Leśny dwór

204 6 0
                                    

- Steve, mógłbyś. – Wyciągnęłam w jego stronę dłoń, w której trzymałam kluczyki.

- Źle się czujesz?

- Jestem niewyspana. To wszystko. – Przyznaję się bez bicia, chciałam go zbyć.

Wsiadłam do auta. Obserwowałam Steve'a w bocznym lusterku. Zaczęłam mieć wątpliwości.

Jest żołnierzem. Zawsze wykonuje rozkazy.", odezwał się głos w głowie, „Powie wszystko Fury'emu."

Z drugiej strony musisz z kimś porozmawiać.", teraz rozsądek zdecydował się odezwać, „O snach, o poszukiwaniach rodziny, której może nie być."

Oparłam głowę o chłodną szybę. Zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam trzask zamykanej klapy bagażnika i otwierane drzwi kierowcy. W końcu ciszę przerwał Steve.

- Zapłacę każdą sumę, by poznać Twoje myśli. Proszę, powiedz co się z Tobą dzieje?

Czułam jak samochód zjeżdża ze żwirowej drogi na asfalt. Wzięłam głęboki wdech. Policzyłam do pięciu i wypuściłam powietrze. Raz się żyje.

- Chyba śniłam o swojej rodzinie. – wypaliłam.

- Córce Peggy? – zapytał. – Madeleine?

- O biologicznych rodzicach. – Otworzyłam oczy i spojrzałam na Steve'a. – To wszystko przypominało pokręconą wersję „Silmarilliona" z elementami Trylogii Prequeli.

- Co?

- To książka i filmy. – wyjaśniłam. – Ale ja nie o tym. Sen zmieniał się jak kalejdoskop. Najpierw widziałam parę, Króla i Królową...

- Pamiętasz ich imiona? – zapytał Steve.

- Niestety nie. – odpowiedziałam. – Chociaż pojawiła się tam dziewczyna o imieniu Siggurda. Czy to...

- Jak wyglądała?

- Wysoka. Blondynka. Więcej nie pamiętam.

- Siggy była wysoką blondynką, ale to niczego nie dowodzi. – Posłał mi krótkie spojrzenie. – Mam pomysł. Kiedy dojedziemy na miejsce sprawdzimy historie, o których wspominała Siggy. W dokumentach muszą być też papiery adopcyjne. Przecież nie mogłaś pojawić się znikąd?

- Nie jestem tego taka pewna.

Steve posłał krótkie spojrzenie, za którym czaiło się pytanie.

- Niedawno w dość niezwykłych okolicznościach otrzymałam od Babuni list. Napisała w nim, że policjanci znaleźli mnie w Central Parku w kamiennej kołysce.

Steve zaczął się śmiać.

- Steve, zjedź na bok, proszę. – powiedziałam, kiedy poczułam, że do oczu napływają mi łzy.

Kiedy zatrzymał samochód, wyskoczyłam z auta i otworzyłam bagażnik. Wyjęłam swoją torbę. Wtedy Steve zablokował mi drogę.

- Przepraszam. – Zabrał mi torbę. Odstawił ją obok siebie.

Przez kilka sekund nie wiedziałam co robić. Chwilę później Steve zamknął mnie w szczelnym uścisku. Czułam jak łzy spływają mi po policzkach. Oddychałam szybko, a przez ciało przechodziły fale szlochu. Zacisnęłam dłonie na klapach płaszcza Steve'a. Mężczyzna kołysał mnie delikatnie. Jednostajny ruch sprawił, ze zaczęłam się uspokajać.

- Wybacz mi, proszę. – powiedział cicho Steve.

- A jak nie, to co zrobisz? – zapytałam opierając czoło o jego tors.

So, my real name is...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz