Rozdział 9

8.2K 265 10
                                    

*Harry's POV*

- Słońce, gdzie jesteś? - pytałem, śmiejąc się pod nosem i rozglądając po pokoju.

Zajrzałem pod łóżko. Gdzie ta mała mogła się znajdować? Zgaduję, że mój niby niezawodny plan jak zwykle trafił szlag, a Horan dostał z niego jakiś przeciek, przez co kazał się jej schować. Gdy tylko się dowiem kogo to sprawka, od razu urwę mu łeb i poćwiartuję. Że też Tomlinson nigdy nie może rekrutować do naszego gangu zaufanych ludzi, zamiast jakichś dzieciaków, które o strzelaniu gówno wiedzą i gdyby tylko mogły, oznajmiłyby całemu światu, jakie mają dojścia w kryminalnym świecie.

- Możesz już wyjść, nic ci nie zrobię - zapewniałem dziewczynę. Byłem pewien, że znajdowała się w tym pokoju. Dlatego schyliłem się, zaglądając pod łóżko. Pusto, jedynie jakiś kurz i okruszki.

Ogółem nawet nie wiedziałem jak wygląda. Jedyną rzeczą, o której miałem pojęcie na jej temat było to, gdzie mieszka i to, że na pewno była w domu. Tylko gdzie, nie miałem nawet najmniejszego pojęcia. Podszedłem do komody, stojącej pod oknem. Uniosłem brwi, patrząc na urocze zdjęcie w ramce, które wziąłem do swojej dłoni. Czyli to była ona. Ta mała suczka z klubu. Uśmiechnąłem się zadziornie pod nosem, przejeżdżając palcem po jej twarzy na fotografii. No to się zabawimy, skarbie.

- Kotku, może już wyjdziesz? Gdzie jesteś? - powiedziałem. Lecz kiedy nie doczekałem się żadnej odpowiedzi, celowo upuściłem przedmiot na podłogę, aby się roztrzaskał i wywołał głośniejszy hałas. W tym momencie usłyszałem cichy szmer i prawie niesłyszalne kroki na piętrze. - Nie chcę bawić się w kotka i myszkę, więc wyłaź w tej chwili, bo wiem, że tu jesteś - zażądałem, zauważając drzwi, które prawdopodobnie prowadziły do jakiejś garderoby. Byłem pewny tego, że ta mała tam była. Otworzyłem je, rozglądając się wokół. Było ciemno, a więc włączyłem światło. Zacząłem chodzić wśród wieszaków z ubraniami, ale nie znalazłem nikogo. Cholera, gdzie ta blondyna była?

- Nie żartuję, wyłaź albo to bardziej zaboli niż ci się może wydawać.

Nagle zauważyłem kolejne drzwi, które tak jak podejrzewałem, prowadziły do kolejnej sypialni. Zgaduję, że należała ona do Horana. Lecz i tutaj nie było tej małej małpy. Musiała się ciągle przemieszać. Ugh, robiła ze mnie idiotę. Czyli jednak jej kochany braciszek powiadomił ją o moim przybyciu. Tylko chyba nieco za późno, skoro nie ulotniła się stąd przed moim przyjazdem.

Zmarszczyłem brwi, słysząc kobiecy wrzask gdzieś na tym piętrze. Uśmiechnąłem się cwaniacko, wracając do sypialni dziewczyny, gdzie tak jak się spodziewałem, sama ona stała nad kawałkami szkła z ramki, trzymając się za swoją skaleczoną stopę.

- Czyli moja mała, słodziutka dziewczynka wyręczyła mnie i sama się skaleczyła? Oj, tak mi nieprzykro - zaśmiałem się złośliwie, patrząc na to jak blednie z każdą sekundą, a jej oczy się rozszerzają wraz z panicznym strachem, który zapewne przeszywał jej drobne ciało.

Zacząłem się do niej zbliżać. W chwili, gdy chciała zrobić krok wstecz, upadła na ziemie z cichym szlochem, łapiąc się za swoją zranioną kończynę.

- Zostaw mnie - mamrotała pod nosem, próbując bezskutecznie wyciągnąć ze stopy zakrwawiony kawałek szkła. Jednak widziałem, że sprawiało jej to ogromny ból, a już po kilku sekundach zaprzestała tego i zwróciła ponownie swój wzrok ku mojej osobie. - Pomóż mi to wyciągnąć. - Uniosłem brwi, znów wybuchając śmiechem.

- Wstawaj - powiedziałem stanowczo, zakładając rękę na rękę, na co blondynka tylko potrząsnęła głową, wykazując zdecydowany sprzeciw.

- Nie, bo boli.

- Sama się skaleczyłaś, więc to twoja wina - oznajmiłem, biorąc ją na ręce i kładąc na swoim ramieniu.

- Z-zostaw mnie - wymamrotała, nieskutecznie próbując się wyrwać, kiedy ja złapałem do ręki parę jakichś jej tenisówek i wyszedłem z pokoju, powoli schodząc na parter.

- Mogło być miło, ale nie chciałaś - powiedziałem, kierując się w stronę drzwi wyjściowych, a następnie do mojego samochodu, do którego wrzuciłem ją na tyły. - Mam ją - oznajmiłem moim kumplom, którzy znajdowali się na przednich siedzeniach. Jeden z nich, James, odwrócił się, spoglądając na naszą dwójkę

- No, nie ma czego. Ładna niunia.. Czekaj, to czasem nie ta z klubu, co chciałeś ją przelecieć, ale Stewart ją obroniła? - zaśmiał się, a ja przewróciłem oczami, sięgając pod fotel kierowcy, by wyjąć spod niego torbę i zacząłem w niej grzebać.

- Cz-czego szukasz? - jąkała się blondynka, siedząca wręcz nieruchomo obok mnie i patrząca z przerażeniem na moje dłonie.

- Nie twoja sprawa - warknąłem, wyjmując fiolkę z bezbarwnym płynem i butelkę do połowy upitej wody, którą otworzyłem i wlałem do niej zawartość fiolki. Całość wstrząsnąłem po zakręceniu korkiem, a następnie podałem przedmiot dziewczynie. - Pij - rozkazałem, na co ona lekko zadrżała.

- N-nie..

- Jak mówię pij to pij! - wrzasnąłem, a dziewczyna przesunęła się aż do samych drzwi pojazdu. Mógłbym nawet powiedzieć, że się do nich przykleiła. Jednak wciąż nawet nie odkręciła butelki. - Wypijesz to w końcu, czy nie?

- Nie - odpowiedziała drżącym głosem, ciężko przełykając ślinę, a w jej oczach zaczęły jawić się już łzy.

- Ja pierdolę, jeszcze zamierzasz ryczeć? Nieźle - prychnąłem, wyciągając zza paska spodni pistolet, który przystawiłem jej do boku głowy. Nienawidziłem, kiedy ludzie byli mi nieposłuszni. - Pij, albo pozbędę się ciebie szybciej niż twojego zasranego braciszka.

- Z-zrobiłeś coś Niallowi? - zapytała blondynka, jąkając się, a jej dłonie zaczęły się momentalnie trząść.

- Pij.

- Powiedz mi!

- PIJ! - wrzasnąłem na całe auto, przez co po policzkach dziewczyny zaczęły lecieć łzy, a ona powoli zaczęła odkręcać butelkę.

- Nienawidzę cię - załkała, biorąc łyka cieczy. - Już. Teraz mi powiedz co z Niallem.

- Pij do końca

- Nie.

- Czyli mam strzelić? - zapytałem agresywnie, zaciskając rękę na spuście pistoletu. Blondyna wkurzała mnie coraz bardziej.

- N-nie..

- To wypij to do końca i będzie po sprawie.

- Coś mi się po tym stanie?

- Nie - oznajmiłem, przewracając oczami. Jak ja nienawidziłem takich osób jak ona. Zamiast robić to co każę, to zadaje miliony bezcelowych pytań. Jednak tym razem chyba ją przekonałem, bo przechyliła butelkę, od razu wypijając całą jej zawartość.

- Grzeczna dziewczynka - uśmiechnąłem się, opuszczając dłoń z pistoletem, który ponownie włożyłem za pasek spodni. Blondynka już po kilku sekundach ziewnęła, a jej oczy zaczęły się przymykać. No nareszcie się zamknie.

- Ale co z... - zaczęła mówić, jednak resztę usłyszałem już jako bezsensowne mamrotanie. Dziewczyna wtuliła się w fotel i zasnęła.

Po dłuższej chwili Andy, który kierował pojazdem, a właśnie zaparkował pod moją willą, obrócił się w naszą stronę, spoglądając na nogę blondynki.

- A tej co się stało? - zapytał, unosząc brwi.

- Wbiło jej się szkło w nogę. Zajmijcie się nią, ja idę popływać - oznajmiłem, wysiadając z pojazdu.

Wsadziłem ręce w kieszenie, wchodząc do budynku, a następnie skierowałem się w stronę basenu. Przydało mi się chociaż trochę odpoczynku po tylu męczących pytaniach tej małej wariatki. Byleby ten plan wypalił, a Horan wpadł w naszą pułapkę, bo jak nie to chyba zamorduję tę jego skrzeczącą siostrzyczkę na miejscu. Gdyby nie to, zrobiłbym to już godzinę temu.

Missed Call (Harry Styles fanfiction) [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz