I Hate... You

11

Pod domem stał radjowuz. Policjant właśnie do niego zasiadał. Podjechalismy od tylu. Sam został się w samochodzie a ja szybko pobieglam w kierunku domu.
Przeskoczylam przez plot i poczekałam aż policjant odjeździe.
Widziałam że rodzice siedzą w salonie wiec postanowiłam wspiąć się do swojego okna. Gdy byłam już w środku zobaczyłam rozwalone drzwi.
Wyszła z pokoju i poszlam korytarzem do pokoju moich rodziców. Wszystko robił am bardzo cicho żeby tylko mnie nie usłyszeli.
- Guwniara jedna. My dajemy jej dach nad głową, jedzenie wszystko a ta odstawia jakieś przedstawienia.
Nie no mam wspaniałego ojca taki kochany i troskliwy.
- Mówiłam ci że miałam namiary i mogłam usunąć ciążę a ty nie, nie, nie usuwaj.
Co ona mówi ? Czy no na pewno moja mama ?
- Bo miał być to syn.
Nie wierze.
Wchód że szyblpko mecz bardzo ostrożnie do pokoju rodziców i podchodze do łóżka. Od kiedy pamiętam mieli sejf pod materace z pieniędzmi i pistoletem ojca.
Szybko go otworzyłam i całą jedpgo zawartość schowalam do torby. Z taka ilością pieniędzy śmiało przerzylabym co najmniej rok.
Gdy wracałam do pokoju rodzice nadal rozmawiali o tym że najlepiej było by gdyby moja matka usunęła ciążę tak jak to było w planach. Co z niej za matka. Teraz wiem jedno że nigdy do nich nie wrócę.
Szybko wrócił am do samochodu i odjechalismy.
- Boże dziewczyno ile chajsu.
- pieniądze na czarna godzinę mojego ojca.
- Teraz już nasze.
Zamknelam torbę i zucilam ja na tylne siedzenia. W ręku trzymalam tylko pistolet ojca.
Sam położył dłoń na broni.
- Wiesz że to nie zabawka co nie.
- Tak wiem nie jestem przecież dzieckiem.
Sam zjechał na pobocze.
Odwrócił się twarzą do mnie, wsią głęboki oddech i złącza.
- Masz świadomość tego co robisz. Co praktycznie zrobiłaś.
- Tak uciekłam z domu zabierając rodzicom pieniądze i broń.
- Kradnac.
- Należy im się to przecież i tak mnie nie chcieli. Nie daruje im tego.
- Co chcesz zrobić ?
Podniósłam broń i wycelowalam w jego stronę.