Holly Minight
Punkt siódma byliśmy pod domem bruneta. Wyszedł z walizką, którą mój tata wrzucił do bagażnika i pojechaliśmy przed szkołę. Przed nią czekali już prawie wszyscy. Chloe zajęła nam miejsca w autokarze, a kiedy ruszyliśmy od razu włączyła nam się klasowa głupawka. Zaczęliśmy śpiewać, jeść słodycze, robić sobie selfie. W pewnym momencie z radia zaczęła grać piosenka One Direction - 18 - nasza piosenka Jace spojrzał na mnie, ja na niego i uśmiechnęliśmy się co od razu zauważyli nasi znajomi.- Co się tak do siebie szczerzycie, co? - zapytała Kate.
- Nic, nic.
- Dobra, nie ściemniaj.
- Serio, nic. Dobra wracając do poprzedniego tematu to to jest dobry pomysł, ale bal jest już za trzy tygodnie, da nam się to wszystko przygotować? - próbowałam się wymigać zmianą tematu, choć nadal czułam na sobie wzrok mojego chłopaka.
- Jasne, już moja w tym głowa, żeby ze wszystkim zdążyć.
Zatrzymaliśmy się po czterech godzinach jazdy przed wielkim pięknym hotelem. W środku było jeszcze ładniej. W holu znajdowały się kanapy, wielkie okna i inne bogate zastawienia.
- Dobrze, moja grupa za mną. - gdy nasza klasa wspinała się po schodach pani Morrison dodała: - Macie piętro trzecie, najładniejsze.
Gdy weszliśmy nauczycielka przydzieliła nam pokoje. Jace i Luke mieli pokoje obok mnie, Elsy i Chloe co bardzo mi odpowiadało. Kiedy inni uczniowie schowali się w swoich pokojach, profesor Morrison weszła do naszego pokoju razem z moim chłopakiem i jego przyjacielem. Poprosiła byśmy wszyscy usiedli i dopiero wtedy oznajmiła:
- Bardzo was lubię dlatego też dostaliście dwa najlepsze pokoje z całej waszej klasy, a nawet szkoły. Zobaczcie sami. - wskazała okno, które było zasłonięte.
Jako pierwsza podniosłam się by zobaczyć co się za nią kryje. Był tam ogromny balkon, stanęłam na nim i dopiero wtedy zobaczyłam ten przecudowny krajobraz. Niedaleko hotelu była rzeka, od której odbijały się promienie słońca. Mieliśmy dobry widok na panoramę miasta, która w cieniu zachodzącego słońca wyglądała na jeszcze piękniejszą.
- Zobaczycie jak miasto i jezioro wygląda w nocy, a teraz pozwólcie mi dokończyć. Nie przesadzajcie dobrze? Wiecie o co mi chodzi, ponieważ nie jesteście już małymi dziećmi. Zrozumiano?
- Tak. - odezwał się Luke. - Możemy już iść i się rozpakować?
- Jasne, lećcie. Widzimy się za godzinkę i jeszcze raz nie przesadzajcie... jesteśmy na szkolnej wycieczce, a nie na przykład na namiotach w grupie kolegów i koleżanek gdzie wszystko możecie robić.
Poukładanie rzeczy zajęło mi dwadzieścia minut. Napisałam do rodziców SMS-a, że dojechaliśmy i pomogłam mojej przyjaciółce.
O umówionej godzinie byłyśmy na dole.
- Na samym początku pójdziemy trochę pozwiedzać, potem wrócimy na obiad, następnie macie wolne. Będziecie robić co wam się żywnie podoba, ale musicie zameldować się u swoich nauczycieli, gdzie idziecie. Za mną młodzieży! - krzyknął przewodnik, a ja i Chloe oraz chłopaki z naszej klasy wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem. Pani Lawrence spojrzała na nas z ostrzeżeniem, a nasza wychowawczyni stojąca obok nas również się zaśmiała, lecz próbowała się powstrzymać.
Zwiedziliśmy trochę miasta i zmęczeni wróciliśmy do hotelu. Gdy tylko weszłam do pokoju od razu rzuciłam się na łóżko. Byłam padnięta. Wzięłam prysznic i poszłam na obiad. Cały wieczór przesiedzieliśmy w pokoju grając w karty. Poranek okazał się fatalny jak dla mnie. Wszystko mnie denerwowało. Ubrałam się w kwieciste szorty i obcisłą koszulkę. Założyłam plecak na plecy i poszłam do holu, by poczekać na innych. Kolejny dzień opierał się na zwiedzaniu i oglądaniu jakiś dumnych i wcale nie przydatnych rzeczy. Po co mam wiedzieć kiedy powstał jakiś tam zabytek, muzeum czy wiele innych wcale nie interesujących obiektów, przyjeżdżając do Seattle chciałabym odpocząć, a nie zwiedzać. Chociaż kto wie... w dalekiej przyszłości... Nie, zdecydowanie to nie dla mnie. Ja i muzeum. Hahah. Trzeci dzień pobytu okazał się naprawdę fajny. Dlaczego? Ponieważ ja Holly Minight założyłam się z moim chłopakiem Jace'm Smith, że doprowadzę naszego przewodnika do wściekłości. To było dość trudne, bo był on całkowicie opanowanym mężczyzną w średnim wieku, który nie mając nic innego do roboty, opowiada młodym ludziom o wszystkim co związane z Seattle.
CZYTASZ
Nie pozwól odejść
RomanceStanął naprzeciw mnie, oplótł ręce wokół mojej talii i przyciągnął do siebie. Ja przełożyłam dłonie na jego ramiona. Prawie się stykaliśmy, mimo tego żadne z nas nie zrobiło nic... tylko patrzyliśmy na siebie lekko uśmiechnięci. Położyłam dłoń na po...