Rozdział 20

6.6K 318 8
                                    

Holly Minight

Jak się okazało był to Mike. Był ubrany w granatowy, dopasowany garnitur, a w ręku trzymał teczkę.

- Hej, Holly. Co tam słychać?

- Dobrze, wiesz co bardzo się spieszę. Przepraszam za to, że na ciebie wpadłam.

- Zaczekaj! Podwiozę cię.

- Daj spokój, nie fatyguj się.

- Nie no co ty... wskakuj. - otworzył mi drzwi przed czarnym porsche, a mnie totalnie zatkało.

Obejrzałam dokładnie wnętrze samochodu, które nie było skromne.

Od śmierci taty nie miałyśmy z mamą tyle kasy, by pozwolić sobie na zakup porsche czy nowego luksusowego domu, ale jak dla nas starczało. Teraz jedynie chciałam stanąć na własnych nogach i pokazać światu, że można być jednocześnie mamą, studentką, pracownicą i gospodynią domową.

- Co tam słychać? Jak z Jace'm? A i zapomniałem cię przeprosić za to co stało się... wiesz... na tej imprezie. Nie wiem co strzeliło mi...

- Już zapomniałam.

- Aha to dobrze. To co u ciebie?

- U mnie? Nic ciekawego się nie dzieje, ale jak widzę u ciebie owszem. Z barmana do...

- Prawnika. Kiedy pracowałem w barze jednocześnie studiowałem no i jakoś mi się udało.

- No to gratuluję.

- Gdzie cię podwieźć?

- Tu za rogiem jest restauracja. Pracuję jako kelnerka.

- Studiujesz w Chicago?

- Nie, moje życie się lekko skomplikowało i musiałam zrezygnować z tamtej uczelni. - zatrzymał się i spojrzał na mnie.

- Słyszałem o twoim tacie.

- Nie tylko z powodu taty... Chciałabym tobą jeszcze pogadać, ale jak zaraz tam nie wejdę to będę spóźniona.

- Jasne, spotkamy się jeszcze? Co powiesz na kawę jutro o dwunastej?

- Okay, mam przerwę na lunch, więc chętnie gdzieś wyskoczę.

- To do jutra.

- Pa.

Kurczę, kto by pomyślał, że Mike aż tak się zmieni. Wydoroślał i to bardzo. Wcześniej w głowie mu były tylko imprezy i laski, a teraz? No proszę. Prawnik. Fajnie, że chociaż jemu życie się ułożyło. Nie o to chodzi, że jestem przeciwna pojawieniu się Ali, ale ja też miałam marzenia, które chciałam spełnić. Zawsze chciałam założyć pensjonat na obrzeżach miasta. W jakimś cichym miejscu, by moi goście mogli tam spokojnie wypoczywać.

Po pracy przyszłam padnięta do domu. Wykąpałam się i pojechałam po Ali do Laury.

- Dzięki, że mogła u ciebie zostać.

- Daj spokój, jak coś po prostu dzwoń, dobra? A i siadaj musimy przedyskutować jedna sprawę. - usiadłam naprzeciwko mojej przyjaciółki, a ta kontynuowała. - A więc... po co mamy jeździć obie po dzieciaki. Umówmy się, że każda odwozi i odbiera je przez tydzień. Ja dokończę ten tydzień, ty weźmiesz następny. Obie pracujemy i wiem jakie to jest ciężkie do zorganizowania czy ogarnięcia. Co ty na to?

- Jestem za, pogadam z szefową i pójdzie mi na rękę.

- Gorzej z moim szefem, jest tak cholernie wredny, że mam czasem ochotę powiesić go za...

- Mamo, dasz nam piciu. - powiedziała Louise.

- Jasne. - nalała im soczku pomarańczowego i usiadła na krześle. - Dobra w takim razie wszystko mamy ustalone. Wiem, że to niemożliwe, ale muszę zapytać. Kontaktował się z tobą Jace?

- Laura, on nie ma nawet mojego nowego numeru.

- Nie odzywa się w ogóle.

- Może zaczął sobie układać życie.

- Znając jego to pewnie...

- Rysuje w tym swoim wielkim zeszycie nowe budynki i czeka aż wyposażenie samo się tam pojawi.

- O wilku mowa. - oznajmiła. - Hej, Jace co tam?... Aha... Jace proszę cię, przypomnij sobie moje mieszkanie. Jedno wielkie zbiorowisko mebli. Mnie o takie rzeczy się nie pytaj... Poczekaj minutkę. - zasłoniła ręką telefon. - Holly, pomóż mu ogarnąć projekt.

- Dobra.

- Wiesz co jest u mnie Holly i powiedziała, że pomoże ci wszystko ogarnąć... Okay, to pa. Powiedział, że wyśle ci mailem, a ty tam już zadbasz o porządek.

- Okay. Alice! Zbieramy się.

- A nie możemy jeszcze zostać?

- Nie, skarbie. Jest już późno, a wy musicie jutro wcześnie wstać do przedszkola. No już... zakładaj sweterek i jedziemy.

- Wpadnę po małą rano.

- Dzięki, pa.

Przygotowałam gorącą kąpiel mojej księżniczce i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie herbaty z cytryną i włączyłam plik, który wysłał mi Jace. Wzięłam się za robotę.

INTERNETOWA ROZMOWA:

- Jace na kiedy musisz mieć to gotowe? - zapytałam.

- Za dwa dni.

- Okay, więc wyślę ci tą pracę jutro, dobrze?

- Jasne, dzięki. Spadłaś mi po prostu z nieba. Ty zawsze miałaś głowę do takich rzeczy.

- Nie podlizuj się, lepiej powiedz co u ciebie?

- Mam teraz wszystkie zaliczenia i w ogóle. W tym roku kończę wcześniej, do kwietnia powinienem wyrobić się ze wszystkim i wrócić do Stanów. Jak mama?

- Dobrze, już dobrze. Chciałabym jeszcze z tobą pogadać, ale twoja siostra od jakiś pięciu minut próbuje dodzwonić mi się na komórkę.

- Nie ma sprawy, pa. Wielkie dzięki.

- Polecam się na przyszłość.

- Będę pamiętał. Pa.

Laura jak zwykle była ciekawa jak przebiegła nasza konwersacja. Nic się nie działo, ale ona i tak chciała wiedzieć wszystko ze szczegółami.

Nie mogłam spać tej nocy, więc dokończyłam projekt Jace'a. Obejrzałam dokładnie efekt końcowy i powiem szczerze, że wyglądało to wspaniale. Idealnie dobrane kolory, wszystko cudownie ze sobą współgrało.

***

Wielki powrót Mike'a!!!
Tego się chyba nie spodziewaliście...

Nie pozwól odejśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz