14. Rozdział

3.6K 327 44
                                    

   Loki poznał prawdę. Jednak nawet ona nie odwiedzie go od planu, jaki opracował... osiem lat temu. Czyżby jego plan zniszczenia Asgardu i Odyna to była jego cicha zemsta za odebranie jedynej osoby, dla której naprawdę coś znaczył? Nie. To niemożliwe.

   Tej nocy towarzyszyła mu Nesta. Nowa kochanka. Pragnęła jego dotyku. Jego uczucia. Namiętnych pocałunków i innych cielesnych przyjemności. Ale żadna pieszczota nie sprawiła, że wyzbył się dziwnego niepokoju.

   Następnego ranka zobaczył Astię z workami pod oczami. Uśmiechnął się zawadiacko i podszedł do niej. Z bliska zobaczył, że na twarzy była jakaś szczuplejsza. Jej skóra również wydawała się bardziej blada.

   - Widzę, że pani żołnierz jest nie wyspana.

   - Ja przynajmniej tego wieczoru nie piszczałam ,,dotykaj mnie" jak niektórzy. - Słyszała? - Ja... czytałam - wymamrotała.

   - I niech zgadnę, sprawiało ci to problemy - uśmiechnął się szerzej.

   Już miała się odezwać, gdy nagle zachwiała się i straciła równowagę. Upadłaby na podłogę, gdyby Loki jej nie złapał.

   - Głupia. I co ja mam z tobą zrobić? - rozejrzał się dookoła. - Gdybym schował cię za kwiatkiem ktoś w końcu by zauważył...

   ,,Obiecaj, że rozkochasz mnie w sobie ponownie".

  Warknął coś pod nosem i wziął ją na ręce.

   - Taka niziutka, a jaka ciężka. Najwidoczniej takie cycki faktycznie swoje ważą.

   Zaniósł ją do jej komnaty, gdzie potem ułożył na łóżku i wyszedł

   Astia obudziła się kilka godzin później. Spóźniła się na śniadanie, obiad i trening. Darowała sobie kolację. Nie jadła cały dzień, ale jakoś nie była głodna. Teraz, gdy wszyscy byli na kolacji udała się na spacer po pałacu.

   Oglądała barwne arasy, które Friga sama wyhaftowała. Obrazy ukazujące Odyna i jego rodzinę.

   Za wielkim portretem ośmionogiego konia zauważyła jakąś szparę. Przesunęła obraz w bok. Weszła w głąb korytarza. Pochodnie zapały się kolejno z każdym jej krokiem.

   Stanęła w jakiejś komnacie wykonanej niemal ze szkła. Chciała wracać, ale coś jej nie pozwoliło. Tak samo jak wtedy w komnacie Lokiego.

   Na środku pomieszczenia stał kamienny postument a na nim żywo pulsujące serce.

   Oczekiwałam ciebie. Nazywam się Bakara, ale to wiesz. W końcu to ty wyrwałaś mi je z klatki piersiowej. Bo tak kazała misja.

   - Gdy umierałaś, uśmiechałaś się.

   Każdy, kto staje się wolny uśmiecha się. Nie po to jednak cię tu sprowadziłam. Mam dla ciebie zadanie. Musisz ocalić kogoś.

   - Kogo?

   Lokiego.

   Astia zrobiła kilka kroków w stronę serca. Wsłuchając się w melodyjny głos w jej głowie.

   Jego nienawiść. Jego gniew, chcą go zniszczyć. Poprowadzi armię mrocznych elfów przeciwko Odynowi. Musisz go ocalić od nienawiści.

   - Niby jak?

   Po prostu okaż serce. Jest coś, o czym nie wiesz. Odyn odebrał ci przeszłość. Ale jest ktoś, kto ci wspomnienia może przywrócić. Ta osoba już pamięta. Pamięta ciebie.

   - Kto to?

   Wkrótce sama się dowiesz. Śpiesz się. W okolicach bifrostu trzech mrocznych elfów prześlizgnęło się pod okiem tego, którego zwiecie Heimdall. Silne zaklęcie ukrywające obecność. Powtrzymaj ich. A gdy przyjdzie odpowiednia pora. Znów do mnie przyjdziesz.

   Astia zaufała Bakarze. Odebrała jej życie. Była jej coś winna. Od razu puściła się biegiem w stronę bifrostu. Nogi zaczęły jej strasznie ciążyć.

   Trzy ciemne sylwetki przemykały między budynkami. Przy zachodzącym słońcu cienie wydłużały się, a ich obecność trudno było zauważyć.

   Stanęła im na drodze. Gdy zorientowali się, że zostali zauważeni, zaczęli rozmawiać w innym języku, który zdaniem Astii szeleścił.

   Trzej napastnicy zaatakowali na raz. Jednego zdjęła od razu, ale w tym czasie drugi zaszedł ją od tyłu i zadał szerokie cięcie na odlew. Krzyknęła z bólu, a potem przebiła elfa mieczem. Ostrze minęło skórzaną zbroję i sięgnęło miękkiego serca. Odepchnęła martwe ciało kopnięciem. Czuła jak krew spływa jej po plecach. Chwiała się, ale była Astią! Musiała wygrać. Zacisnęła obie dłonie na rękojeści i zaszarżowała. Najpierw ogłuszyła go uderzeniem głowicą w tył głowy. A potem poderżnęła mu gardło.

   Jednemu z trupów zabrała ciemny płaszcz i założyła go, aby ukryć krew na plecach.

   Wróciła do zamku.

   Chciała niezauważona wrócić do swej komnaty i paść na łóżko. Los jednak chciał inaczej. Na jej drodze pojawił się czarnowłosy, wyglądał na złego, nim się odezwał Astia upadła.

   - Ach, ten mój urok osobisty. Już dziś po raz drugi mdlejesz na mój widok. Albo po prostu lubisz być noszona. O - zdziwił się, gdy ją podniósł - jest jeszcze lżejsza niż rano... Następnym razem naprawdę zostawię cię za doniczką.

   Zniósł ją do komnaty. Gdy położył ją na jej łóżku, spojrzał na swoje dłonie. Były całe we krwi.

   Zawołał kogo trzeba, aby ją opatrzeć. Tym razem został z nią. Musiała mu to wyjaśnić.

Za Asgard! | Loki ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz