Holly Minight
- A co ty tutaj robisz? Co? - uśmiechnęła się szeroko.
- Tymczasowo mieszkam.
- Nie...
- Tak.
- Pokłóciłaś się z Mike'm, tak?
- Zalało mi mieszkanie.
- Uuu... współczuję. Jace'a nie ma?
- Nie, pojechał już do pracy.
- Kurczę, miałam do niego pytanie. Dobra, zadzwonię do niego. A między wami... coś, coś?
- Nic, nic.
- To uciekam. Cieszy się, że jest tatą?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Dzięki temu i Alice jest weselsza. Skoro już jesteś to muszę ci powiedzieć, że za miesiąc biorę ślub.
- Tylko nie z Mike'iem. Nie lubię tego gościa. Wcześniej byłaś taka bardziej zwariowana, a teraz twoje życie zrobiło się szare i nudne.
- Dzięki, za wsparcie.
- Polecam się na przyszłość! - krzyknęła i wsiadła do swojego samochodu.
Posprzątałam pomieszczenia i zrobiłam zakupy. Zaparzyłam kawę. Weszłam na górę i odkurzałam dywan w salonie kiedy ktoś złapał mnie za biodra. Podskoczyłam ze strachu.
- Boże, nie strasz.
- Z tego co pamiętam to miałaś odpoczywać.
- Z tego co ja pamiętam to miałeś być w pracy.
- Mam przerwę na lunch. Jestem bardzo głodny... może skończymy do jakieś knajpki i coś zjemy.
- O nie mój drogi, ugotowałam obiad.
Zjedliśmy obiad i Jace zapytał:
- Mogę dzisiaj po przedszkolu wziąć Ali na spacer?
- Jasne. Jesteś jej ojcem, nie mogę Ci zabronić kontaktu z nią.
- W takim razie będziemy później.
Bardzo nudziło mi się po tym jak Jace wrócił do pracy, więc postanowiłam pojechać do domu i trochę posprzątać. Zostawiłam Bibi na dworze, a ja sama weszłam do środka.
Podłoga napuchła od nadmiaru wody i do niczego się nie nadawała, więc trzeba było ją wymienić. Zadzwoniłam do firmy, w której montowali okna. Umówiłam się z nim, że mężczyzna przyjdzie po południu w środę.
Około piętnastej wróciłam do domu. Dałam jeść mojemu kochanemu pieskowi i poszłam poczytać moją nową zdobycz.
***
- Gotowe. - powiedział hydraulika.
- Dziękuję, proszę. - podałam mu pieniądze, a on ucieszony, przyjął je i wyszedł, zaraz za nim przyjechał mężczyzna zamontować nowe okno. Gdy się z tym usunął, podziękowałam i zapłaciłam.
- Już jestem. - powiedział Jace i pocałował mnie i policzek. - Jedziemy? Co jest Holly?
- Nic, tak sobie myślę.
- Nie analizuj za dużo, znam cię nie od dziś i wiem ile potrafisz czymś zaprzątać sobie głowę. To co, jedziemy?
- Yhym.
***
- Jace, zobacz ten wazon. Jest śliczny.
- Po co Ci wazon?
- Jak dostanę kwiaty to będę je trzymać w słoiku?
- Jest ładny.
- Nie podoba Ci się, szczerze.
- Zielony? A nie może być ten.
- Taki zwykły?
- Tak.
- Nie będzie pasował.
- Jak nie będzie pasował, to go wymienimy. Okay?
- Okay.
Zapakowaliśmy rzeczy do samochodu i pojechaliśmy do mojego domu. Jace pomógł mi wyjąć rzeczy i zanieść do środka.
- Musimy pojechać jeszcze po Ali do Laury. Mogę pojechać tam sama jeśli musisz coś dokończyć.
- Nie. - jechaliśmy w milczeniu.
Zabraliśmy małą i wróciliśmy do domu. Ali zasnęła, a my siedzieliśmy w salonie pijąc wino.
- Mamo! Tato! - krzyknęła Alice.
- Co się stało, skarbie?
- Miałam zły sen. Zaśpiewasz mi?
- Pewnie.
Kiedy jej powieki opadły, delikatnie podniosłam się z łóżka i podeszłam do Jace'a. Patrzył na nią.
- Jest podobna do ciebie. - szepnął. - Ma piękne zielone oczy, jak ty.
- Jest podobna do nas obojga. Jak i z charakteru, jak i z wyglądu. - wróciliśmy do salonu.
- Wziąłem sobie na jutro wolne. Pomogę ci z tym bałaganem.
- Dlaczego to robisz? Dlaczego tak nam pomagasz?
- Bo jesteście dla mnie bardzo ważne. - zbliżył się do mnie.
- Jace, ja... Za miesiąc wychodzę za mąż. - odsunął się.
***
Puściliśmy Bibi na podwórko, a sami wzięliśmy się za remont. Zerwaliśmy podłogę w najbardziej mokrych miejscach. Malowaliśmy ściany w kuchni, słuchając muzyki aż nagle spojrzałam na Jace'a, wykorzystał to i przejechał mi wałkiem po twarzy. Nie byłam mu dłużna, ponieważ przejechałam pędzlem po jego policzku. Wrócił do malowania, a ja wytarłam twarz w koszulkę Jace'a. Odwrócił się, mocno przytulił do siebie i zaczął wycierać swój nadal brudny policzek o moją twarz. Zaczęłam się śmiać, ale on nie miał takiego zamiaru. Zaczął mnie łaskotać.
- Jace przes...tań.- mówiłam między zapasami śmiechu. Posadził mnie na blacie stołu i spojrzał w moje oczy. Jego hipnotyczne spojrzenie przyciągało mnie. Moje serce zaczęło mi o wiele szybciej.
- Hej. - powiedział kobiecy głos. Szybko zeszłam ze stołu i spojrzałam w stronę głosu. W progu stała Laura w błękitnej sukience, wpatrywała się w nas wielkimi ze zdziwienia oczami.
- Hej? - powiedziałam i zmarszczyłam brwi.
- Nie przeszkadzajcie sobie. - rzekła Laura. - Wpadłam tylko na moment, żeby zobaczyć jak wam idzie. I jak widzę idzie całkiem nieźle.
- No, ładny kolor nie? - rzucił Jace.
- Tak, bardzo... Pracujcie dalej. Odbiorę Alice ze szkoły. To do później.
Skończyliśmy malować kuchnię, korytarz i malutki salon. Zerwaliśmy podłogę i pojechaliśmy po Alice. Było już dawno po dwudziestej. Byłam zmęczona, marzyłam tylko o długiej, gorącej kąpieli. Ali wsiadła do auta, a Laura rzuciła:
- Miłej nocy.
Jutro Jace miał przyjechać w porze lunchu i wtedy mieliśmy zabrać się za podłogę.
Pojechaliśmy do mojego domu, weszliśmy, a w środku była już nowa podłoga. Pokręciłam głową, zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Jace'a z założonymi rękami.
- Niespodzianka.
- Jace...
- Chciałem zrobić ci niespodziankę. Żebyś trochę odpoczęła.
- Dziękuję. - rzuciłam mu się na szyję. - Dziękuję, żeby nam pomogłeś. Gdyby nie ty to nie wiem co by było.
***
Sobotnie południe okazało się być przepiękne. Usiadłam na huśtawcę, położyłam laptop na stole i nadrabiałam zaległości. Jace zabrał gdzieś naszą córkę, więc mogłam chwilę popracować w spokoju. Bibi biegła po podwórku.
- Mamo! Mamo! Jedziemy z tatą na plażę!
- Świetnie.
- Chodź z nami.
- Kotku, muszę to skończyć.
- Mama, boi się wody.
- Nie boję się.
- Więc zostaw to i jedź z nami.
- Nie.
- Czyli się boisz.
- Dajcie mi dziesięć minut.
Poszłam założyć kostium kąpielowy i białą sukienkę. Spakowałam do torby kilka przydatnych rzeczy. Na stopy włożyłam białe sandałki i zamknęłam drzwi na klucz.
- Jedziemy?
Zaparkowaliśmy samochód na zatłoczonym parkingu. Jace rozłożył na piasku koce. Położyliśmy się, ale po chwili mała pobiegła do wody. Jace spojrzał na mnie, ale ja nie odwzajemniłam wzroku.
Koło piętnastej odważyłam się wejść do wody. Jednym ruchem zdjęłam zwiewną sukienkę i zerknęłam na Jace'a, który stał i wpatrywał się we mnie.
Powygłupialiśmy się trochę i wracaliśmy, by porobić kilka zdjęć. Jace wziął mnie na ręce i zniósł do wody. Zrobił obrót i upadłam na jego rękę, którą sprytnie mnie złapał. Odchylona do tyłu wpatrywałam się w jego brązowe oczy.
- Możesz mi się odwdzięczyć... za ten remont i ogólną pomoc.
- Jak?
- Pójdziesz ze mną za dwa tygodnie na przyjęcie, które organizuje moja matka.
- Za dwa tygodnie mam ślub.
- Przyjęcie jest w piątek. Pójdzie pani tam ze mną pani Minight?
- Z miłą chęcią, panie Smith.
***
INTERNETOWA ROZMOWA:
- Chloe, jak miło cię widzieć. Co tam u was?
- Dobrze, a co u ciebie? Jak Ali? Co u Jace'a?
- U mnie chyba wszystko zaczyna wracać na właściwy tor. Ali rozrabia, Jace sprawdza się bardzo dobrze w roli ojca z czego jestem naprawdę zadowolona.
- Nie ciągnie was do siebie?
- Chloe...
- No co? Byliście razem trochę i...
- Wychodzę za mąż.
- Każdy wagon można odczepić.
- Ale nie ten.
- No dobrze. Zmieniłaś się Holly. Ten związek to on cię zmienił.
- Skąd.
- Cześć ciocia! - rzuciła Ali i zapytała: - Idziemy na te zakupy czy nie?
- Daj mi jeszcze pięć minut. - usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
- Otworzę.
- Nie mogę się na nią napatrzeć. Jest kopią was dwojga.
- Tata! - krzyknęła Alice z korytarza. Po chwili wszedł Jace z małą na rękach i wielkim bukietem białych i czerwonych róż. Uśmiechnęłam się i odwróciłam do laptopa zagryzając wargę, by przestać się uśmiechać. - Dostałam misia!
- To dla ciebie, Holly. - podał mi bukiet i spojrzał na laptop. - O hej, Chloe. Co tam słychać?
- Wszystko okay. Widzę, że sprawdzasz się w roli ojca.
- Ach, dziękuję.
- Dobra kończę, idźcie na te zakupy wreszcie.
- Pa! - krzyknęłam wkładając kwiaty do przezroczystego wazony, który jednak pasował do wystroju.
- Miałyście iść na zakupy?
- Tak.
- Może tata pójdzie z nami? - zaproponowała nasza córka.
- Jeśli tylko chce.
- To co, idziemy?
CZYTASZ
Nie pozwól odejść
RomanceStanął naprzeciw mnie, oplótł ręce wokół mojej talii i przyciągnął do siebie. Ja przełożyłam dłonie na jego ramiona. Prawie się stykaliśmy, mimo tego żadne z nas nie zrobiło nic... tylko patrzyliśmy na siebie lekko uśmiechnięci. Położyłam dłoń na po...