Nieoczekiwane pożegnanie

502 17 0
                                    



Podróż minęła szybko, szczególnie gdy umilał ją zespół Goo Goo Dolls. Zaparkowałam na swoim standardowym miejscu, niedaleko hali sportowej. Wyciągnęłam bagaże i udałam się do akademika. Drzwi otworzyła Maria, studentka czwartego roku historii sztuki i moja oddana współlokatorka. Na ten rok przygotowała sobie kolejny odlotowy zestaw kolorystyczny na swojej głowie – fioletowe włosy z różowymi końcówkami.-

- Nareszcie jesteś! – Uścisnęła mnie na powitanie. – Musiałam bronić Twojego łóżka jak dziewictwa.

- Przestań, bo jeszcze uwierzę. – Uśmiechając się pod nosem, rzuciłam torby na łóżko. – Naprawdę powinnaś uważać na to co dzieje się na twojej głowie. Nie chcę pomagać ci w wyborze peruki przed 30.

- Ally, przestań. – żachnęła się M. - Chodź ze mną! Podobno przeniósł się do nas całkiem niezły zestaw modeli. – ćwierkała mi do ucha.

- Co? Chcesz żebym z tobą poszła ocenić, czy się nadają? – Odwróciłam się do niej uśmiechnęłam się i podparłam pod boki. – Ani mi się śni! Dopiero co przyjechałam. Daj mi odpocząć.

- Proszę. Czekałam na Twoją opinię. Całe dwa dni. – Zaczęła ciągnąć mnie za ramię. Miała minę Kota ze Shreka.

- Ok. Prowadź!

Dziewczyna podskoczyła z radości i wyciągnęła najpierw z pokoju, później z akademika, by w końcu zatrzymać się na balkonie hali sportowej. Reprezentacja uniwerku testowała nowych siatkarzy. Nowe nabytki utworzyły jedną drużynę, co ułatwiało ocenę. I nie kłamała. Nie wiedziałam, na którym z nich najpierw zawiesić oko.

- Chłopaki, mamy widownię. – Usłyszałam głos Drew, który w końcu, na ostatnim roku, dochrapał się funkcji kapitana drużyny.

Po takim powitaniu musiałyśmy zejść na parkiet. Siedzenie na górze, po tym jak nas zauważyli nie miałoby sensu – celowaliby w nas piłkami.

- Hej Drew, któryś się nadaje? – zapytała Maria spoglądając w stronę nowych studentów.

- Panowie, uważajcie, panna Vasqez chce położyć na waszych ciałach swoje artystyczne rączki. – powiedział z uśmiechem kapitan. – Co ty tu robisz, Heywood? Nie masz trupów do krojenia?

- Przyszłam popatrzeć na Twój scentrowany nos. – rzuciłam od niechcenia.

Spojrzał na mnie z lekkim niepokojem. Trzy miesiące temu, tuż przed finałami ligi, złamałam mu nos w trzech miejscach jednym uderzeniem. I byłam z tego niezwykle dumna. Zrobiłam krok do przodu, gdy on o jeden się cofnął.

- Ktoś powinien to obejrzeć. – Nadal mówiłam o nosie siatkarza. – M, jak myślisz? Do kogo go wysłać? Do Roberta, Gregora czy Ramona?

-Przy takim nastawieniu do świata to może od razu do Natalie. – stwierdziła, przyglądając się świeżakom.

Wymienieni chłopcy studiowali chemię kryminalistyczną lub medycynę sądową. Natomiast Natalie w czerwcu skończyła studia i teraz pełniła staż w miejskiej kostnicy. Cała czwórka była moimi dobrymi przyjaciółmi.

Drew rozejrzał się dookoła. Kandydaci stali z otwartymi ze zdziwienia ustami.

- Błagam was! Zamknijcie buzie. To u nich normalne. – odezwał się moja współlokatorka. – Byli prawie-parą.

- Wychodzimy. – Odwróciłam się do dziewczyny. – Drew, weź ich wszystkich. I zrezygnuj z funkcji. Każdy z nich jest lepszy od ciebie. – rzuciłam na odchodne.

Wyszłyśmy z hali żegnane śmiechem chłopaków z drużyny. Tuż za drzwiami odezwał się mój telefon. Sygnał wiadomości związany z moim osobistym projektem.

- O co chodzi? – zapytała Kara.

- Oferta specjalna. Nic ważnego – odpowiedziałam szybko.

Maria w tym czasie zaczęła opowieść o corocznej imprezie na powitanie nowego rocznika dziewczyn do rwania, organizowaną przez bractwo Yappie.

Na schodach prowadzących na nasze piętro roztrąciłam grupę pierwszoroczniaczek. Włączyłam na wszelki wypadek program maskujący IP. Tuż przed zakończeniem poprzedniego roku akademickiego włamałam się na serwer Wydziału Nauk o Zdrowiu i Genetyki Uniwersytetu Culvera, zostawiając małą prośbę. Moja dłoń ponownie zacisnęła się na medalionie mamy. Miałam nadzieję, że ten ktoś odnajdzie plik z prośbą o rozpoczęcie symulacji terapii, którą opracowałam z myślą o babci. Tak bardzo nie chcę zostać sama.

- Na pewno nie chcesz iść? - Spojrzałam na Marię. Szykowała się na imprezę w domu bractwa Sigma Kappa Delta – przyszłych władców Wall Street. Wymówiłam się bolesnym okresem, co przyjęła z uśmiechem zrozumienia – wiedziała jak reaguję na członków SKD. A po jej wyjściu będę miała całą noc na zapoznanie się z zawartością szkatułki.

- Do zobaczenia rano. – powiedziała M i zamknęła drzwi.


**************

Witajcie,

nowy rozdział trochę później niż planowałam, ale myślałam, że uda mi się go trochę przeredagować. Z planów jednak nic nie wyszło.

Dziękuję serdecznie Igulec9 i Badlsiax za oddane głosy.

Pozdrawiam,
Arwen.

So, my real name is...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz