Rozdział 26

73 9 3
                                    

Zaśmiałam się i mimo wszystko wtulił w chłopaka.
-Brrr ale ty zimna- zażartował
-A ty to za wulkan mógłbyś robić- odparłam
-Aż taki wybuchowy już nie jestem- stwierdził
-Ale gorący jesteś jak nie wiem- mruknęłam cicho. Ziewnęłam i przymknęłam oczy.
-Hah. Dzięki...Lia...eh wiedz że zrobię dla ciebie wszystko- szepnął. Zerknęłam na niego z lekkim uśmiechem
-Wystarczy że przy mnie będziesz- odparłam. Leżąc tak wtulona w niego czułam się zajebiście. Tylko ja i on...i nikt więcej. Można zapomnieć o apokalipsie ale to niestety byłby błąd. Za dużo zagrożeń na nas czyha...Za dużo możliwości śmierci...
-Dobranoc księżniczko- powiedział oplatając mnie w talii. Mruknęłam coś pod nosem i oparłam głowę na jego ramienia a dłoń na jego drugie ramię. Wtuleni w siebie zasnęliśmy.
~Jakieś kilka godzin później~
Cisza...niby spokojna cisza a jednak w środku nocy coś mnie obudziło. Leżałam i nasłuchiwałam. Cisza. Może mi się tylko zdawało? Jęk. Byłam tego pewna. Wyplątałam się ostrożnie z ramion Carlosa i chwyciłam za sztylety. Ostrożnie zeszłam z drzewa i rozejrzałam się. Żar z ogniska dawał niewielkie i blade światło. Konie wydawały się zdenerwowane a Ares powarkiwał w stronę z której przyszliśmy. Szuranie nogami o podłoże i jakieś charknięcie. Z bronią w pogotowiu poszłam w tamtym kierunku. Moje oczy zarejestrowały ruch na prawo od mojej pozycji. Obróciłam się tamtym kierunku i czekałam. W moją strone lazło 5 szwędaczy. Już miałam zaatakować gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam głowę wystraszona i zobaczyłam Carlosa
-Nie zachodź mnie tak od tyłu bo mogłam cię zranić- szepnęłam
-To nie znikaj tak bez słowa- mruknął
-Mmmm...wybacz. Nie chciałam cię budzić- odparłam
-Dobra. Zabijmy ich i wracajmy spać- powiedział ruszając na najbliższego umarlaka. Drugi szwędacz wybrał mnie na ofiarę. Podeszłam,lewą dłonią chwyciłam za włosy i odciągnęłam głowę do tyłu po czym wbiłam sztylet w podgardle aż do mózgu. Wyszarpnęłam ostrze z trupa i zabiłam kolejnego. Ostatnim zajął się Carlos.
-Mmmm no to po sprawie- ziewnął chłopak
-Nie ziewaj tak bo mnie połkniesz- zaśmiałam się
-Oj to muszę uważać...ale tak poza tym to wracajmy do spania młoda-odparł. Uśmiechnęłam się tylko i otarłam zabrudzone ostrze o ubranie martwego szwędacza po czym udałam się na nasze drzewo. Tym razem mimo bliskości Carlosa bałam się zasnąć, tyle że nie bałam się o siebie a o innych...
-Powinnaś spać a nie pilnować- szepnął Carlos muskając wargami moje czoło.
-Wiem ale jakoś nie mogę spać- mruknęłam marszcząc brwi.
-Zamknij oczy i licz owce- podpowiedział
-Owieczek tu nie ma- stwierdziłam.
-To licz włosy na głowie- zaśmiał się
-To takie nudne że już śpię-uśmiechnęłam się i wtuliłam w niego. Czułam jego ciepły oddech muskający mój policzek,czułam każde drżenie mięśnia pod skórą...
-Ale ty śpij a nie udajesz- zaśmiał się cicho bawiąc się kosmykiem moich włosów.
-Muszę?- spytałam
-Śpij młoda. Ja nigdzie nie ocieknę- odparł czytając mi w myślach.
-Jesteś tylko o rok starszy dziadku- dopiekłam mu
-Oj wnusiu ale ten rok sprawia że jesteś młodsza- odparł naśladując głos starca
-Ale tobie bliżej do śmierci- uśmiechnęłam się
-Dobra...koniec zabawy. Go to sleep- ziewnął robiąc oczy psychopaty

Post ApokaliptoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz