 5 minut miał odjechać pociąg do hogwartu z peronu 9 i 3/4. Byłam wtedy tak podekscytowana. Chciałam szybko spotkać się z Harrym , zapytać jak się czuje i jak mu idzie z Ginny. Tęskniłam za wszystkim. Jedyna osoba która nie miała dla mnie większego znaczenia był Ron. Lubiłam go ,ale nie myślałam o nim. Nie miałam z nim wspolnych tematów .Spojrzałam na zegarek. Miałam trzy minuty. Złapałam mocniej rączkę od walizki i zsczęłam biec. Wiedziałam , że jak się nie pospieszę to nie zdążę i wszyscy odjadą beze mnie. Przyspieszyłam. .Nagle wszystko się zatrzymało. Wszystkie myśli odeszły.Potknęłam się na schodach.Poczułam ciężar własnego ciała, czułam jak upadam na zimną posadzkę.Nie mogłam się podnieść. Byłam bezradna. Leżałam tak czekając na ratunek choć wiedziałam ze nikogo nie ma w pobliżu .Wtedy zauważyłeś mnie i podałeś dłoń, aby pomóc mi wstać. Szybko podziękowałam, nawet nie spojrzałam na mojego wybawcę. Ulżyło mi. Usłyszałam w odpowiedzi tylko to zdanie :
-Następnym razem to jeszcze Cię dobiję , Granger.
Już wiedziałam że to ty. Rozpoznałam twój głos. Nie chciałam go usłyszeć. Nienawidziłam Cię tak samo jak nienawidziłam siebie samej. W tamtym momencie już wolałabym się z tych schodów sturlać niż podać Ci rękę. Brzydziłam się tobą, tak jak ty mną. Dla Ciebie byłam zwykłą szlamą. Ruszyłam dalej przed siebie. Czemu ja w ogóle wróciłam do Hogwartu ? -Pomyślałam.
Już pierwszego dnia spotkała mnie przykrość. Szybko wyrzuciłam tę myśl z głowy. Musiałam tu wrócić. Nie chciałam wszystkich zawieść.Następne kilka godzin pamiętam jak przez mgłę. Ledwo zdążyłam na peron, jakimś cudem znalazłam się w wagonie z Harrym , Ginny i Ronem. Słyszałam strzępki ich rozmowy, nie pytali mnie o nic bo udawałam , że śpię. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Moje myśli zajmowała jedna osoba. Twoja osoba. Ceremonia przydziału pierwszoroczniaków nie miała dla mnie większego znaczenia , ale zauważyłam że przez wakacje odbudowano zniszczone części zamku - Po bitwie o Hogwart, w której Voldemort zginął. Powinnam być szczęśliwa, ale nie potrafiłam cieszyć się z innymi. Dyrektorem tymczsowym został Horacy Slughorn. Ten fakt jeszcze bardziej mnie zdołował. Przecież ten człowiek był nauczycielem eliksirów , nikim więcej. Nie miał zielonego pojęcia o władaniu zamkiem a zwłaszcza uczniami. Siedziałam przy stole gryfonów i wpatrywałam się w tył głowy blondyna. Nie do końca rozumiałam czemu tak sie w Ciebie wypatruję , ale to było silniejsze ode mnie.Nie wiedziałam o co Ci dzisiaj rano chodziło. Pomyślałam że coś na mnie szykujesz ,nie wiedziałam co się za tym wszystkim kryje. Gdy tak się w Ciebie wpatrywałam podniosłeś nagle głowę i zobaczyłam znowu twoje oczy . Posłałeś mi pogardliwy uśmiech numer cztery i nie raczyłeś oderwać ode mnie wzroku. Twój wzrok był palący , widziałam w nim gniew. Odwrocilam szybko wzrok.Wściekła, podniosłam się z siedzenia i wybiegłam z wielkiej sali. Nie interesowało mnie wtedy co inni sobie pomyślą. Ja nie mogłam przebywać z tobą w jednej sali, świadomość ze ty nadal jestes gdzieś niedaleko być może o mnie nawet myślisz. Dlaczego ja ? Spytałam sama siebie. Chciałam krzyknąć , uciec, ale nie mogłam. Pierwsza łza zaczęła mi spływać po policzku. Nie teraz Miona , ktoś jeszcze Cię w takim stanie zobaczy- powtarzałam w myślach nieustannie byleby nie płakać. Usiadłam na schodach przy pierwszym piętrze. Nie pozostało mi nic innego jak czekać, i tak nie mogłam iść do dormitorium bo nie znałam jeszcze hasła. Mijały sekundy, minuty, słyszałam tylko tykanie wielkiego zegara który znajdował się przy skrzydle szpitalnym. Pośladki zaczęły mi drętwiec więc zaczęłam sie przechadzać w tę i spowrotem. Chciałam oczyścić swój umysł ze wszelkich myśli .Dopiero po dłuższej chwili z sali zaczęli wysypywać się uczniowie. Puchoni,Ślizgoni,a za nimi Gryfoni. Podreptałam za tłumem ludzi z mojego domu. Nie szukałam moich przyjaciół. Oceniłam że i tak mi nie pomogą ,bo moje obawy były wtedy niezrozumiałe. Zezłościłam się tak bo na mnie spojrzałeś, nie do końca wiedziałam co się dzieje. Słyszałam śmiechy podekscytowanych pierwszoroczniaków, szepty starszych uczniów. Szłam za wszystkimi jak cień, który chce się ukryć w ponurym dniu. W końcu dotarłam do swojego łóżka. Pamiętam , że wtedy bardzo szybko zasnęłam, spałam spokojnie i o niczym nie śniłam. A może zapomniałam że miałam sen ?
Następny dzień zaczęłam o wiele lepiej niż ten poprzedni. Wykorzystałam czas wolny na uporządkowanie swoich rzeczy. Wcześniej nie miałam na to czasu. W sumie to nie miałam czasu na nic. Przez kilka godzin siedziałam samotnie. Doceniłam profesora Slughorna za to że podarował nam dzień wolny na zaklimatyzowanie. Nie zeszłam na śniadanie ani na obiad. Nikt do mnie nie przyszedł. Widocznie zrozumieli, że chcę pobyć sama. Byłam zafascynowana faktem, że gdy siedzę samotnie jest mi o wiele lepiej. Cieszyło mnie to , że nikt nie zawraca mi głowy, nie opowiada bzdurnych dowcipów , ani nie wypytuje o wakacje które były dla mnie koszmarem. Pomyślałam o Harrym. Pewnie to On najbardziej się o mnie martwił. Z resztą byłam ciekawa co się u niego ostatnio działo. Chcąc czy nie chcąc ubrałam się w normalny strój i zeszłam na dół do pokoju wspólnego.
___________________________
Wiem ze tylko 828 słów napisałam , ale jakoś trzeba zacząć zeby dalej rozwinąć opowieść mam nadzieje ze wam sie podobało i chcecie żebym dalej pisała .

Pierwsza minuta. ~DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz