Rozdział 7

9K 265 8
                                    

*Harry's POV*

Pływałem nago w krytym basenie, znajdującym się w jednej z moich luksusowych, prywatnych rezydencji, znajdującej się w środku lasu na obrzeżach miasta, gdzie nikt ani nic, nie mogło mnie odnaleźć. Uwielbiałem pływanie. Odprężało moje przeciążone nerwami komórki mózgowe i zmęczone ciągłymi treningami mięśnie, a chłodna woda ochładzała całe moje ciało, niesamowicie je orzeźwiając i dając mi więcej chęci do życia niż dotychczas. Podpłynąłem do jednej z krawędzi basenu, układając na jasnobeżowych płytkach swoje ramiona, a na nich w dość wygodnej pozycji, położyłem głowę.

Rozkoszując się chwilą spokoju, zamknąłem zmęczone oczy, dając im odpocząć choć na kilka sekund. Dzisiejszej nocy spałem nie dość że źle, to krótko. Ale to już chyba normalność w moim życiu. Było tak codziennie. A czas na odpoczynek zajmował zaledwie kilka procent mojego dnia. O ile w ogóle jakiś, bo były dni, kiedy spędzałem je w całości na pracy. Chociaż czym była moja praca? Ciągłym planowaniem bójek, przemycaniem narkotyków i pozbywaniem się zbędnych mi i całej reszcie gangu osób? Ale to właśnie obiecałem ojcu. Że będę kontynuował działalność, którą zaczął. Nie mogłem tego tak zostawić. Na pewno nie po tym jak widziałem scenę jego śmierci. A wszystko przez pieprzonego Horana. Nie wiem nawet jakim cudem jeszcze nikt go nie wykończył, bo z tego co się orientowałem, miał praktycznie z każdym gangiem z hrabstwa na pieńku.

W mojej głowie zaczęły pokazywać się pierwsze obrazy senne. Ja, mój ojciec, nasz płonący dom i mnóstwo ludzi, którzy do siebie strzelali.. Z trudem otworzyłem oczy, mrugając kilka razy, by przepędzić sen ze swoich powiek. W pewnej chwili zorientowałem się, że ktoś wszedł do pomieszczenia. Potrząsnąłem głwą, próbując ponownie ożywić swój umysł i skupiłem swój wzrok na osobie stojącej przede mną. Już po samych butach, byłem w stanie zgadnąć, był to Ethan, jeden z moich tak zwanych sługusów. Byli tu albo dlatego, że nie mieli co robić w życiu, albo.. W sumie to nie wiem. Nie obchodziło mnie to. Ale wyraźnie te wszystkie sługusy się mnie bały, bo co tylko podnosiłem głos, trzęśli się ze strachu, próbując mnie uspokoić, bo nie ukrywając, byłem dość.. nerwowy i agresywny, więc za byle co każdy z nich mógł porządnie oberwać.

- Czego? - mruknąłem, spoglądając kątem oka na szatyna.

- Mam wieści na temat Horana.

- Niby jakie? No dawaj, może wreszcie któremuś z was uda się mnie zaskoczyć.

- Dowiedziałem się, że jego młodsza siostra jest w mieście.

- Co? - zapytałem, unosząc brwi w zdumieniu. - To on w ogóle ma jakieś rodzeństwo?

- Na to właśnie wychodzi. Jego siostra ma na imię Elizabeth. Ma 18 lat i przyjechała kilka dni temu do Horana na wakacje.

- Brzmi ciekawie. Chętnie bym się nią zajął. Coś więcej?

- Moglibyśmy ją przechwycić, jednak jest problem. Po ostatniej akcji Horan się ubezpieczył, a pod jego domem stoją samochody z całą jego obstawą. Wyraźnie się boi, że zainteresujemy się jego młodszą siostrzyczką. Poza tym nie mamy żadnych innych informacji.

- Aha? Możesz już sobie pójść - powiedziałem od niechcenia, machając ręką w stronę wyjścia i mając nadzieję, że go tym skutecznie przepędzę, co mi się oczywiście udało. Kochałem swoją władzę w tym domu. Byłem tu niczym król, który każdym mógł dyrygować.

Kiedy chłopak opuścił pomieszczenie, rozejrzałem się dookoła, aby upewnić się, że jakiś kolejny przybysz mi nie przeszkodzi, a następnie nabrałem powietrza do swoich płuc, powoli zanurzając się pod wodę..

*Liz's POV*

Przejęta siedziałam w salonie, czekając na powrót Nialla do środka. Byłam wściekła. Okłamał mnie. Powiedział, że ich nie zna, a teraz zachowywał się tak, jakby byli jego najlepszymi przyjaciółmi. Dlaczego to zrobił? Jeszcze niedawno myślałam, że nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. Że mimo głupich sporów, jesteśmy dla siebie jak najlepsi przyjaciele. A teraz, całkiem przez przypadek dowiedziałam się, że tak nie jest. Głośno westchnęłam, słysząc odgłos otwieranych drzwi frontowych i kierując swój wzrok w tamtą stronę. Blondyn wyszedł zza ściany, opierając się o nią z założonymi na siebie rękoma.

- Więc? Powiesz mi wreszcie prawdę?

- Jaką prawdę? - zapytał głupio blondyn, próbując się wywinąć od odpowiedzi. Ale tym razem nie dało rady, aby tak się stało. Byłam zdeterminowana do tego, aby wreszcie odkryć skrywaną przede mną prawdę. Bo zgadywałam, że z tą sprawą wiązało się to, że zeszłej nocy Niall wrócił do domu w przerażającym stanie.

- Kto to był? I dlaczego mnie okłamałeś, że ich nie znasz?

- Nie wiem co cię tak to wszystko interesuje.

- Bo jesteś moim bratem? I należy mi się prawda?

- Ugh, okej - mruknął podnosem chłopak, podchodząc bliżej mnie i przewracając oczami. Kiedy usiadł na kanapie, kontynuował. - Masz rację, to moi kumple.

- Ale czemu akurat musiałeś kłamać?

- To przez nich moja twarz wygląda jak wygląda. Wtedy mi nie wierzyłaś, ale teraz masz żywy dowód. Przyjechali mnie przeprosić.

- Och, to dobrze - przytaknęłam, uśmiechając się, co mój brat wręcz natychmiastowo odwzajemnił. Cieszyłam się, że chociaż raz był ze mną szczery. To znaczy.. Wierzyłam mu. Chociaż nie powinnam, to jednak miałam jakieś do tego podstawy, bo w końcu sama stwierdziłam, że kumpluje się z tamtą bandą od samochodów. Chociaż co to przyjaciele, którzy okładają cię po twarzy? - Tylko skąd ta broń?

Niall ciężko przełknął ślinę, będąc nieco zdenerwowanym. Mogłam doskonale zobaczyć po jego mimice, że ciężko myśli nad odpowiedzią i tym, aby była najlepszą, jaka mogłaby tylko być.

- To miasto uhmm.. No wiesz, ostatnio dużo tu jest takich spraw.. No wiesz.. Jest tu tak trochę niebezpiecznie. Przezorny zawsze ubezpieczony czy coś.

- A co tu się niby dzieje? Macie jakąś mafię jak jacyś dilerzy z Meksyku, czy Rosji? - zażartowałam.

- Uhmm.. Nie.. Nie.. No co ty.

- A ty masz pistolet w domu? - zapytałam zaciekawiona, zakładając nogę na nogę. 

Blondyn przygryzł wargę, drapiąc się po policzku, a na jego twarzy ponownie pojawił się dokładnie taki sam wyraz, co kilka sekund temu.

- Tak? - zapytałam, upewniając się co do swojej racji, na co chłopak w odpowiedzi tylko kiwnął głową. Uśmiechnęłam się szerzej.

- Nauczysz mnie strzelać?

- Co? - zapytał Niall, mrugając raz po raz oczami w niedowierzaniu. Cicho się zaśmiałam.

- Nauczysz mnie strzelać? 

- Serio? - chłopak uniósł brwi, ciągle będąc niesamowicie zdumionym moim pytaniem.

- Tak, serio - odpowiedziałam, powodując jego głośny wybuch śmiechu. Cicho westchnęłam. Myślałam, że chęć nauki strzelania nie było czymś dziwnym. Ale widocznie się myliłam. Chociaż.. dla mojego brata wszystko było dziwne. Bo on był dziwny.

Missed Call (Harry Styles fanfiction) [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz