(Przepraszam za to, że rozdział pojawił się dopiero teraz, ale nie miałam, albo możliwości albo czasu do napisania go. Z pewnością będzie wiele błędów, ponieważ postarałam się dodać go jeszcze dziś przed nauką na jutrzejszy sprawdzian z chemii, więc był pisany na szybko. Postaram się go jutro lub pojutrze poprawić.)
Harry. Harry. Harry. Głosik w mojej głowie, powtarzał niczym mantrę, tylko to jedno, jedyne imię. Nie mogłam się na niczym innym skupić. W myślach miałam tylko te znajome, zielone oczy, z których teraz bił nieoczekiwany smutek. Czułam się tak, jakbym popełniła największą zbrodnię świata. Nawet pocałunki Tomlinsona przestały dawać mi rozkosz, a zaczynały być nieprzyjemne i palące. W mojej głowie w ciągu tak krótkiej chwili działo się tak wiele. Ogromne poczucie winy rozrywało zarówno mój umysł, jak i serce.
Poczułam dłonie na moich plecach, które nieporadnie próbowały rozpiąć zapięcie mojego biustonosza. Nie mogłam na to pozwolić. To był idealny moment na to, aby przestać i skończyć ten cyrk. Umiejscowiłam dłonie na torsie Louisa i otworzyłam oczy. Kiedy on zajmował się składaniem pocałunków na mojej szyi, ja czułam obrzydzenie - zarówno do niego, jak i do siebie. Pewnie odepchnęłam od siebie ciało szatyna. Był zaskoczony. Natychmiastowo usiadłam i złapałam swoją sukienkę, szybko ją na siebie nakładając i zapominając całkowicie o tylnym zamku. Chciałam jak najszybciej stąd uciec.
- Cholera, Liz. Co ci się stało? Było przecież tak pięknie - powiedział zdezorientowanym tonem Tomlinson, podczas gdy szukałam swoich butów po całym pokoju. - Myślałem, że tego chcesz.
Zatrzymałam się i spojrzałam na niego. Był zawiedziony, jednak nie zraniony. Zależało mu tylko i wyłącznie na seksie. Byłam dumna z siebie, że ta sytuacja nie zaszła za daleko.
- Upiłam się za bardzo i świat mi trochę zawirował, a teraz zamierzam wrócić do domu - powiedziałam na jednym wdechu, próbując jak najszybciej wywinąć się z tej niekomfortowej sytuacji. - Przepraszam - dodałam prędko, po czym zrezygnowana, wyszłam z pokoju na boso.
Pobiegłam od razu do windy i wcisnęłam w niej guzik, dzięki któremu mogłam dostać się na parter. Następnie już tylko opuściłam wzrok, aby nikt wsiadający nie mógł ujrzeć łez, które cisnęły się do moich oczu. Wydawało się, że podczas krótkiej rozmowy z szatynem całkowicie wyparował ze mnie alkohol, przez co czułam się jeszcze gorzej. Na dodatek byłam już tylko sama ze sobą i swoimi myślami, które trudno było mi poskładać. Nie wiedziałam co mnie opętało, aby upić się do tego stopnia, a potem.. Potem zachować się jak zwykła, pierwsza lepsza dziwka. Zawiodłam się na sobie, ponieważ jeszcze kilka miesięcy temu nie dałabym zaciągnąć się do klubu, a co dopiero do łóżka.
Drzwi windy się otworzyły, a ja wyszłam do recepcji. Stało w niej jedynie kilka osób, lecz każda z nich od razu zwróciła na mnie uwagę - zwłaszcza na moje bose stopy. Poczułam się głupio, dlatego próbowałam przejść jak najszybciej długie pomieszczenie i wydostać się z budynku.
Na zewnątrz na szczęście nie było nikogo, ponieważ słońce dopiero co wychodziło zza horyzontu i logiczne było to, że każdy spał w ciepłych łóżkach w swoich domach. Ja oczywiście byłam ich przeciwieństwie - szłam bez celu w bliżej nieokreślonym kierunku, ponieważ nie znałam miasta. Byłam zrozpaczona. Nie dość, że praktycznie zdradziłam to na dodatek byłam zgubiona. Tylko cud mógł mnie uratować.
*Harry's POV*
Obudziłem się z ogromnym bólem głowy. Nie miałem siły otwierać oczu, lecz stan, w którym się znajdowałem zmuszał mnie do podniesienia się z łóżka i wzięcia czegoś, co może mi się uporać z dolegliwościami. Przetarłem oczy i usiadłem. Przede mną, na stoliku, leżały przewrócone i w pełni puste butelki po alkoholu. Wczoraj wypiłem zdecydowanie zbyt dużo.
CZYTASZ
Missed Call (Harry Styles fanfiction) [PL]
FanfictionLiz spędza pierwsze dwa tygodnie wakacji w domu swojego brata. I choć z początku mogą wydawać się dla niej całkowicie nudne, to jednak po pewnym czasie przekonuje się do tego, że takie nie są. Zwłaszcza, gdy odkryje tajemnicę swojego brata, która wp...