Rozdział 1

26.7K 454 42
                                    

Spoglądałam tępo w ścianę pokoju, który zajmowałam w domu mojego starszego brata, Nialla. Przyjechałam tu na wakacje, czego nie chciałam. Wolałam zostać w mojej rodzinnej miejscowości, wraz z moim chłopakiem, Lucasem. Byłam szczęśliwa w związku z nim. Każda dziewczyna z mojego liceum, w którym naukę zakończyłam w zeszłym miesiącu, śniła o nim. Był przystojny i studiował psychologię na Yale. Cicho westchnęłam, opadając na łóżko. Miałam spędzić tu tylko dwa tygodnie, co było naprawdę krótkim obszarem czasu. Jednak i tak byłam pewna tego, że będzie dłużył się niesamowicie. Bo co można robić w dziurze kilka razy mniejszej od Londynu? Zupełnie nic. Ten wyjazd był beznadziejny, a ja już w chwili wjechania do tego miasta, chciałam wracać.

Podczas moich niezbyt długich rozmyślań, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, przez co zerwałam się do siadu. Okazało się, że to tylko mój brat.

- Nie zamierzasz robić tu nic więcej niż leżeć bezczynnie na łóżku? - zapytał, lekko się uśmiechając w moją stronę.

- Przyjechałam tu dopiero trzy godziny temu, daj mi spokój - odpowiedziałam, przewracając oczami.

- Myślę, że powinnaś rozejrzeć się po okolicy. Jest tu niedaleko kilka dobrych klubów - oznajmił chłopak, opierając się o szafę przy wejściu. Prychnęłam, zdecydowanie zdegustowana jego pomysłem. Ja i spędzanie czasu w klubie? Nigdy. Nienawidziłam tego miejsca. Było tam za głośno i za gorąco, a wszędzie plątały się pijane osoby.

- Przecież wiesz, że nie imprezuję.

- No błagam cię, w tym wieku? - powiedział blondyn, powodując tym, że odwróciłam swój wzrok, cicho wzdychając.

To, że miałam osiemnaście lat nic nie znaczyło. To było moje życie i mogłam je wykorzystać w taki sposób, w jaki tylko będę chciała. A na pewno nie zrobię tego w tych obrzydliwych klubach. Naprawdę nie rozumiałam tego fenomenu ciągłego imprezowania. Co to miało być niby za życie, gdzie cowieczornym celem było upicie się w trupa, a na następny dzień umieranie z powodu kaca?

To całkowicie nie miało sensu. I nie było dla mnie. Ja miałam przyszłość. W przyszłym roku miałam zamiar zacząć studia na Harvardzie, w między czasie których, chciałam odbyć staż w kancelarii prawniczej mojego wujka. Miałam idealnie zaplanowaną przyszłość. Po studiach miałam pracować jako prawnik, a w wieku 26 lat wyjść za Lucasa. A gdy się dorobimy dość sporego majątku, zamieszkamy w pięknym domku na przedmieściach, mając dwójkę dzieci i Labradora, którego adoptowalibyśmy ze schroniska. Tak, miałam ogromną słabość do tych psów. Były urocze i naprawdę przyjacielskie. Kiedy miałam pięć lat mieliśmy takiego w domu, jednak zginął tragicznie, wpadając pod rozpędzony samochód. Było mi wtedy naprawdę przykro i nie mogłam się po tym pozbierać. Zwłaszcza, że rodzice nie zgodzili się na kolejnego zwierzaka w domu.

- Powinnaś wreszcie odpuścić z tym swoim nudnym trybem życia. Zachowujesz się jakbyś całkowicie nie potrafiła się bawić! - zawołał Niall, śmiejąc się. Tym razem jednak jego wypowiedź nieco mnie zraniła. Dobrze wiedział, że potrafię się bawić, jednak w imprezach nie widzę szczególnej przyjemności.

- Matko, przestań już. Umiem się bawić, jednak na inne sposoby.

- Właśnie widzę. Gapienie się w ścianę to jeden z nich? - zaśmiał się, na co przewróciłam oczami. Po co się wtrącał w to co robię? Mógłby się już odczepić. Kochałam go, ale naprawdę, stawał się już nieznośny w tej chwili.

- Masz tu jakieś książki?

- Wiesz dobrze, że nie mam w zwyczaju bycia molem książkowym tak jak ty - powiedział Niall, a ja się wreszcie uśmiechnęłam. W tym wypadku miał wyjątkową rację, kochałam czytać. To było praktycznie całe moje życie.

- W takim razie wybiorę się za chwilę do księgarni.

W odpowiedzi blondyn mruknął tylko coś pod nosem, po czym opuścił pomieszczenie. Chwilę po jego wyjściu podniosłam się z łóżka i podeszłam do lustra, aby poprawić fryzurę, a następnie wsunęłam na swoje stopy brązowe baleriny i udałam się na parter. Rozejrzałam się wokół, po czym wyszłam z domu.

Szłam przed siebie przez kilka dobrych minut, kiedy doszło do mnie, że kompletnie nie wiem gdzie podążam. Nie znałam tutejszego terenu, przez co nie wiedziałam również gdzie jest księgarnia. Cicho westchnęłam, kiedy po drugiej stronie ulicy zauważyłam jakąś brunetkę siedzącą na ławce. Była zapatrzona w swoją komórkę i wyglądała mnie więcej na mój wiek. Szybko przeszłam na drugą stronę, podchodząc do niej.

- Przepraszam... Mogłaby mi pani pomóc w odnalezieniu najbliższej księgarni? - zapytałam nieśmiało. Dziewczyna niemal natychmiastowo uniosła głowę znad swojego telefonu, witając mnie przy tym uśmiechem.

- Nie mów do mnie na pani, bo zgaduję, że jestem w twoim wieku. Księgarnia jest niedaleko. Musisz podążać prosto ulicą, a na skrzyżowaniu skręcić w prawo, a po przejściu kilku minut powinnaś zobaczyć sklep z książkami - odezwała się dziewczyna, dość piskliwym głosem, który jednak mimo wszystko brzmiał dosyć przyjaźnie.

- Bardzo dziękuję - odpowiedziałam z uśmiechem. - Dopiero co tu przyjechałam i niezbyt orientuję się w otoczeniu.

- Na wakacje, tak? - zapytała unosząc brwi. Skinęłam głową. - I dobrze. Kto by się chciał wprowadzać do takiej dziury? Miło cię poznać, jestem Alison.

- Mi również. Jestem Liz - odpowiedziałam, wciąż się uśmiechając - Co prawda nie zostaję tu na dłużej, bo tylko na dwa tygodnie, ale i tak fajnie będzie znać tu chociaż jedną osobę.

- Czekaj... Ty jesteś Liz Horan, tak? - zapytała Alison z lekkim zdziwieniem na twarzy, na co ja ponownie skinęłam głową. - Znam się doskonale z twoim bratem, mieszkam kilka domów dalej od niego. Może do was wpadnę jutro rano przed pracą. Co ty na to?

- Byłoby mi naprawdę miło, ale wolę już lecieć do księgarni, bo pewnie jak mnie nie będzie długo w domu, to Niall zacznie się martwić. Do jutra - powiedziałam, po czym udałam się we wskazaną stronę...

Missed Call (Harry Styles fanfiction) [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz