To już koniec...

2.6K 189 275
                                    

PUŚĆ PIOSENKĘ GDY DAM ZNAĆ!!!

Obudziłam się wcześnie. Akashi leżał koło mnie. Cmoknęłam go delikatnie w usta i cicho wstałam... no dobra może nie koniecznie cicho bo zaczęłam kaszleć. Jest chyba 7:30. O 8:00 mam być w szpitalu.

-R...Reika?- usłyszałam, cichy, zachrypły głos chłopaka za moimi plecami. Bezskutecznie prubowałam powstrzymać atak kaszlu.

-t.... to n....nic!- mówiłam między atakami. Już po chwili ból w klatce był tak mocny że chciałam w tamtym momencie zjeść całe opakowanie tabletek- których już nie miałam. Gdy kaszel na chwile ustał spojrzałam na ręce. Całe we krwi. Chłopak złapał mnie za ramiona.

-będzie dobrze- powiedział. Po kilku minutach kaszel ustal ale ból w piersi nie.

-już dobrze... tylko musze umyć ręce- wstałam i skierowałam się do łazienki.

~~ time skip~~

Jesteśmy już w szpitalu. Lekarze zrobili już jakiejś badania. Stwierdzili że nie ma ratunku.

-idę do toalety- powiedziałam po chwili i poszłam do damskiej zostawiając Sejiuro samego. Gdy już załatwiłam swoje potrzeby wyszłam z toalety lecz chłopaka nie było. Rozejrzałam się lecz dalej go nie widziałam.

-Aka... shi?- nagle zobaczyłam go przed doktorem. O czymś dyskutowali. Nie słyszałam o czym. Po chwili skończyli rozmowę a chłopak poszedł w moją stronę.

Włącz tą Cholerną muzykę i sprubuj nie beczeć!!! ;---;

-Reika, doktor mówi że musisz już iść- powiedział. W jego oczach widziałam smutek, żal i... ulgę?

-... Sejiuro... boje się- powiedziałam zgodnie z prawdą. Zaczynałam się bać. Ręce mi się trzęsły a głos drżał. Akashi zbliżył się do mnie, pocałował w czoło, nos, policzki a na koniec w usta po czym mnie przytulił.

-będzie dobrze... ja też się boje- mówił cicho i po chwili poczułam jak na mój cienki, biały sweter spada kropla jakiejś cieczy. Spojrzałam chłopakowi w oczy. Płakał. Akashi płakał. Otarła m jego łzy z policzków i zmusiłam aby jego czoło dotknęło mojego.

-nie płacz... proszę- powiedziałam i już po chwili i z moich oczu popłynęły łzy.

-panno Reika'o... już czas- przerwał doktor. Poszłam. Położyłam się na łóżku szpitalnym a doktor podłączyć mi jakieś kroplówki.

-Reika?- usłyszałam głos Akashi'ego. Już słabo widziałam i słyszałam ale czułam jak trzyma mnie za rękę.

-Sejiuro... kocha........- nie widziałam nic poza ciemnością. Nic nie słyszałam. Nie czułam. U nosiłam się w pustce. Sama.
..
..
..
..
..
..
..
..
..
..
..
..
..
..

Ujrzałam światło lampy. Gdzie ja jestem? W niebie?

-Słyszysz mnie? Halo? Reika?- głos doktora?

-jeśli mnie słyszysz kiwnij głową na tak- kiwnęłam głową. Odzyskałam ostrość wzroku. Jestem.. w szpitalu? Ale jak to?







Okazało się że znalazł się dawca. Lekarze nie chcieli mi powiedzieć kto to był. Po kilku dniach w szpitalu wreszcie wyszłam do domu. Tylko... gdzie ja mam teraz pójść? Do Akashi'ego? No właśnie gdzie on był? Przez te dni nie odwiedził mnie...może miał coś na głowie? Pisałam do niego lecz nie odpowiadał. Dziwne...

~~ time skip~~

Podeszłam do drzwi dworu chłopaka. Gdy go zobaczę wyściskam go jak nigdy wcześniej! Pchnęłam ciężkie drzwi i weszłam. Ale cisza... czy zawsze tu tak było? Doskonale pamiętałam gdzie jest mój pokój i pokój Sejiuro. Zapukałam do jego pokoju.

-paniczu Akashi, chciałabym posprzątać pański pokuj- powiedziałam udawając pokojówke. Zaniepokoiła mnie cisza. Weszłam do pokoju. Zasłony zasłonięte, ciemno w pokoju... co tu się stało? Wyszłam z pokoju i poszłam do mojego pokoju. Wszystko było tak jak wcześniej. Tylko... mała, czerwona karteczka na szafce nocnej przykuła moją uwagę. Podeszłam i od razu rozpoznałam pismo Sejiuro.

"Kochana Reika

Pamiętasz jak mówiłem że zrobię wszystko abyś dalej żyła? Nie kłamałem. Nie mogłem pozwolić aby umarła moja nadzieja czyli ty. Nie zobaczysz mnie już ale wiedz że masz teraz moje serce, które skradłaś mi podczas naszego pierwszego spotkania. Kocham cię Reika.

Twój na zawsze, Sejiuro."

Nie mogę uwierzyć... czyli to on był.. dawcą? Nie... nie nie nie!! To nie prawda!! On żyje! To jakiś chory żart! Upadłam na ziemię i zaczęłam płakać. Moja nadzieja... mój kochany... odszedł? Jak to możliwe? Czy świat nie zna litości? Co ja teraz zrobię?! Ja nie umiem już żyć bez niego! On był dla mnie wszystkim! Był moim światem, nadzieją! To koniec... koniec... nie chce żyć... ale czy on by tego chciał? Chciałby abym teraz się zabiła? Nie... on tu jest... on jest we mnie... mam go w sercu...




No nie wierze to koniec ;---; jak to szybko zleciało ludzie ;--; wybaczcie że go Zabiłam ale tak chcieliście aby ona została... przepraszam!! *leci i beczy w kącie*
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
*wraca* ale będzie jeszcze obiecany szocik i tym razem nie zrobię takiego zakończenia *siorbie cicho nosem* no to... pa... i jeszcze raz sorki!!!! (Ale serio się popłakałam ;-----;)

Nadzieja Jest W Tobie/ KNB/ ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz