Rozdział 3

235 14 19
                                    

-Ktoś chce ponieść mój plecak? Tylko nie pchać się proszę bo plecak mam jeden- zaryzykowałam jeden żarcik
-Wiesz... Taki tłum chętnych cię oblega że nie mamy szans się do ciebie dostać- zaśmiał się Lucas
-No to nie dostąpicie tego zaszczytu- uśmiechnęłam się. Całe napięcie opadło jednak nie wiedziałam jak długo utrzyma się taki luzik...
-A w sumie z kim tak intensywnie pisałaś?- spytała Kathy
-Z Łukaszem- odparłam
-A przystojny on jest?- dopytywała
-No nawet... Ale to kwestia gustu- stwierdziłam
-Ej no! Piszesz z ciachem a się nie chwalisz- zaśmiała się Willow biegnąc obok mnie
-No w piekarniku go nie było więc nie wiem czy jest ciachem- wzruszyłam ramionami
-Hah. Niezłe. Może w cukierni siedzi?- spytał Matt
Już miałam coś odpowiedzieć gdy zadzwonił telefon.
-To ten Łukasz?- spytała Kathy
-Tak więc cicho- powiedziałam i odebrałam połączenie
-No i jak tam?- spytałam
-Jest w miarę dobrze. Razem z kumplami załatwiłem transport i...- zaczął
-... Jakie załatwiłeś! Autokar porwałeś i zadowolony- w tle było słychać głos Karola
-Jak mówiłem załatwiłem transport i wieczorem powinniśmy być w okolicy Gdańska. Ile macie osób?- spytał Mandzio
-20 jak na razie. - wydyszałam (Yyy ze zmęczenia xD nie z tej drugiej myśli)
-...Zdyszana na twój głos? Oj to ona dojdzie jak cię zobaczy- wybuchł śmiechem ktoś ze znajomych Youtubera
-Mateusz to nie pora na żarty- zbeształ go ktoś inny
-Powiedzmy że nie słyszałam tego... Wracając do tematu macie jakieś plany?- spytałam
-Yhm... No właśnie ustalimy wszystko razem co ty na to?- spytał Łukasz
-Uuuuu zaprasza cię na randkę!!- krzyknęły na Kathy i Willow
-Co?! My tu o życie walczymy a tu randka? Mandzio przyjacwelu nie pora na zabawy- odpowiedział nam z telefonu Alien
-Nie było tematu...- zaczęłam się irytować
-Tia... To pogadamy tam w hangarze. Do usłyszenia- mruknął Mandzio i się rozłączył. Schowałam telefon i rozejrzałam się po hangarze. Był ogromny ale zniszczony. Szkoda...
-To co dalej?- spytał Christian stając koło Lucasa
-Pfff... Słyszałeś. Czekamy na wariatów z Warszawy- prychnął Carlos oparty o ścianę hangaru. Wydawał się taki obojętny do całej sytuacji a jednak emanował spokojem i opanowaniem. Ten jego spokój mnie intrygował i jednocześnie niepokoił. Jak można być takim opanowanym w obliczu zarazy?!
-Moim zdaniem powinniśmy wybrać lidera grupy- powiedziała Widow.
-Przecież Natalia nim jest - zmarszczył brwi mój brat
-Pfff... Ja nie wybierałam smarkacza na lidera. Poza tym ten mały szczyl nic nie wie o dowodzeniu- prychnęła Widow
-Masz problem? To wyjdź. Nikt nie kazał ci leźć za nami aż tutaj- syknęłam jednak ostrze noża przy mojej szyji szybko sprawił że ochłonęłam. W sumie ona ma racje... Mam ledwo 17 lat. Nie lubiłam pracować w grupie więc co mogę wiedzieć o dowodzeniu?
-To kto chce rządzić?- spytała wredna suka (xD tak Natalia będzie mawiać na Widow dop.red.)
-Może poczekajmy chociaż na Łukasza i jego znajomych?- spytałam zrezygnowana. Wszyscy..no prawie wszyscy skinęli głową.
-Skoro mus to mus- warknęła Widow a Carlos tylko westchnął. Ciekawa byłam kto zostanie liderem a jednocześnie się tego obawiałam. Taka wredna suka jak Widow na przywódce nie wróży nic dobrego...
-To... Zagramy w prawdę czy wyzwanie?- przerwał milczenie Matt

Post ApokaliptoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz