Rozdział 25

75 10 11
                                    

Wędrowaliśmy dalej ustalając jak urządzimy mam talent. Potem do wieczora jechaliśmy w ciszy. Wieczorem nastała rutyna czyli robienie posłania i posiłek.
-To jak oznaczymy scenę?- spytała Kasia
-Mmmm...idę po patyki i zrobimy kontury i tyle- odparłam i wstałam od ogniska. Odeszłam kawałek w las i zaczęłam szukać grubszych gałęzi. Ni z tego ni z owego ktoś zciął mnie z nóg. Błysk ostrza śmignął w moim kierunku a fala bólu pojawiła się na policzku.
-Odpierdol się od niego szmaciaro- syknął znajomy mi głos a napastnik...czy raczej napastniczka wróciła do reszty. Syknęłam cicho i wykrzywiłam się dotykając palcami rany. Krew spływała z rany i skapywała na ubrania. Mimo wszystko uzbierałam gałęzie i wróciłam do ogniska.
-Kto ci to zrobił?!- spytali jednocześnie Lucas i Carlos widząc moją ranę.
-Rudy kurwielec- odparłam. Wszyscy spojrzeli się na Widow i Kathy.
-I nie ...nie była to Kathy- dodałam szybko. Dziewczyna westchnęła z ulgą i odsunęła się od Widow.
-Możesz to wyjaśnić?-zażądał ostro Łukasz
-Wnerwia mnie to obrywa- stwierdziła jak gdyby nigdy nic
-A niby czym?- spytał Lucas.
-Swą obecnością- prychnęła niepewnie
-Nie kłam-warknął Carlos. Pośpiesznie chwyciłam go za dłoń by nie przyjebał teraz tej rudej suczce. Ten tylko spojrzał na mnie,wziął głęboki oddech i objął mnie w ramieniu.
-Yghr...No dobra kurwa...Ta pieprzona szmata zabrała mi ciebie- fuknęła Widow Carlosowi w twarz i odeszła w swój kąt. Nikt nie wiedział co powiedzieć. A najbardziej ja... Widow kogoś kochała?? Nie...to nie możliwe...a co jeśli? Stado czarnych myśli przebiegło mi przez głowę.
-Chodź, trzeba to opatrzyć- przerwała ciszę Patrycja. "Wyrwała" mnie z ramienia Carlosa i zaciągnęła do pobliskiego strumienia. Przemywając ranę namoczoną ścierką śmiała się, że się tak krzywię.
-Też byś się krzywiła na moim miejscu- mruknęłam
-Wiem. Ale na razie przemywaj ranę a ja idę po maść byś już nie krwawiła- odparła podając mi ścierkę po czym poszła po maść. Westchnęłam tylko i ostrożnie znów obmyłam ranę. Po chwili wróciła Patrycja z maścią.
-Może trochę zaboleć- ostrzegła mnie przyjaciółka szykując się do nałożenia maści
-Czyli od chuja zaboli- jęknęłam słabo.
-Oj nie jęcz tak i graj twardą- zachichotała i nałożyła maść na ranę. Wyrwał mi się zduszony krzyk spowodowany paraliżującym bólem wywołanym przez maść.
-Tak kurwa tylko trochę- syknęłam gdy po policzku przeszły promieniujące fale bólu.
- Heh...no tak się mówi- odparła Patka
-Sadystka z ciebie- mruknęłam
-Mmm nie taka jak z ciebie- zaśmiała się
-Dobra wracajmy- powiedziałam i ruszyłyśmy do obozu. Reszta siedziała przy ognisku a Mam Talent odwołano. Usiadłam między Carlosem a Lucasem i oparłam głowę na ramieniu Carlosa.
-I jak?- spytał brat
-Od chuja boli- mruknęłam
-Bez skojarzeń- wyszczerzył się Naruciak robiąc minę rasowego zboka.
-Tylko ty masz jakieś- zgasiła go Agnieszka.
-Do spania lecim bo kurde jutro rano wstajemy- powiedział Disowskyy
-Racja- zgodziłam się wstając. Wdrapałam się na drzewo i przeciągnęłam się. Zawiał chłodny wiatr więc zadrżałam lekko.
-Komuś tu zimno bez mojej osoby-zaśmiał się Carlos siadając obok mnie
-Mmmm...może odrobinkę- szepnęłam dostając wypieków na policzkach.
-To chodź tu do mnie nitko- zaśmiał się i pochwycił w ramiona.

Post ApokaliptoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz