-Rozumiem mała- powiedział chłopak wstając.
-Mmm gdzie uciekasz?- spytałam
-Nigdzie. Tylko pewnie chciała byś rozprostować kości- odparł pomagając mi wstać.
-Kochany jesteś- wymruczałam robiąc kilka kroków oparta na ramieniu Carlosa.
-No dla ciebie wszystko mała- zaśmiał się cicho.
-Tylko nie mała ty...ty...olbrzymie ty- jęknęłam
-Mogę być i olbrzymem jak mnie będziesz kochać- wzruszył ramionami
-Mmm... a odbiegając od tematu. Jak daleko jesteśmy od tej felernej rzeki?- spytałam
-Ze cztery dni drogi więc spokojnie- powiedział
-Taaaaa... ale Amazonka dalej do pokonania- westchnęłam przystając.
-Nie przejmuj się. Damy radę- szepnął dp mojego ucha obejmując mnie w talii. Oparłam głowę na jego ramieniu i westchnęłam.
-Mam wrażenie że zaraz odpłynę-mruknęłam
-Pożyczyć ci łódkę?- zaśmiał się
-Nieeeeeeeeeeeeee... podusię prędzej- ziewnęłam
-Dobra śpiochu wracamy- uśmiechnął się Carlos biorąc mnie na ramiona.
-Miiiiiiisiuuuuu tylko nie upuść ula bp pscółki się zeźlą- wymamrotałam będąc jedna noga w krainie snów.
-Te twoje pszczółki nie muszą się martwić- odparł chłopak całując mnie w czoło.
Po mniej więcej 30 krokach odłożył mnie na posłanie i sam ułożył się obok mnie. Natychmiast się w niego wtuliłam i przysnęłam.Stałam w lesie...znów...słońce dopiero co schowało się za horyzontem. Zadrżałam od powiewu wiatru i rozejrzałam się. Była to niewielka polana otoczona lasem. Znałam tę polanę aż za dobrze...zazwyczaj bawiłam się tu z Maćkuem,Lucasem i Zofią.
Tym razem byłam tylko ja i Maciek...mój nienormalny w pozytywnym znaczeniu tego słowa kuzyn jak zwykle schował się gdzieś w wysokiej trawie.
-Durniu wyłaź bo mi zimno i chcę do domu!- krzyknęłam przestępując z nogi na nogę.
-Znajdź mnie kuzyneczko!- usłyszałam w odpowiedzi
-Maciek no weź! Sikać mi się chcę!- jęknęłam błagalnie
-To szukaj mnie szybciej- zaśmiał się. Nagle z za drzewa wyłonił się ON. Wysoki, łysawy mężczyzna w średnim wieku odziany w biały fartuch z plamami krwi i tasakiem w ręku. (Nie wiem czy w jakimś horrorze jest taka postać xD)
-Chłopiec nie słucha się dziewczynki? Oj nieładnie, nieładnie- powiedział przybysz cicho chwytając mojego kuzyna za rękaw po czym wyciągnął go z za drzewa.
-Zostaw mnie dryblasie!- krzyknął Maciek próbując wyszarpać się z uścisku faceta.
-Oj chłopiec używa brzydkich słów przy damie...nieładnie- mówił dalej
-Niech pan go puści!- pisnęłam. Facet spojrzał się na mnie i przejechał tasakiem po szyi chłopaka.Otworzyłam gwałtownie oczy czując odrętwienie...Znów ten koszmar, odwieczne straszydło lasu w okolicach Sztumu gdzie mieszkał mój kuzyn. Westchnęłam cicho i spojrzałam na śpiącego Carlosa. Wyglądał tak niewinnie...Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam w niebo. Słońce ukazało się nad horyzontem już jakąś...godzinę temu? Coś w ten deseń. Ostrożnie wyplątałam się z objęć ukochanego i z niemałą trudnością wstałam. Przeciągnęłam się po czym ogarnęłam wzrokiem obozowisko. Wszyscy jeszcze spali. Damian wtulony w Agnieszkę...a może ona w niego? Patka rozwalona na swym posłaniu a cała reszta w podobnych sytuacjach.
-Wstawać lenie bo dzień nam ucieka!- powiedziałam głośno. Na tyle głośno by usłyszeli mnie śpiący obozowicze, jednak na tyle cicho by nie zwabić zombiaków w naszą stronę.
-Witamy w śród żywych Nitka- wyziewał Mateusz przekręcając się na drugi bok.