Pustynna burza

85 4 1
                                    

Na poziomie tunelu, agent Jordan bezceremonialnie wpakował mnie na pakę jednej ze stojących przy platformie załadunkowej ciężarówek. Zatrzasnął klapę. Krzyknął i skinął na kierowcę.  Silnik zaturkotał krótko. Hamulce sapnęły. Pojazd powoli potoczył się w stronę pustyni. Podeszłam do tylnego panelu kabiny kierowcy. Próbowałam otworzyć okienko w przegrodzie. Walnęłam też pięścią kilkukrotnie w metalową przesłonę. Nic nie zadziałałam. Krzyknęłam do kierowcy:

- Muszę porozmawiać z Hill lub Bartonem. To ważne. Wiem...

Tunelem zatrzęsło. Pojazd podskoczył jak na wyboju. Straciłam równowagę. Uderzyłam plecami w najbliższą skrzynię. Kiedy udało mi się wstać zobaczyłam jak tunel wypełnia błękitna energia. Zbliżała się do "mojej" ciężarówki coraz szybciej.

Oddychałam szybko. I płytko. Niebieska cienkimi strużkami zaczęła oplatać moje ramiona.  Siatka błękitu nagle zniknęła. Za to wypełniła energią moje ciało. Byłam zbyt zaabsorwowana niesamowitym zjawiskiem z własnym udziałem, że nie zauważyłam ani nie usłyszałam tego co działo się w tunelu. A właściwie z tunelem. Moją uwagę przykuł huk spadających odłamków skalnych, odrywających się jeden po drugim od sklepienia.  Działałam instynktownie. Wyrzuciłam dłonie w kierunku wylotu tunelu. Po chwili poczułam świeże,  chłodne powietrze m. Zaskoczona usiadłam na najbliższej skrzyni.

Dopiero teraz uświadomiłam sobie, co może dziać się z kierowcą. Zeskoczyłam z paki. Pobiegłam do szoferki.

- Wszystko w porządku? - Wdrapałam się na oponę i zajrzałam do środka.  Kierowca był sinozielony.

Skinął głową. I stracił przytomność.

Poczułam wstrząs. Kilkaset metrów od miejsca, w którym stałam zobaczyłam ogromny obłok kurzu. Jednak nie to było najważniejsze.

W kabinie leżał nieprzytomny agent. A ja byłam w szoku. To nie było dobre połączenie.

- Dobra Heywood. Weź głęboki oddech - powiedziałam na głos. - Masz nieprzyjemnego do zbadania.

Obiegłam pojazd. Otworzyłam drzwi pasażera. Wdrapałam się do kabiny. Przytknęłam dłoń do jego szyi. Puls był mocny. Zbliżyłam ucho do jego ust. Oddychał. Musiałam tylko go zabezpieczyć. Szybkie badanie metodą "na oko" nie wykazało ran. Sprawdziłam jeszcze czy nie ma złamań. Nie wykazały żadnych urazów. Będę musiała poczekać, aż się obudzi. Ale mogłam delikatnie położyć go na kanapie.  Podłożyłam pod jego głowę zwinięta kurtkę.

Zeskoczyłam. Zamknęłam drzwi. Szybko sprawdziłam co wiózł na pace. Niestety nic, co aktualnie mogło się przydać.

W końcu poczułam zimno pustynnej nocy. Szybko wróciłam do wnętrza kabiny.

Chwyciłam za radio leżące na desce rozdzielczej radio. Odpowiedziała mi głucha cisza.

Spróbowałam uruchomić silnik. A nic się to nie zdało.

Wściekła walnęłam pięściami w kierownicę.

Przez deskę rozdzielczą przebiegły iskry niebieskiej energii. Silnik zaskoczył. Włączyły się reflektory.

Smuga energii przebiegła po ziemi. Uruchamiały się silniki w kolejnych pojazdach. Dwa... trzy... Naliczyłam dziesięć.

Zauważyłam jak z paki jednego z nich zsiada grupa ciemnych sylwetek. Grupa szturmowa. Jeden z członków kierował się w moją stronę. Opuściłam szybę.

- Wszystko w porządku?
- U mnie jak najbardziej. Ale ten ma problem. - Wskazałam na nieprzytomnego kierowcę.
- Tu S.T.R.I.K.E Team Sierra... jesteśmy bezpieczni. Czterdzieści osiem osób. Północny-zachód od wejścia. Sto stóp od krawędzi zapadliska. Jeden nieprzytomny... - Odwrócił się. Zaczął składać raport.

W tym czasie kierowca odzyskał przytomność. Jego jęk zwrócił moją uwagę.

- Wow, spokojnie - powiedziałam. - Jesteś w bezpiecznym miejscu.
- Hmmm? - Spojrzał nieco nieprzytomnie.
- Hej, Team Sierra - krzyknęłam za żołnierzem. - Potrzebuję latarki. Jak najmniejszej.
- Mam glowsticka.

Z braku laku...

- Może być. - Otworzyłam drzwi kierowcy i wyciągnęłam rękę. Patrzył niechętnie. wskazałam głową na kierowcę. - Muszę go zbadać.

Sięgnął do wewnętrznej kieszeni kamizelki. Przełamał pręt. Potrząsnął nim. Mieszanka chemiczna rozjarzyła się brzydkim pomarańczem.

Odwróciłam się do kierowcy.

- Proszę popatrzeć na glowsticka - powiedziałam. - I odpowiedz na kilka pytań. Jak masz na imię?

- Tom...

Po stwierdzeniu lekkiego wstrząśnienia mózgu i zaleceniu odpoczynku mogłam porozmawiać z G.I. Joe.

- Co teraz? - zadałam jedyne przychodzące do głowy pytanie.

- Za trzydzieści minut przylatują po nas - odpowiedział w typowo żołnierskim stylu.

- Poprosiłeś o wsparcie medyczne... - Spojrzałam na kolbę jego broni - ...Babe?

- Mojego dziadka tak nazywali. kiedy był w wojsku.  - powiedział z dumą. po chwili zreflektował się i odpowiedział na moje pytanie - Tak, proszę pani.

- Nie nazywaj mnie tak. By zostać nazwaną panią... - Wykonałam cudzysłów w powietrzu - ...trzeba mieć wygląd, wychowanie i pieniądze. Nie mam żadnej z tych rzeczy.

Żołnierz chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak ku mojemu szczęściu przerwał mu dźwięk nadlatujących samolotów.

**********

Hej Kochane,

udało mi się (w końcu) skończyć ten rozdział.

Ostatni rok był dla mnie niezwykle trudny.
Równocześnie w mojej rodzinie działo się dużo złych, jak i dobrych rzeczy,
W takiej ilości i częstotliwości, że dla siebie samej ledwo znajdowałam czas.

Wasza Arwen

P.S. Dziękuję, że jeszcze ktoś tu w międzyczasie zaglądał 

#Writers block is a Bitch

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 13, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

So, my real name is...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz