-Nie pierdol bo rodzinę powiększysz- odparła Patka po czym dodała-A innych znaleźć trzeba.
-Trzeba nie trzeba...ja przez Lucasa się tam nie pokarzę.-westchnęłam
-Oj zaraz nie pokarzesz. Nie będziesz łazić mi tu sama- stwierdziła Agnieszka.
-Hey wy tam na dole. Jak zlazłyście na dół?- doszło do nas pytanie.
-Pierdolonym skokiek!- krzyknęłam
-A inne zejście?- padło kolejne pytanie
-Nie wiemy bo psy miałyśmy za plecami- odparła Patrycja
-O grupa znalazła nas sama- zaśmiała się Agnieszka.
-Pieprzyć to. Ja leżę i nie wstaję- bąknęłam by tylko ona słyszała
-Wstaniesz i to szybko. Zwłaszcza jak ci zad zmarznie- zaśmiała się Patka
-Te plażowiczki! Złap któraś linę!-krzyknął Mandzio. Podniosłam się do siadu i spojrzałam na nich krytycznym wzrokiem.
-Spierdalaj. Ny prawie że się utopiłyśmy to mamy prawo leżeć i zdychać- warknęłam.
-Nitka nie bądź taka pomóżmy im- westchnęła Agnieszka wstając.
-Uwaga rzucam!- krzyknął Dis rzucając jeden z końców liny. Agnieszka ją złapała i gdyby nie ja wpadła by do rzeki.
-Nie wiem jak zejdziecie ale powodzenia- zakpiłam.
-Ej kicia! Podobno ja mam być chamem w grupie!- zaśmiał się Carlos. Od razu spiekłam buraka i odwróciłam wzrok. Co prawda nie wiedziałam czy Lucas powiedział mu o mojej rozmowie z dziewczynami ale ta niepewność wystarczyła. Nie wiedziałam jakim cudem przeszli przez rzekę bez zmoczenia ale nie chciałam tego wiedzieć. Gdy wszyscy byli na drugim brzegu Mandzio dał nam...znaczy tym mokrym czas na odpoczynek i wysuszenie się.
-Kufa Nata twój bandarz!- zerwała się nagle Agnieszka.
-W dupe z tym. Valar morghulis- odparłam
-Za dużo Gry o Tron dziewczyno- westchnęła Pati
-Jak umrę to umrę i koniec bajki- wzruszyłam ramionami
-Ale ja ci nie pozwalam umrzeć do usranej starości- powiedział Carlos pochylając się nad mną. Ja jak głupia spiekłam buraka i spojrzałam w bok. Carlos się zaśmiał i pocałował mnie w policzek po czym połorzył obok mnie.
-Kocham cię ty czerwony raku nieboraku- zaśmiał się cicho
-Ja ci zaraz dam raka nieboraka pawianie jeden- syknęłam odwracając się do niego.
-Mogę być i pawianem- wyszczerzył się i pocałował. Odwzajemniłam pocałunek i wtuliłam się w chłopaka. Po jakiejś minucie odsunęłam się nieco od niego i spojrzałam w głębie jego zielonych oczu.
-Nie oddam cię nikomu- szepnął
-Ale ja nie chcę nikogo innego- odparłam z lekkim uśmiechem.
-Ekhm.... przeszkadzam w czymś? Bo jak tak to macie pecha - powiedział Lucas
-Liczę do pięciu a ty masz czas by uciec- powiedziałam patrząc na brata.
-Eeeeyyyyeeee...to...do potem!- wyjąkał chłopak oddalając się
-Wybacz mi ale zgodnie z obietnicą muszę urwać mu głowę- uśmiechnęłam się do Carlosa wyplątując się z jego ramion. Zerwałam się biegiem, co było cholernym błędem bo zaraz krzyknęłam z bólu.
-Lia?!- wszyscy spojrzeli się na mnie zmartwieni
-Ni...nic mi nie jest- jęknęłam słabo.
-Dziewczyno rana ci się ponownie otworzyła. Nie mam wyboru będę musiała to przypalić- powiedziała Agnieszka.
-No dobr...że co kurwa?! Nie chcę kurwa skończyć jako skwarka- spojrzałam się na przyjaciółkę z przerażeniem
-Nie mam innego wyboru. Nie chcę by to się babrało bo kicha. Łukasz rozpal ogień. Dis znajdź jakiś nóż o szerokim ostrzu. Carlos trzymaj Nitkę by nie rzucała się na prawo i lewo- wydała rozkazy dziewczyna