Rozdział XVI

22 5 0
                                    

~16

   Usiadłam na krześle przy biurku i zaczęłam nerwowo układać zeszyty.

   W głowie kotłowało mi się od myśli i podwyższonej temperatury, którą powodowały leki.

   Emmanuel zmienił moje życie. Co on narobił?

   W jednej chwili nabrałam dawnej ochoty na alkohol. Chciałam się schlać i zapomnieć o troskach. To właśnie dlatego dwa lata temu pogorszyły się moje relacje z rodzicami. Wtedy zeszłam na „złą drogę" i imprezowałam z Idą i Mirką przez całe weekendy. To jest pewnie powodem, dla którego te dwie się ode mnie odwróciły. Bo nie jestem już taka, jaka byłam w gimnazjum.

   Czas, kiedy miałam trzynaście, czternaście i piętnaście lat był dla mnie najgorszym czasem. Zostałam zmuszona do wypisania się z baletu, pogorszyłam swoje oceny, piłam, paliłam, ćpałam.

   W trzeciej klasie gimnazjum poznałam Nataszę, to dzięki niej w porę się ogarnęłam.

   Jednak teraz, wewnętrznie czuję tęsknotę za tą wolnością. Niczym się nie przejmowałam, olewałam każde słowo, które sugerowało mi zmianę.

   Wtedy nie spodziewałabym się, że będę tu, gdzie jestem.

   Wtem, zadzwonił dzwonek do drzwi.

   Cholera.

   Zbyt raptownie podniosłam się z krzesła. Zabolały mnie żebra od szybkiego wdechu.

   Kulejąc, podpełzałam do przedpokoju.

   Przekręciłam zamek i wpuściłam Emmanuela do środka.

   Jego twarz miała inny niż zwykle wyraz. Wyglądał na przestraszonego, a zarazem roznosiła go energia.

   — Co się dzieje? — rzucił, kiedy zamykałam drzwi.

   — Chodź, lepiej będzie, jak usiądziesz — zignorowałam jego pytanie i zaprowadziłam go do salonu.

   Błąkałam się po pokoju w dresach i ogromnym T-shircie. Po chwili również usiadłam. Ponieważ nie wiedziałam co zrobić z rękoma, włożyłam je do kieszeni. Kiedy się denerwuję, okropnie pocą mi się ręce.

   Emmanuel miał na sobie czarny płaszcz zimowy, a jego szyja owinięta była szarym szalikiem. Dopiero teraz spostrzegłam, że w przedpokoju ściągnął buty.

   — Lukrecja, denerwuję się — zaczął mnie pospieszać.

   — Chcesz, żebym od razu przeszła do sedna? — zapytałam, patrząc na kwiaty zdobiące stół. Spaliłabym się ze wstydu, gdybym wtedy popatrzyła mu w oczy.

   — Tak, myślę, że tak byłoby najlepiej — odparł.

   — Byłam z tobą w ciąży — poinformowałam łamiącym się głosem. Było mi trudno o tym mówić, szczególnie w formie przeszłej. Tym razem popatrzyłam mu w oczy i zobaczyłam strach, wręcz przerażenie.

   — Jak to „byłaś"? — Miał szeroko otwarte oczy, ale wzrok nieobecny.

   — Ja... — Nie chciałam kolejny raz płakać, kontynuowałam więc. — Poroniłam.

   Nie odzywał się przez kilkadziesiąt sekund.

   Byłam świadoma, że ta informacja wywarła na nim ogromne wrażenie. Szczególnie przez wzgląd na naszą sytuację.

   — Ono... To znaczy, można było coś zrobić? — zagaił zdekoncentrowany.

   Nie zastanawiałam się nad tym. Czy gdybym od razu poszła do ginekologa, powiedziała rodzicom, czy Emmanuelowi, moje dziecko by żyło?

   Jaką potworną egoistką byłam, myśląc tylko o sobie, o swoim „bezpieczeństwie", „przestrzeni prywatnej". Przecież prędzej czy później wszystko by się wydało, ja mimo to brnęłam po cienkim lodzie bez względu na konsekwencje.

   Jak wyglądałoby teraz moje życie, gdybyśmy wtedy nie uprawiali seksu?

   — Nie wiem — odparłam zgodnie z prawdą.

   — Lukrecja, tak mi przykro, ale... — Chwila przerwy, widać bił się z myślami. — To dobrze, że się nie urodziło.

   Tego się nie spodziewałam. W jednej chwili straciłam grunt pod nogami. Nieświadomie miałam nadzieję, że Emmanuel pocieszy mnie, razem będziemy ubolewać nad stratą dziecka. Nawet jakby było chore, zrobilibyśmy wszystko, aby było szczęśliwe.

   — Nie mówię, że to w porządku, że umarło, ale może samo nie chciało, nie mogło żyć — kontynuował. — Jesteśmy spokrewnieni, Lukrecja, nasze dziecko byłoby chore.

   — Wyjdź — rozkazałam, spoglądając na niego. — Wyjaśniłam ci, co się stało, teraz możesz wyjść.

   — Lulu, nie zrozum mnie źle... — Jego głos przybrał błagalny ton.

   — Zaraz przyjadą moi rodzice, lepiej, żeby cię tu wtedy nie było — oświadczyłam drżącym, ale pewnym głosem. Wstałam z fotela i wskazałam na drzwi.

   — Lukrecja, masz we mnie wsparcie, musisz to wiedzieć. A teraz odpoczywaj — odezwał się Emmanuel i skierował się do wyjścia.

   Opuścił dom, ja zamknęłam drzwi. Przed moimi oczami pojawiły się jaskrawe plamy. 

Mały chłopiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz