Gdzie to jest?

138 4 0
                                    

Steve złapał moją nogę.

- Za długi łuk. Od teraz nie bijesz się z pijanym chłopakiem w alejce za barem – Skręcił własne biodra i podciął mi drugą nogę.

Wylądowałam z głuchym jękiem na macie.

- Mam nieodparte wrażenie, że mówisz z doświadczenia.

Uśmiechnął się krzywo.

- Wstań. Od początku. To akcja w zwarciu. Bliski kontakt. Używaj łokci – Ledwo odbiłam jego łokieć. – Kolan. – Musiałam odskoczyć, by nie dostać w brzuch. – Jeszcze raz.

Odbijałam kolejne ciosy, aż nadarzyła się okazja, by przejść do kontrataku. Zablokowałam prawy sierpowy. Złapałam jego ramię i wykręciłam. Znalazłam się za jego plecami. Uderzyłam łokciem w okolice prawej nerki Steve'a. Wyprowadziłam prawy prosty w to samo miejsce. Blondyn wypchnął łokieć, próbując mnie uderzyć. Złapałam go. Okręciłam się. Chciałam uderzyć Steve'a w przeponę. Zablokował go w ostatniej chwili.

- Niezła próba – skwitował. Jego oddech połaskotał mój kark.

- Próba? – zdziwiłam się.

- Wstrzymujesz się. Co się z tobą dzieje?

- A coś ma się dziać?

- Odpowiadasz pytaniem na pytanie – upomniał blondyn. – Koniec na dziś.

Usiadłam i zaczęłam się rozciągać. Zastanawiałam się od czego zacząć.

- Jak się zdecydujesz... - Wyprowadził cios w worek bokserski.

Wstałam. Podeszłam do stanowiska, przy którym ćwiczył Steve. Przytrzymałam worek.

- Jest coś konkretnego, co chciałbyś usłyszeć?

- Jak poszło u Fury'ego? – zapytał, wyprowadzając cios. Uderzenie zmusiło mnie do cofnięcia się.

Wczorajsza rozmowa z dyrektorem S.H.I.E.L.D. przebiegła bez większych incydentów. Nie spodobała mi się rzucona jakby od niechcenia uwaga Fury'ego na temat wcześniejszego zakończenia studiów i przejścia do organizacji.

- Nieźle. – Wróciłam do poprzedniej pozycji.

Steve uniósł brwi. Przewróciłam oczami i westchnęłam.

- Powiedziałam mu o dokumentach, które przywieźliśmy. Chciał je przejrzeć. Większość z nich już widział, jednak zainteresował się listem od Siggy. Powiedział, że zrobi wszystko, by znaleźć ją. Lub jej rodzinę.

Z mojej torby dobiegł dźwięk alarmu. Przypomnienie, że mam zajęcia.

- Możemy dokończyć wieczorem? – zaproponowałam. – O dwudziestej.

************

Dochodziła siódma, a szatnia nadal była niepokojąco pusta. O tej porze pomieszczenie wypełniały pomruki niezadowolenia.

Zamknęłam szafkę.

Odwróciłam się. Za mną stał jeden z kadetów z mojej dawnej grupy.

- Hamilton, co tu ro...

Nawet nie zarejestrowałam jego ruchu. Uderzenie w brzuch wypchnęło powietrze z moich płuc, a sama wpadłam na szafki. Ból rozszedł się od łopatki po nadgarstek oraz do pasa. Sylwetka chłopaka przesłoniła większość lamp. Tylko odruchowe szarpnięcie głową uchroniło mnie przed kolejnym ciosem. Słyszałam jęk giętej blachy. Kopnęłam Jake'a w kolano, wytrącając go z równowagi. Zerwałam się na nogi. Pobiegłam do drzwi. Na moje nieszczęście otwierały się do wnętrza. Klamka była wyrwana, a zamek zasunięty i uszkodzony. Jedynym sposobem, by się wydostać było narobienie hałasu.

Hamilton poruszał się szybko i bezszelestnie. Nagle wykręcił mi prawe ramię.

- Gdzie to jest?

- O co ci chodzi? – wysyczałam.

- Gdzie...

Miałam nadzieję, że moje pytanie rozproszy go dostatecznie. Niewiele się pomyliłam.

Skoczyłam i odepchnęła się nogami od drzwi. Chłopak rozluźnił chwyt, kiedy wpadł na rząd szafek. Przetoczyłam się przez niego. Niestety przejście było zbyt wąskie. Uderzyłam głową w następny rząd szafek. Syknęłam. Zamknęłam oczy na sekundę. Mój błąd. Poczułam kopnięcie w przeponę. Na szyi zacisnęła się dłoń Hamiltona.

- Gdzie... jest... twoja...?

Każdy wyraz kontrapunktował uderzeniem. Podniósł mnie bez wysiłku. Nie dosięgałam do podłogi. Złapałam jego nadgarstek. Szarpnęłam ciałem. Chciałam się uwolnić. Było za późno. Po kręgosłupie przebiegł dreszcz przerażenia. Złota poświata ogarnęła moje ramiona. Oderwałam dłoń od nadgarstka chłopaka. Rozjarzyła się, aż osiągnęła barwę niemal czystej bieli.

Bezwładne ciało chłopaka uderzyło w drzwi. Później nastała mgła.


************************

Witajcie Kochane,

środowa niespodzianka! Rozdział sprawdzony.
Jestem zadowolona.

Jak się podobało (lub nie podobało) to wiecie co robić.

Wasza Arwen

So, my real name is...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz