(jeeejku, miałam dodać w piątek, a jest wtorek i dopiero teraz dodaję! jednak uważam ten rozdział za dodany. w kolejnym nie za bardzo wiem co dać. myślałam nad pojawieniem się Louisa? co Wy na to? macie może jakieś życzenia co do kolejnych rozdziałow? czekam na Wasze propozycje! x)
Z New Haven droga trwała jakieś trzy godziny. W międzyczasie zdążyłam uciąć sobie krótką drzemkę. Miałam piękny sen. Chodziłam po wesołym miasteczku razem z Lucasem. Wokół było kolorowo, głośno. Bawiliśmy się przewspaniale, cały czas chodząc ze sobą za rękę. Jednak w pewnym momencie.. Lucasa już nie było. Na jego miejscu pojawił się Harry. Co najdziwniejsze, nie zauważyłam tej zmiany - ciągle chodziłam za rękę z moim partnerem, przytulałam się z nim, śmiałam i całowałam. W pewnej chwili jednak obraz zaczynał zanikać, a ja zaczęłam słyszeć głos dochodzący z tego prawdziwego świata.
- Liz, obudź się, już jesteśmy - mówił, jak zorientowałam się dopiero po dłuższej chwili, Harry. Niechętnie otworzyłam oczy, a przede mną ukazał się właśnie on. Był uśmiechnięty, a w jego rysach twarzy kryła się czułość i łagodność. Wyglądał długo młodziej niż zazwyczaj - niczym mały, słodki chłopczyk, który czeka na buziaka od najlepszej koleżanki za ofiarowanie jej swojej ulubionej babeczki. Delikatnie odgarnął kosmyk moich włosów za ucho. - Jesteśmy już w Wirginii, w Smithfield - oznajmił, jednak ja nadal byłam skupiona na jego zielonych tęczówkach, zresztą tak samo, jak on na moich.
Wyczuwałam między nami narastające napięcie. Wydawało się, że wróciliśmy do dnia, w którym byłam w domu Liama, w którym Styles mnie odnalazł. A potem... Potem się całowaliśmy. Nie, ledwie musnęliśmy swoje usta, kiedy przerwali nam funkcjonariusze policji. Jednak napięcie między nami było takie samo - iskrzyło tak, że gdyby faktycznie między nami był prąd, ktokolwiek kto by nam przeszkodził, z pewnością już by nie żył. Rozchyliłam usta, aby coś powiedzieć, jednak między nami wciąż pozostawała ta cudowna cisza, wzbierająca uczucia z każdą sekundą. Nie chciało nic wypłynąć z mojej krtani, czułam, że zniszczyłabym ten moment. Jednak moje usta wciąż pozostawały otwarte. Harry nerwowo zwilżył językiem swoje wargi. Czyżby to napięcie również na niego działało? Przełknęłam szybko ślinę, wydawało mi się, że zrobiłam to zbyt głośno i zakłóciłam naszą magiczną ciszę. Tak, pewnością to zrobiłam, osmielając Harry'ego do serii kolejnych kroków, następujących po sobie niemal z prędkością światła. Gwałtownie docisnął swoje usta do moich, jednak z czułością, delikatnością i lekką niepewnością. Trzymał je tak przez kilka sekund, sprawdzając moją reakcję, po czym zaczął nimi powoli poruszać. Z pewnością Harry był doświadczony w tej sprawie i mogłam nawet uznać, że "doświadczony" to za małe określenie jak na niego, jednak jego pocałunek był porównywalny do niezdarnych buziaków składanych przez nastolatka, który pierwszy raz całuje się z kimkolwiek. Przymknęłam oczy i zaczęłam z umiarem odwzajemniać jego pieszczotę, próbując nadać jej ład i skład. Już po chwili Harry, zdawało się, zrozumiał w czym jest jego błąd i zaczął robić to wszystko dużo dokładniej i staranniej tak, że jakość pocałunku była nie do porównania. Szatyn smakował dwoma znienawidzonymi przeze mnie rzeczami - papierosami oraz kawą. I choć zawsze smaki te mnie odrzucały, na ustach Harry'ego, zachwyciły mnie, a ja nie mogłam się nimi nasycić. Pociągnął mnie do siebie przez pół samochodu tak, abym spoczęła na jego kolanach, po czym owinął moja talię swoimi silnymi rękoma. Ułożyłam swoje dłonie na jego umięśnionym torsie, nie myśląc o tym co się dzieje, a jedynie poddając się kolejnym wydarzeniom. Co jakąś chwilę odrywaliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza, a już po którymś razie, chłopak przylgnął do mojej szyi. Swoimi wilgotnymi od pocałunku ustami, jeździł po niej, pieszcząc ją z uczuciem. Jęknęłam cichutko, nie wierząc, że jestem zdolna do takich odgłosów. Odchyliłam minimalnie głowę, dając mu dostęp do swojej szyi, po czym znów przymknęłam oczy, rozkoszując się momentem. Styles po chwili znów wrócił do moich warg, jednak nie na długo, bo już po kilku sekundach się od nich oderwał. Otworzyłam oczy, patrząc na niego z zaskoczeniem. Wypuściłam z siebie głośno powietrze, kręcąc głową.
- To było.. - zaczęłam, przeczesując włosy, które podczas naszego seansu zostały doprowadzone do stanu całkowitej klęski. Jednak nie zdążyłam skończyć, ponieważ moją wypowiedź przerwał Harry:
- Tak. Tak, to było zdecydowanie gorące - zaśmiał się, a ja poczułam się tak, jakby miały przede mną otworzyć się niebiosa. Byłam trochę zadziwiona stanem, w którym się znalazłam i tym, z jakim ogromem odbierałam teraz uczucia. Czułam motylki w brzuchu i życie wydawało mi się takie piękne. No co to całowanie robiło z człowiekiem. Pokręciłam głową, uśmiechając się.
- Dlaczego nie jedziemy dalej? - zapytałam i uniosłam brwi, nieco odsuwając się od torsu Stylesa. Powoli zaczęło dochodzić do mnie co zrobiliśmy, a co najdziwniejsze, nie odczuwałam żadnego poczucia winy. Nawet cieszyłam się, że tak się stało, bo.. W końcu uświadomiłąm sobie, że od dłuższego czasu coś do niego czułam. Nie chciałam tego zaprzepaścić, a tym bardziej nie chciałam, aby on to zniszczył jakimś głupim gestem czy słowem.
- Mówiłem ci przecież, że już dojechaliśmy, ale ty oczywiście wolałaś spać - znów w aucie rozszedł się melodyjny śmiech szatyna, który otworzył drzwi samochodu. Kiwnął głową w ich stronę na znak, że mam wyjść. Zrobiłam tak jak chciał.
Na zewnątrz wygładziłam rękoma swoje ubrania, co jednak nie pomogło w wyprostowaniu ich - nadal były strasznie wygniecione. Harry widząc moje zachowanie tylko pokręcił głową, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą do domu, stojącego przy drodze. Była to niewielka budowla, typowe miejsce, do którego przyjeżdża się tylko na ferie albo wakacje, a potem wraca się do właściwego domu. Jednak mimo aktualnie trwającej pory roku, w środku musiało być pusto, ponieważ na podjeździe nie stał żaden samochód. Miałam rację, ponieważ po wejściu do budynku, panowała całkowita cisza. Harry rozejrzał się dookoła, po czym zwyczajnie podążył do salonu tak, jakby doskonale znał plan domu.
- Wiesz już ile tu zostaniemy? - zapytałam, idąc za nim. Styles nie zdjął swoich butów, a więc postanowiłam, że również tego nie zrobię, bo znając go, uzna, że skoro jestem taką czyścioszką, będę skłonna umyć podłogi, czego oczywiście nie miałam zamiaru robić.
- Tak długo jak będzie trzeba - odparł krótko, łapiąc pilot telewizora i włączając go. Prychnęłam, przewracając oczami.
- I po tym wszystkim zamierzasz po prostu oglądać telewizję?
- Przestań już, tylko się całowaliśmy - odpowiedział lekceważąco, po czym rozsiadł się wygodnie na kanapie i ułożył swoje nogi na stoliku od kawy. - A teraz bądź cicho, bo leci mecz - dodał, a ja weszłam do jednego z pomieszczeń, które było sypialnią i głośno trzasnęłam za sobą drzwiami.
Jak mogłam się spodziewać po nim, że nadal będzie tym Harrym z samochodu, który zachowywał się niczym ideał? A może tylko ubzdurałam sobie to, że jest aniołem? To, że dobrze całuje nie było powodem do tego, aby tak twierdzić. Po prostu wyoblrzymiłam to jak wszystko z nim związane. Opadłam bezradnie na łóżko, a po moich oczach popłynęły łzy. Byłam głupią idiotką. A w dodatku naiwną, bo przez chwilę myślałam, że on faktycznie może odwzajemniać moje uczucia.
CZYTASZ
Missed Call (Harry Styles fanfiction) [PL]
FanfictionLiz spędza pierwsze dwa tygodnie wakacji w domu swojego brata. I choć z początku mogą wydawać się dla niej całkowicie nudne, to jednak po pewnym czasie przekonuje się do tego, że takie nie są. Zwłaszcza, gdy odkryje tajemnicę swojego brata, która wp...