Rozdział XI

31 4 3
                                    

~11

   W głowie miałam pustkę.

   — To dlatego ja chcę walczyć. — To były najbardziej szczere słowa, jakie udało mi się z siebie wydusić. — Chcę walczyć o ciebie.

   W każdej chwili mógł pęknąć, nie chciałam zostawić go po tym, czego się dowiedziałam. W końcu wyrzucił z siebie ciążący na jego sercu ogromny żal. Było mu lepiej. Musiałam go wspierać za wszelką cenę.

   Tak bardzo byłam z niego dumna. Poradził sobie z ziemskim piekłem, jakie zgotowała mu jego własna matka. Bez niczyjej pomocy dokonał niemożliwego. Pogodził się z tym.

   Podziwiałam go.

   — Nie chcę ci robić nadziei, teraz, kiedy wszystko już wiesz — powiedział i wstał z dywanu.

   — Kiedy miałam sześć lat, mój tato uderzył mnie tak mocno, że straciłam przytomność. Prawie wylądowałam w szpitalu. Mama do tej pory nic nie wie, bo była wtedy w pracy za granicą. — Postanowiłam się zwierzyć ze swojego życia. Nie zawsze idealnego.

   Spojrzał na mnie. W jego oczach gościł ból i współczucie. Na pewno mnie rozumiał. Ja nie mogłam rozumieć go tak samo.

   — Musimy się mierzyć z trudnościami, to dzięki nimi stajemy się silniejsi. Pokonujemy stawiane przez siebie ograniczenia. — Gula w gardle, która pojawiała się razem z płaczem, przybierała na sile.

   — Jesteś silniejsza, niż się spodziewasz — zapewnił.

   — Skąd wiesz? — Patrzyłam, jak wychodzi z pokoju. — Gdzie idziesz?

   — Idę wziąć prysznic, zaraz wrócę.

   Wszedł do łazienki. Ja w tym czasie poszłam do salonu i znów zaczęłam przyglądać się zdjęciom.

   Kobieta z najmniejszej fotografii znów wypatrywała się we mnie czarnymi oczami, a krucze włosy oplatały jej twarz. Rysy twarzy, uśmiech... Skąd ja ją znałam? Może była aktorką?

   Reszta postaci też wydawała się znajoma, jakby nowsza, a równocześnie o wiele starsza. Tak, to ta pewno rodzina z serialu.

   Zaczęłam rozmyślać o moim życiu. Analizować.

   Nie zorientowałam się, że Emmanuel przez dłuższą chwilę przy mnie stał i wpatrywał się, co robię. Poczułam pustość w żołądku jakby przyłapana na czymś wstydliwym. Ja przecież tylko patrzyłam na ramki ze zdjęciami.

   — To jedyne zdjęcia, jakie mam z przeszłości. Tak, matka też tu jest — odchrząknął i stanął bliżej mnie. Wyczułam przyjemny zapach wody kolońskiej. Robiłam głębokie wdechy. Miał na sobie szary, obcisły T-shirt i czarne dresy za kostki. Jego włosy były świeżo umyte, roztargane i o bardziej intensywnej czarnej barwie. Zrobiło mi się głupio, bo ja przez cały dzień nie umyłam nawet rąk, przez co pewnie nie pachniałam, a już na pewno nie wyglądałam kusząco.

   — Masz tu matkę? — zapytałam cicho, a on przerwał mi i pokazał palcem na czarnowłosą osobę o bladej cerze i nieobecnym spojrzeniu. To na kobieta.

   — Nazywała się Nina — powiedział, a mi zrobiło się słabo. Przypomniała mi się rozmowa ciotek Teresy i Marii. Zbieg okoliczności? — Ale nawet nie wiem jak miała na nazwisko — kontynuował. — Kiedy z nią mieszkałem, dowiedziałem się, że jej stare nazwisko, którym wtedy się posługiwała, było fałszywe. Znam tylko jej imię i mam kilka zdjęć z jej młodości.

   — A co z resztą ludzi na tych zdjęciach? — zapytałam mimo ogromnej chrypki, która mnie dorwała.

   — To jej znajomi. Chyba — oznajmił. — Właściwie nie znam tych ludzi.

   — Dlaczego trzymasz jej zdjęcia? Chcesz na nie patrzeć i... — Zrobiło mi się słabo. Ja na jego miejscu schowałabym te fotografie na koniec mieszkania, za zimowymi kurtkami, między nieużywanymi kocami. Co ja mogłam wiedzieć.

   — To tylko zdjęcia. Przypominają mi, że kiedyś miałem rodzinę. Najbardziej nienormalną, jaka może być, ale rodzinę. Kiedy będę na łożu śmierci, będę miał satysfakcję z tego, że je spalę, razem ze swoim popieprzonym życiem — powiedział z grobową miną, po czym dodał. — Często w ten sposób fantazjuję — zaśmiał się, więc i ja się uśmiechnęłam, co przyszło mi z ogromnym trudem.

   Odprowadził mnie do domu. Protestowałam, bo bałam się, że ktoś mógłby nas zobaczyć. Jednak on upierał się, że jest zbyt ciemno, zbyt niebezpiecznie, żebym mogła wracać sama.

   Kiedy weszłam do mieszkania, rodzice oglądali film dokumentalny.

   — Gdzie ty byłaś tak długo?! — krzyknęła mama, choć uprzedzałam ją, gdzie idę i że mogę wrócić późno.

   — Mówiłam, że będę u Nataszy. Ten projekt zajął nam dużo czasu, w dodatku jeszcze nie skończyłyśmy — zaczęłam się tłumaczyć.

   — Nie widzisz która godzina?! — Dopiero teraz spostrzegłam, że rodzice byli w pidżamach, a zegar wskazywał dwudziestą trzecią. — Będę się musiała jeszcze zastanowić, nad twoim powrotem na balet! Z takim zachowaniem nawet o tym nie marz!

   Przypomniałam sobie o balecie. Chciałam wrócić. Chciałam na nowo odkryć pasję, którą ukrywałam przez miesiące.

   — Okej, nie będę utrudniać wam życia — odburknęłam. — Dobranoc.

   — Zastanów się, co robisz! — upomniała mnie mama, kiedy ja byłam już w łazience.

   Gorący prysznic obmywał mi ciało, a ja miałam spalone wnętrze. Kręciło mi się w głowie. W ciągu tygodnia skomplikowało mi się całe życie. Czy był to najgorszy tydzień? Zdecydowanie nie.

   Emmanuel dodał mi wiary, pokazał na swoim przykładzie, że można pokonać najgorsze lęki i wspomnienia przeszłości, jeśli się tylko chce, jeżeli ma się wewnętrzną siłę.

   Nina była matką Emmanuela. Czy miała ona związek z tajemniczą Niną, o której wspominały ciotki? Czy to wszystko jest w ogóle powiązane?

   Całą noc nie spałam, więc rano byłam bardzo nieobecna.

   — Kochanie, dobrze się czujesz? — Jedliśmy razem śniadanie, kiedy mama zaczęła swoje przesłuchanie. — Pewnie rozbiera cię grypa. Zawsze bierzesz, tak jak proszę, tabletki, które ci zostawiam?

   — Tak, mamo — odpowiedziałam plączącym się językiem.

   Niespodziewanie z mojego tostu zaczął kapać dżem.

   — Zostajesz dzisiaj w domu, tato zaraz pójdzie do apteki po jakieś leki dla ciebie — oznajmiła. Ojciec nie wyglądał na zadowolonego.

   — Helen, muszę być dzisiaj szybciej w pracy, bo oddaję ważny projekt – powiedział, odchodząc od stołu.

   — Chyba pięć minut nie zrobi różnicy, Artur — prawie krzyknęła mama.

   — Owszem, zrobi — odburknął tato i wyszedł z domu, zabierając teczkę.

    Od niedawna tato zaczął pracę w firmie od dostarczania przesyłek, zajął tam wysokie stanowisko. To właśnie od tego momentu rodzice coraz częściej się kłócą.

   Kiedy wyszedł z domu, mama powiedziała w złości:

   — Widzisz, jakiego masz ojca?

   — A dajcie wy mi już wszyscy święty spokój! — krzyknęłam i szybkim krokiem skierowałam się do swojego pokoju.

   Czekałam, aż mama wyjdzie do pracy, leżąc w łóżku i nucąc piosenkę z radia. Kiedy zamknęły się za nią drzwi, poszłam do pokoju rodziców.

   Na środku stało ogromne staroświeckie łóżko. Wielka szafa, trzy komody i szuflady do kompletu. Do pomieszczenia wpadało dużo światła dzięki ogromnemu oknu, przyozdobionemu zasłonami i firanami.

   Już dawno o tym myślałam.

   Zaczęłam szukać zdjęć rodzinnych. Szukałam nieznajomej Niny.

Mały chłopiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz