Chłodne powietrze uderzyło w moją rozgrzaną twarz, natychmiastowo doprowadzając mnie do stanu trzeźwości umysłowej. Ta noc, praktycznie w całości spędzona w samotności, była niewypałem. Miałam ochotę jak najszybciej wrócić do domu i mojego ciepłego łóżka, zapomnieć o zdarzeniach tej nocy. Mój powoli wracający do normalności spokój wewnętrzny, nagle przerwała Alison krzycząca na mnie i wymachująca przy tym rękoma w każdą stronę.
- Cholera jasna! Przecież mówiłam ci, że masz tu unikać facetów! A zwłaszcza Stylesa! Czy ty wyobrażasz sobie co on chciał z tobą zrobić?! I co by zrobił gdyby nie ja?! Zgwałciłby cię! Słyszysz?! Zgwałciłby! Powinnaś mi dziękować za to, że cię uratowałam!
Przetarłam oczy, ignorując ją, a następnie poprawiłam swoją sukienkę, która była zdjęta ze mnie siłą jeszcze kilkanaście minut temu. To nie była moja wina tylko jej. To ona mnie tu zabrała, więc nie powinna zganiać wszystkiego na mnie. Ale wolałam się nie odzywać. Nie chciałabym żeby mnie tu ponownie zostawiła, samą na pastwę losu, bo ten zboczeniec pewnie ciągle siedział w środku. Kiedy zamówiona przez Alison taksówka podjechała pod klub, leniwie do niej wsiadłam. Droga trwała zaskakująco krótko dzięki mojej niezbyt długie drzemce. I choć po niej czułam się jak zombie, było to lepsze niż jazda taksówką w grobowej ciszy z Ali, którą przerwała dopiero pod koniec jazdy.
- Tylko nie mów nic Niallowi, okej? Może się tylko niepotrzebnie wkurzyć - poprosiła, a ja na znak zgody przytaknęłam głową.
Po wyjściu z samochodu, szybko pożegnałam się z przyjaciółką i weszłam do domu. Wokół było cicho i ciemno. Byłam pewna, że Niall już spał. Bezszelestnie udałam się do kuchni, biorąc z lady pierwsze lepsze jabłko, zaczynając je jeść. Po kilku gryzach usłyszałam zgrzyt zamka drzwi wejściowych i ciężkie kroki w salonie. Byłam pewna, że to mój brat. Wyrzuciłam resztki owocu do kosza i poszłam do salonu, gdzie stał Niall.. z krwawiącym nosem oraz paroma rozcięciami i siniakami na bladej twarzy, a jego ubrania były w niektórych miejscach potargane, a na koszulce były ślady krwi, co wyglądało wręcz przerażająco.
- Niall, co ci się stało? - zapytałam przestraszona, niepewnie podchodząc do chłopaka.
- Nic - wymamrotał, ocierając ręką ciecz, która zaczęła spływać mu na usta.
- Przecież widzę, że coś się stało. Krwawisz i jeszcze.. Ugh, Niall! - Chłopak w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami. Zaczynał mnie powoli irytować.
- Nie zachowuj się jak dzieciak, okej? - powiedziałam, krzyżując ręce na piersiach i twardo wyczekując na jakąkolwiek odpowiedź, która nadawałaby sens tej sprawie.
Za bardzo się wszystkim przejmujesz - odpowiedział blondyn, przewracając swoimi oczami, doprowadzając mnie do coraz większego zdenerwowania, które przychodziło mi coraz trudniej opanować z każdą kolejną sekundą. Kiedy miałam już zacząć swój wykład o tym jak nierozważnie postępuje nie mówiąc mi o tym - co zresztą robiłam przy każdej takiego typu sytuacji - chłopak szybko dodał - Okej, okej. Powiem.
- No więc?
- Byłem na imprezie, posprzeczałem się z kumplami i mnie trochę obili. Tyle.
- Nie wierzę ci.
- To już nie mój problem - Niall lekceważąco wzruszył ramionami, wymijając mnie i idąc do kuchni, gdzie złapał do ręki pierwszą lepszą butelkę z wodą, której zawartość od razu wypił duszkiem. Cicho westchnęłam, decydując się na nie przeciąganie rozmowy o incydencie związanym z jego stanem, bo wiedziałam, że i tak mi nie powie, co się tak naprawdę stało. Jednak przynajmniej przestała mu lecieć krew z nosa.
- Powinieneś.. Ugh, chodź - powiedziałam, kiedy chłopak wyrzucił pustą butelkę do kosza, łapiąc go za ramię i ciągnąc do łazienki, gdzie posadziłam go na krawędzi wanny, a sama zaczęłam szperać w półkach, w poszukiwaniu jakiejś waty i czegoś, czym mogłabym zdezynfekować jego rany.
Po znalezieniu tych dwóch rzeczy, zaczęłam powoli i delikatnie przemywać jego rany. Jednak już przy pierwszym kontakcie wody utlenionej z zadrapaniami, chłopak wydał z siebie głośny syk.
- Przepraszam - wymamrotałam, cicho wzdychając, lecz dalej przemywając rany brata i próbując nie przejmować się żałosnymi odgłosami wydawanymi przez niego.
- Skończyłaś? - zapytał po kilku minutach, kiedy odłożyłam wodę utlenioną, a zakrwawiony kawałek waty wyrzuciłam do kosza.
- Tak - kiwnęłam głową, opierając się o umywalkę z założonymi rękoma. Blondyn spuścił wzrok, wpatrując się w swoje przybrudzone buty.
- Nie musisz się martwić o mnie, to nic takiego - cicho wymamrotał, bawiąc się swoimi palcami. Przykucnęłam przy nim, łapiąc jego ręce i uśmiechając się lekko.
- Jestem twoją siostrą, więc muszę i będę - powiedziałam, a chłopak korzystając z okazji na zrobienie mi psikusa, odepchnął mnie od siebie, przez co ze śmiechem upadłam tyłkiem na płytki. Mimo naszego wieku wciąż byliśmy strasznie dziecinni. Ale za to go kochałam. Że zawsze potrafił mi poprawić humor.
- No dzięki!
- Nie ma za co - roześmiał się chłopak, pomagając mi wstać z podłogi - Swoją drogą, jak ci minął wieczór
- Ermm…no.. - wymamrotałam, bawiąc się jednym z kosmyków moich włosów i patrząc w konkretnie nieokreślony punkt na podłodze. Kompletnie nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Nie chciałam kłamać, ale nie mogłam również wyjawić prawdy, bo jak powiedziała Alison, niepotrzebnie by się zdenerwował. Podniosłam wzrok. - Nawet fajnie. Ale raczej imprezowanie nie jest dla mnie - oznajmiłam, próbując brzmieć tak, jakby faktycznie było fajnie. Jakby nic się nie zdarzyło.
- A to dobrze - powiedział chłopak, podnosząc się z wanny i przeciągając. - W takim razie idę spać. Dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedziałam, uśmiechając się i patrząc, jak mój brat wychodzi z łazienki. Szybko zrzuciłam swoje ubrania, następnie biorąc prysznic, który miałam nadzieję oczyści moje myśli z wydarzeń tej nocy..
CZYTASZ
Missed Call (Harry Styles fanfiction) [PL]
FanfictionLiz spędza pierwsze dwa tygodnie wakacji w domu swojego brata. I choć z początku mogą wydawać się dla niej całkowicie nudne, to jednak po pewnym czasie przekonuje się do tego, że takie nie są. Zwłaszcza, gdy odkryje tajemnicę swojego brata, która wp...