Rozdział XXI

38 5 0
                                    

~21

   — Podziwiam cię, Lukrecja — powiedziała Natasza, kiedy o czwartej nad ranem skończyłyśmy rozmawiać. Wiedziała już wszystko. Rozkleiłam się przy niej, ona też płakała. Dobrze mi z tym było. Tak jakby wszystkie problemy wypłynęły razem ze łzami.

   — To wszystko tak nagle mnie otoczyło, nawet nie zorientowałam się kiedy. — Siedziałam z nią na łóżku, byłyśmy przykryte jedną kołdrą.

   Pokój Nataszy był bardzo duży, prawie pięć razy większy od mojego. Kwiecista tapeta przykrywa każdą ścianę. Na podłogach wyłożona była dywanowa wykładzina. Łóżko stało w centrum pokoju, było dwuosobowe, przykryte żółtą pościelą. Na jednej ścianie mieściły się uchylone okna ozdobione delikatnymi firankami.

   — Nie mogę w to uwierzyć... — stwierdziła, bawiąc się brzegiem kołdry. Jej policzki były czerwone i spuchnięte. — To wszystko działo się pod moim nosem, dlaczego nic nie przypuszczałam?

   — Ja... chciałam sobie sama z tym poradzić, myślałam, że dam radę. — Zaczęłam trzeć powieki, bo przeszkadzały mi plamy na oczach. Wydawało mi się, że ich powodem było zmęczenie, ponieważ nie spałam całą noc.

   — Przecież wiesz, że możesz mi ufać! Pomogłabym ci — zapewniła, patrząc na mnie z wyrzutem.

   — Jak? Jak chciałabyś mi pomóc? — zapytałam. — Ja nawet sama sobie nie umiem pomóc.

   — Nie wiem. Spróbowałabym jakoś.

   — Dobrze mówić.

   — Wcale nie dobrze! Mam wyrzuty sumienia — oburzyła się.

   Nie odpowiedziałam nic, tylko patrzyłam tępo w przestrzeń pomiędzy ścianą obklejoną plakatami a tablicą korkową nad biurkiem. Białe plamy tańczyły przed moimi oczami, tworząc niezidentyfikowane kształty. Od ostatnich tygodni ta sytuacja się powtarzała. Dużo nie spałam.

   — Hej, wszystko w porządku? — Natasza wyrwała mnie z zamyślenia. Plamy mimo to nie znikały.

   — Źle się czuję — oświadczyłam beznamiętnie.

   — Nie spałaś całą noc. Jest... — Spojrzała na wyświetlacz telefonu. — Czwarta pięćdziesiąt! Nie wiem jak ty, ale ja spróbuję zasnąć. Nie wiem, czy mi się uda, po tym wszystkim...

   — Ja mimo wszystko się położę. Dobranoc! — poinformowałam i przyłożyłam głowę do poduszki. W tym momencie okłamałam samą siebie, bo wiedziałam, że nawet nie zmrożę oka.

   — Branoc — rzuciła i przycisnęła się do moich pleców. Po chwili usłyszałam jak chrapie.

   Resztę nocy zastanawiałam się co powiedzieć Emmanuelowi. Jak mu to wszystko przekazać? Jak wytłumaczyć się mamie? Jak zachowywać się w stosunku do ojca? Czy w ogóle wierzyć Ninie?

   Zasnęłam około siódmej. O dwunastej obudził mnie dzwoniący telefon.

   — Natasza, odbieraj ten cholerny telefon — zawyłam i schowałam głowę pod kołdrę.

   — To nie mój! — zaprotestowała i rzuciła moją komórką w poduszkę.

   — Kurwa — zdołałam tylko wydusić.

   — Co jest? — chciała wiedzieć. — To twój ojciec? Mam odebrać? — zaproponowała opiekuńczo.

   — Nie — powiedziałam nerwowo, spoglądając na wyświetlacz telefonu i siląc się na wiarygodne wyjaśnienia.

   — Kto to, Lukrecja? Kto dzwoni? — zaniepokoiła się.

   — To... Aleksander — wykrztusiłam w końcu. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że dzień wcześniej umówiłam się z nim na spotkanie. Od tamtego momentu tyle się zmieniło.

   — Czego chce ten dupek? — oburzyła się i próbowała wyrwać z mojej dłoni telefon.

   — Umówiłam się z nim wczoraj. Chciał o czymś pogadać — powiedziałam i nacisnęłam zieloną słuchawkę na wyświetlaczu.

   Natasza wyglądała, jakby w jej wnętrzu mieszał się strach i zwątpienie. Blond włosy miała związane w niedbały kok. Zielona, ogromna koszula zjeżdżała z jej ramienia, kiedy sięgała do jednego z okien, żeby je otworzyć.

   — Słuchaj, nie mogę się dziś spotkać, sorry — wymamrotałam do telefonu zaraz po odebraniu.

   — Hej. Co? Dlaczego? Czekam na ciebie w kawiarni. Chciałem się zapytać, czemu jeszcze cię nie ma. — Jego głos był potulny i spokojny.

   — Nie ma mowy, nie mogę przyjść — powiedziałam zestresowana. Dlaczego czułam stres?

   Popatrzyłam na Nataszę. Ta siedziała na brzegu łóżka i udawała mima. Kręciła głową i wymachiwała rękami. Miała przy tym zabawny wyraz twarzy.

   — Proszę, przyjdź. Poczekam na ciebie. — Usłyszałam jego głos po drugiej stronie.

   — Nie mam dziś ochoty i nastroju. — Wstałam z łóżka i poszłam do toalety, żeby umyć twarz.

   — To jest ważne. Zależy mi, żeby dzisiaj się spotkać — powiedział błagalnie.

   — Okej, zaraz będę. — Dopiero chwilę po rozłączeniu zdałam sobie sprawę, że właśnie zgodziłam się na spotkanie w cztery oczy z moim byłym chłopakiem. 

Mały chłopiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz