Kiedy zobaczyłam, że Harry z ogromnym szokiem na twarzy obrócił się, wystąpiłam zza niego, chcąc dowiedzieć się co spowodowało jego zachowanie, ponieważ całkowicie zasłaniał mi widok na wejście do pokoju. W chwili, gdy zobaczyłam dwóch uzbrojonych policjantów moje oczy się rozszerzyły. Kompletnie nie miałam pojęcia co oni tu robili.
- Jest pan zatrzymany pod zarzutem uprowadzenia Elizabeth Horan. Ma pan prawo do wskazania osoby, którą mamy powiadomić o pana zatrzymaniu - powiedział jeden z funkcjonariuszy, łapiąc Harry'ego za ramię i popychając na ścianę. - Proszę ułożyć ręce za głową.
Przecież nie mogli go zabrać. To nie mogło dziać się naprawdę. Zaczęłam panikować, nie wiedząc co zrobić. Musiałam ich jak najszybciej powstrzymać. Nie mogli go wsadzić, bo byłam pewna, że ta sprawa zostałabym połączona z setką innych, za które Harry był oskarżony i koniec końców dostałby dożywocie. Mój mózg zaczął intensywnie pracować nad wymyśleniem jakiejś dobrej wymówki.
- Nie, nie, panowie się mylą - poinformowałam ich, próbując jakoś odciągnąć jednego z policjantów od szatyna, który mogłam przysiąc, pierwszy raz w życiu był przerażony, gdy wykonywał polecenie funkcjonariusza. Mimo wszystko w jego oczach, które kątem spoglądały na mnie, byłam w stanie ujrzeć nutkę zaskoczenia. Byłam pewna, że nie spodziewał się tego, że stanę w jego obronie. - Nikt mnie nie porwał, przysięgam. Ja sama uciekłam z domu. - oznajmiłam, zręcznie improwizując. Mężczyzna, który właśnie zakładał kajdanki na nadgarstki Harry'ego, puścił go i odwrócił się w moją stronę. Obydwóch policjantów patrzyło na mnie z zaciekawieniem, a ja czułam, że muszę kontynuować. - Bo.. bo.. Bo rodzina nie pozwoliła mi być z Harrym i no.. wie pan..
- Ach ta młodzieńcza miłość. Jest silniejsza od wszystkiego - odezwał się funkcjonariusz, stojący przy drzwiach. Widziałam, że podśmiewał się pod nosem. - Ale i tak panienka musi jechać z nami. Rodzice się martwią.
- Dobrze - kiwnęłam głową, a następnie posłałam uśmiech w stronę Stylesa. Byłam zadowolona, że bez kłopotu udało mi się wywinąć z tej sytuacji. Wydaje mi się, że on też był dumny ze mnie. Pokazałam mu, że nie jestem taka bezradna i głupia jak jeszcze jakiś czas temu myślał.
- Przepraszamy za najście na pański dom panie Styles - powiedział jeden z mężczyzn, podczas gdy drugi zabierał mnie do radiowozu.
W drodze do samochodu zauważyłam pojazd o dobrze znajomej rejestracji. Przeglądałam mu się uważnie, bo przecież tutaj nie mogła się znajdować Alison. To było niemożliwe. Na pewno się myliłam albo zwyczajnie przekręciłam jakieś cyfry czy litery.
Siedzieliśmy tak kilka minut zanim obydwoje policjanci nie byli w środku. Kiedy wyjechaliśmy z lasu, zaczęłam czuć pewnego rodzaju pustkę. Zdałam sobie dopiero teraz sprawę, że to już koniec. Wiem, że jestem cholernie dziwna, ale.. myślę, że będę tęskniła za wszystkimi wydarzeniami z domu Harry'ego, jak i za nim samym. Dlatego niechętnie patrzyłam na znaki informujące jaki dystans pozostał nam do przyjazdu do Quincy.
Gdy już dojechaliśmy, a ja ujrzałam przed domem Nialla biały samochód, należący do moich rodziców, poczułam nagły ścisk w żołądku. Im już na pewno nie będzie dało rady wcisnąć tego samego kitu co policjantom. Za dobrze mnie znali.
- Czyli to tutaj, tak? - zapytał policjant, prowadzący radiowóz, a ja skinęłam głową.
- Tak. Bardzo dziękuję i życzę miłego dnia. Do widzenia - odpowiedziałam, wysiadając.
Powoli szłam w stronę budynku, oczekując najgorszego. Niepewnie nacisnęłam dzwonek, którego odgłos rozniósł się po całym domu. Nie minęła minuta, a drzwi otworzyły się. W nich pojawiła się moja mama. W jej oczach ujrzałam łzy, a mi zaschło w gardle. Kobieta rzuciła mi się na szyję z mocnym uściskiem, a do moich uszu dochodził odgłos jej cichego łkania.
- Mamo.. nie płacz.. Proszę - mamrotałam w jej ramię, jednak ona płakała jeszcze głośniej. Kiedy po naprawdę długim czasie odsunęła się ode mnie, zauważyłam Nialla, który stał, opierając się o ścianę z uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam gest i dopiero teraz zrozumiałam, że faktycznie tęskniłam za nimi.
*Harry's POV*
Kiedy policjanci opuścili dom wraz z Liz, czułem się rozdarty, a moje myśli ogarnął istny chaos, którego czułem, że nie jestem w stanie opanować, a co dopiero się pozbyć.
Jedna ich część, wraz z sercem, biegła ku dziewczynie i temu, że nie mam już jej obok, że nie będę mógł powtórzyć już tego pocałunku, ponieważ obiecałem sobie, że po tym wszystkim dam jej odejść i żyć normalnie. Cała sytuacja z zabraniem jej dała mi naprawdę dużo do myślenia, a ja zrozumiałem, że trzymając ją przy sobie, narażam ją na niebezpieczeństwo. Dlatego wolałem po prostu odpuścić.
Druga część moich myśli zajmowała się sprawą policji. Bo co do cholery oni tu robili? W naszym gangu to było stałą zasada, że cokolwiek by tylko się nie stało, gliny nie mogą się zjawić. Więc jakim cudem w ogóle weszli do tego domu? Przecież.. Tak, to musiała być sprawka Liama. Byłem tego pewien w stu procentach.
Zacisnąłem pięści, wręcz wybiegając z pokoju. Rozejrzałem się wokół. W środku wręcz buzowałem, nienawidziłem zdrajców. A nim Liam właśnie był. Gdzie ten sukinsyn mógł być? No gdzie? No niech ten frajer tylko się pokaże, a z ogromną chęcią dam mu powąchać moją pięść.
W pewnej chwili usłyszałem donośny śmiech Payne'a. Musiał być w tamtym pokoju na prawo. Zmierzyłem tam szybkim krokiem, powodując tym, że obcasy moich butów było słychać na całym piętrze. Byłem wściekły. Jak dotychczas uważałem go za przyjaciela, a teraz chciał wystawić mnie do wiatru.
Kiedy wszedłem do pokoju, nagle poczułem silne, męskie ręce, które szczelnie owinęły się wokół moich ramion. Spojrzałem na Liama. Wstał z krzesła, na którym spoczywał i podszedł do mnie niebezpiecznie blisko, śmiejąc mi się prosto w twarz. Miałem mu ochotę splunąć w tą jego krzywą mordę. Nie mogłem zrozumieć tego, dlaczego ktoś tak mi oddany zbuntował się i stał się moim wrogiem, knując na mnie podstęp.
CZYTASZ
Missed Call (Harry Styles fanfiction) [PL]
FanfictionLiz spędza pierwsze dwa tygodnie wakacji w domu swojego brata. I choć z początku mogą wydawać się dla niej całkowicie nudne, to jednak po pewnym czasie przekonuje się do tego, że takie nie są. Zwłaszcza, gdy odkryje tajemnicę swojego brata, która wp...