Rozdział 29

4.2K 160 10
                                    

(To prawie najkrótszy rozdział ze wszystkich, wiem. Nie chciałam tu upychać nic więcej. Swoją drogą to mi się nawet on podoba, znów pisałam go z tą lekkością co kiedyś. Dlatego jeśli pokażecie, że Was jest tu sporo to rozdział 30, czyli już ostatni, pojawi się jeszcze w tym tygodniu. :))

Z przerażeniem wpatrywałam się w przednią szybę sportowego samochodu, za którą siedział on - Harry. Rwały mną miliony uczuć, nie wiedziałam co zrobić - uciekać, czy może zostać? Zastanawiałam się skąd wiedział, że tu jestem. Byłam zdezorientowana i oszołomiona. Czułam wstyd. Nie wiedziałam, czy informować go o zdarzeniach poprzedniej nocy, czy jednak nie. Nerwowo zacisnęłam palce na materiale sukienki, ciągle spoglądając w chłopaka. Zdecydowanie, on również był zaskoczony na mój widok. Raz po raz jego oczy mrugały, a na czole pojawiły się lekkie zmarszczki, symbolizujące głębokie zastanowienie. Po chwili Styles nacisnął na klamkę samochodu i wyszedł na zewnątrz. Podszedł do mnie i głośno odchrząknął. Był równie zdenerwowany niczym ja. Wypuściłam z siebie ciche westchnienie, czułam się tak jakbym dosłownie za chwilę miała iść na stracenie.

- Dlaczego uciekłaś? - zapytał sztywno. Nie wierzyłam, że tylko na tyle go stać.

- Pytasz zupełnie tak, jakbyś nie wiedział. - Założyłam rękę na rękę i przekrzywiłam głowę na bok, patrząc gdzieś w dal za chłopakiem. Bałam spojrzeć się mu w oczy, od razu poznałby, że mam coś na sumieniu.

- Nieważne. - Chłopak pokręcił głową i poszedł w stronę samochodu. - Wsiadaj, wracamy.

- Nie chcę z tobą wracać po tym wszystkim - powiedziałam, po czym gniewnie dodałam - rozumiesz?

- Raczej nie masz nic do gadania w tej sprawie. Mówię po raz ostatni, wsiadaj.

- Bo co, bo znowu zaczniesz mnie obmacywać?!

Nastała nerwowa cisza. Harry gniewnie zacisnął palce na klamce od drzwi pojazdu, lustrując mnie wzrokiem. Przełknęłam szybko ślinę, zdając sobie sprawę z tego, że ostatni raz Styles patrzył na mnie w ten sposób naprawdę długi czas temu, bo jeszcze w jego starym domu. Musiał być naprawdę zły, jednak nie miałam pojęcia czy na siebie, czy może na mnie.

- Jak widać, ty wolisz być obmacywana przez moich przyjaciół - wycedził pod nosem, jednak na tyle głośno, abym mogła to usłyszeć. Zamrugałam kilka razy, słysząc to. Kompletnie nie wiedziałam skąd miał takie podejrzenia. Przecież on nie mógł wiedzieć nic o tym, co się wydarzyło w hotelu.

Styles otworzył drzwi, po czym wsiadł do środka. Usłyszałam dźwięk odpalanego silnika. Zaczęłam powoli stawiać kroki do tyłu, kiedy zobaczyłam, że szatyn jest już gotowy do odjazdu. Nie wiedziałam, czy mam jeszcze szansę wsiąść do środka, czy może odejść raz na zawsze. Dzisiejszy dzień był pełen tak wielu pytań, na które nie potrafiłam odpowiedzieć. Stanęłam. Przygryzłam mocno wargę i zacisnęłam oczy. Nie wiedziałam co zrobić. W duchu modliłam się, aby to wszystko było tylko głupim snem. Nagle usłyszałam dźwięk odsuwanej szyby i ten głos. 

- Wsiadasz, czy może mam cię rozjechać?

Wypuściłam głośno z siebie powietrze i odważyłam się otworzyć oczy. Wszystko wokół okazało się być takie same - budynki, samochody, stojące na parkingu, kwiaciarka, sprzedająca róże na chodniku, a także Harry, który siedział w aucie z miną mordercy - i to wszystko, okazywało się być prawdziwe. Na dodatek dopiero teraz zorientowałam się, że mnóstwo kierowców trąbi na nas, ponieważ obydwoje znajdujemy się na samym środku ulicy i blokujemy przejazd.

Wsiadłam prędko do samochodu i zapięłam pasy. Styles nawet nie raczył na mnie spojrzeć, pisał sms-a. Zdjęłam klamrę z włosów i wygodnie ułożyłam głowę na siedzeniu. Wreszcie ruszyliśmy. Kiedy tylko zamknęłam oczy, aby podarować im choć minutę odprężenia, usłyszałam głośną muzykę. Harry znów słuchał rapu. Natychmiastowo powróciłam do stanu trzeźwości i spojrzałam z wyrzutem na chłopaka.

- Mógłbyś przyciszyć?

- Jeśli ci się nie podoba to po prostu wysiądź.

- Cholera jasna. - Nerwy mi już puściły. - Czy mógłbyś być dla mnie miły chociaż przez minutę?

- Nie wiem czy już to zauważyłaś moja droga Elizabeth - oznajmił z widocznym bólem w głosie szatyn i chwilowo spoglądając na mnie, posłał mi sarkastyczny uśmiech - ale mój ostatni seans dobroci dla ciebie zakończył się moim, że tak ładnie powiem, upodleniem. 

- Ale ja.. 

- Nie mów już nic, zawiozę cię do Nialla, a potem zwyczajnie o tobie zapomnę, jak o wszystkich innych pannach w moim życiu.

- Sam mówiłeś, że nie jestem jak one - wyszeptałam, czując, że w mojej krtani zbiera się to nieprzyjemne coś, które oznajmiało, że jestem bliska płaczu. Niby nie było o nic, a jednak wiedziałam, że prędzej czy później to nastąpi.

- Myliłem się, Elizabeth.

- Nie, Harry, nie! Nie myliłeś się! - Początkowo krzyczałam, jednak z każdym następnym słowem mój głos załamywał się coraz bardziej. To było nieuniknione. 

Pierwsze łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Akurat w tej chwili, samochód się zatrzymał. Dopóki nie wyjrzałam za okno, miałam nadzieję na to, że Styles zgodzi się, abym została i mu wszystko wytłumaczyła. Niestety, rzeczywistość okazała się być brutalna. Staliśmy na parkingu na jakiejś rozpadającej się stacji benzynowej, która wyglądała tak, jakby została opuszczona już jakieś dwadzieścia lat temu. Rozejrzałam się w miarę możliwości i zauważyłam, że niedaleko nas stał dobrze mi znajomy samochód, który należał do.. mojego brata.

- Wysiadaj, Horan jest w środku - oznajmił oschle Harry, rzucając na mnie okiem i opierając przy tym rękę na kierownicy. Wciąż nie zgasił silnika. - Zawiezie cię do twojego domu do Bostonu. 

- Harry.. Ale po tym wszystkim?

- Nie było żadnego pierdolonego wszystkiego, wysiadaj! - krzyknął Harry, a ja zadrżałam. Pokiwałam niepewnie głową, a łzy ponownie zaczęły mi lecieć. To było pewne, Styles mnie już nie chciał. Nawaliłam.

Nacisnęłam klamkę i wysiadłam na zewnątrz. Spojrzałam na samochód i na chłopaka w nim, który nawet na mnie nie spojrzał. Jedynie ruszył z miejsca i odjechał. Westchnęłam teatralnie, po czym udałam się w stronę czarnego pojazdu.

Missed Call (Harry Styles fanfiction) [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz