Rozdział 5

176 16 7
                                    

-Co cię tak śmieszy?- spytałam zdziwiona
-Ty... Taka drobna i radosna dziewczyna z pozoru a pod maską przerażona nową sytuacją dziewczynka chce przytulić się do mamy- odparł rozbawiony. Z jego postawy można wywnioskować że cała ta sytuacja go bawi...
-Zaraz ale...- zaczęłam
-Jak się dowiedziałem? Normalnie. Sam noszę różne maski więc wiem kiedy ktoś inny je zakłada. To samo z tym jak udajesz twardą- przerwał mi. Zerknęłam lekko na niego po czym wbiłam wzrok w podłogę między moimi kolanami.
-A ty czemu nosisz maski?- spytałam nieśmiało
-Bo w tym świecie nie można być prawdziwym sobą- wzruszył ramionami
-A ty jaki jesteś na prawdę?- trąciłam go
-Heh... Dobre pytanie. Tak długo udaję że sam nie wiem jako jestem bez masek- westchnął smutno
-Coś się kiedyś wydarzyło że nosisz maski?- ciągle zadawałam nowe pytania
-Za dużo chcesz wiedzieć młoda. Idź spać bo jutro dużo wysiłku nas czeka- zaśmiał się po czym zniknął równie nagle jak się pojawił. Pierwszy raz widziałam go no... Normalnego,bez maski chamstwa i wredoty. Pierwszy raz czułam że gadam z inną osobą... Westchnęłam cicho i znów zasnęłam. Nie wiem jak długo spałam ale obudził mnie bolesny kopniak
-Ała! Kurwa kogo pojebało?!- krzyknęłam masując bolący pośladek
-Natalia nie macaj sobie tyłka publicznie- zaszczebiotała słodko Widow
-Jeszcze cię kurwa dopadnę- syknęłam wstając
-Dobra zjedzmy coś i idziemy ogarnąć sytuacje. Grupa Alfa idzie pierwsza. Potem wychodzi grupa Beta a na koniec Gama!-ryknął na cały regulator Adam
-Głuchy nikt nie jest drzeć się nie musisz- prychnął Carlos. Znów był starym sobą czyli chamskim dupkiem...
-On ma racje Adam... Teraz całe miasto może tu człapać by nas dopaść- poparł go Mateusz
-Mmm... Sorry zapomniałem się- mruknął przepraszająco Adam
-Natalia jesteś jakoś uzbrojona?- spytał Łukasz stając obok mnie
-Co?- spytałam wyrwana z zamyśleń
-Czy masz broń- powtórzył Mandzio
-Tak... Dwa sztylety długości przedramienia, trzy krótkie noże, pięć ostrzy do rzucania oraz katanę. Nie licząc ostrzy na nadgarstkach- odparłam na koniec pokazując dwa ochraniacze na nadgarstkach
-Niezły arsenał- zaśmiał się klepiąc mnie po ramieniu
-Za pięć minut wyruszamy- zarządził Disu
-No a jakie plany?- spytałam
-Zabrać łódź i płyniemy do USA- odparł Mateusz
-Aha...To jak? Idziemy?- odezwała się Pyśka
-A mamy inny wybór?- spytała Widow
-Dobra zbieramy troki w drogę- powiedział Karol. Wszyscy podeszli do drzwi hangaru gotów na wszystko. Stanęłam za Mandziem który dowodził grupą w której byłam. Youtuber wziął głęboki oddech i pchnął ciężkie metalowe drzwi. Szybko wyjęłam sztylet i wyszłam za nim. Z pozoru było cicho. I ta cisza była tak niebezpieczna... Posuwaliśmy się powoli  w stronę 'Królowej Wiktorii', dużego statku wycieczkowego który stał na przystani.
-Nie podoba mi się ta cisza- szepnął Mandzio
-Mi też nie- odparłam a każdy mięsień w moim ciele drżał z napięcia.
-O czym gadamy?- krzyknął Grzesiek z tyłu. Wszyscy zamarli a po chwili usłyszeliśmy pojękiwania,zawodzenie oraz szuranie nóg
-Biegiem do łodzi! Jazda,jazda,jazda!- krzyknął Disowskyy rzucając się do biegu. Wszyscy ruszyli biegiem. Ja,Mandzio i Widow zamykaliśmy ten szaleńczy bieg. Z bocznych uliczek wybiegały zombiaki które śliniły się na myśl o świeżym mięsku

Post ApokaliptoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz