~18
— Zrobiłaś listę zakupów? — zapytał tato, wchodząc do mieszkania.
— Tak, przyszykuj się na duże wydatki — krzyknęłam ze swojego pokoju.
Śnieg sypał od kilku dni.
— Spokojnie, teraz wszystko jest na promocji — żartobliwie rzucił tato.
Mama wyjechała rano. Stwierdziła, że potrzebuje odpoczynku od rutyny i wybrała się z przyjaciółkami do Czech. Miała wrócić za tydzień.
— Co się stało z tym spaghetti, które zrobiła dla nas mama? — zainteresowałam się.
— Miałem do niej zadzwonić, ale nie chcę im przeszkadzać w zwiedzaniu. Przecież Praga nocą jest taka piękna.
— Czyli jedziemy?
— Gdzie?
— Do Pragi. No chyba naturalnie, że do sklepu, nie mamy co jeść! — jęknęłam i włożyłam buty.
W drodze do supermarketu słuchałam muzyki z telefonu. Kołysałam się w przód i w tył przy energicznych dźwiękach rocka.
Pamiętam, kiedy miałam sześć lat, tato uderzył mnie za to, że ściągnęłam pudełko z cukierkami z szafki kuchennej. Prawie wylądowałam wtedy w szpitalu. Mama w tym czasie była w pracy za granicą, do tej pory nic nie wie o tym incydencie.
To był jeden jedyny raz, ale wyrzucam mu to do dziś. Chyba nigdy do końca mu nie wybaczę. Miał wtedy ogromne wyrzuty sumienia, przekupił mnie pluszowymi miśkami i wymarzoną lalką Barbie.
W sklepie było tłoczno. Gdzieniegdzie pomiędzy półkami z produktami leżały porozrzucane ulotki, papiery i opakowania.
Czasami miałam wrażenie, że w ludzi w czasie wyprzedaży wstępował jakiś „duch promocji", który kazał im bez względu na wszystko, wykupić jak największą ilość rzeczy, za jak najmniejsze pieniądze.
Wyciągnęłam kartkę z listą zakupów.
— Tylko najpotrzebniejsze produkty, pamiętaj — upomniałam tatę, który kierował się w stronę koszyka.
— Tak jest — zapewnił.
Z trudem wcisnęliśmy się w tłum ludzi. Pierwszą pozycją na kartce była wędlina. Powiedziałam tacie, że idę wybrać jakieś mięso, a on w tym czasie miał poszukać makaronu i ryżu.
Nienawidziłam zapachu sklepów. Przyprawiał on mnie o nudności. Wszystko mieszało się ze sobą, tworząc niespójną całość. Ohyda.
Wybrałam kilkanaście plasterków salami i kilkadziesiąt plastrów szynki, po czym obrałam kurs na poszukiwanie taty.
Przeszłam blisko działu z płatkami śniadaniowymi i zgarnęłam z półki przecenioną paczkę czekoladowego musli. No cóż, widocznie i na mnie zadziałał szał wyprzedaży.
Już traciłam nadzieję, że znajdę tatę żywego w tym rozgardiaszu, aż nagle spostrzegłam, że przy dziale z serami zrobił się większy tłok, a ludzie lgnęli w tamtą stronę. Najpierw pomyślałam, że wystawili nowe rodzaje serów do degustacji, ale usłyszałam krzyki. Nerwowe nawoływania mojego ojca.
Szybkim krokiem skierowałam się w tamtym kierunku. Zaczęłam przepychać się przez tłum gapiów, żeby samej zobaczyć, co się dzieje.
Wiedziałam, że mój tato miał ukrywaną siostrę bliźniaczkę, ale co miałam zrobić z tą informacją? Od czasu, kiedy znalazłam dokumenty upewniające mnie w tym, postanowiłam trzymać buzię na kłódkę i spróbować kiedyś znaleźć Ninę.
Nie wiedziałam, że będę miała okazję spotkać ją tak szybko.
Przy moim tacie stała blada kobieta o kruczoczarnych włosach i węgielnych oczach. Była ubrana w za dużą kurtkę i kremowe oficerki. Włosy były tłuste i niedbale związane w koka. Dopiero po kilku sekundach spostrzegłam, jak bardzo jest ona podobna do mojego ojca. Później zorientowałam się. To była Nina.
Wymachiwała rękami i krzyczała. Miała wytrzeszczone oczy i niepokojący wyraz twarzy. Tato tylko stał obok i napominał ją, co chwilę powtarzając słowa: „Uspokój się, wariatko".
— Co się tu dzieje?! — Stanęłam pomiędzy nimi, kiedy jeden mężczyzna wspomniał coś o ochroniarzu, który już miał iść w tę stronę.
— Lukrecja, lepiej się odsuń, zanim ta kobieta coś ci zrobi — ostrzegł tato.
Popatrzyłam na Ninę, a ta zmieniła wyraz twarzy. Łzy płynęły jej po policzkach, a w jej oczach pojawił się prawdziwy ból. Nie mogłam jej wybaczyć tego, co zrobiła Emmanuelowi. Była jedyną osobą w jego życiu, a wykorzystywała go, sprzedawała innym mężczyznom, zrobiła coś niewybaczalnego, odrażającego. Nina była chora psychicznie.
Odsunęłam się od nich z pogardą, patrząc na kobietę. Zrozumiałam, dlaczego rodzina się jej wyrzekła. Dlaczego nikt wcześniej nie mógł wyciągnąć Emmanuela z tego bagna. Dlaczego cała rodzina nie zareagowała? Czy wiedzieli o jego istnieniu? O czym mówiły ciotki Maria i Teresa, wspominając, o okrutnej rzeczy, jakiej się dopuściła trzydzieści cztery lata temu?
— To twoja córka, tak? — zapytała Nina drżącym głosem. — Wie, dlaczego jestem taka, a nie inna? Czemu rodzina mi nie pomogła, tylko chciała wpakować do szpitala psychiatrycznego? — wysyczała. Dlaczego własny brat gwałcił mnie i przez to urodziłam potwora?! — Te słowa wykrzyczała, patrząc ojcu w oczy i robiąc niekontrolowaną minę. — O, jednak nie wiedziała? — zadrwiła.
Nie wiedziałam, co mam myśleć. Bałam się. Tak okropnie bałam się o normalne życie, którym żyłam, a które najwyraźniej odchodziło w zapomnienie. Czy wierzyłam Ninie?
Tłum ludzi wstrzymał oddech i wsłuchiwał się w słowa kobiety. Jedni szeptali, inni wymieniali spanikowane spojrzenia. Nie do wiary, że to wszystko działo się w sklepie, a nikt z obsługi nie reagował. Może takie kłótnie na dziale z serem były codziennością?
— Kobieto, opanuj się. Już tyle szkody narobiłaś naszej rodzinie! — Tato wyraźnie próbował opanować strach i złość.
— Ona musi się dowiedzieć! — ryknęła kobieta. — I zaraz wszystko jej opowiem! — Po tych słowach spojrzała na mnie i posmutniała.
Przeraziłam się samej siebie, bo było mi jej żal. Jak mogło mi być żal kogoś, kto zrobił tak karygodne rzeczy własnemu dziecku?
Nogi zaczęły mi się trząść, kiedy skierowała się w moją stronę. Zrobiłam krok do tyłu, prawie upadając na jedną z chłodziarek.

CZYTASZ
Mały chłopiec
Fiksi RemajaMały chłopiec w ciele dorosłego mężczyzny? Niektórzy nie potrafią sami dojrzeć. Potrzebna jest im pomoc, choć ta może przyjść zbyt późno. Może nie jest łatwo. Może się nie udać. Może zbyt szybko się skończyć. Miłość lekarstwem na smutki? Nie ty...