6. Rozdział

4.6K 332 88
                                    


   Astia wkroczyła dumnie do sali biesiadnej na śniadanie. Jak zwykle ubrana w swoją zbroję, którą założyła dzisiaj z ogromną ulgą. Nie przepadała za krępującymi ruchy sukniami. Spokojnie  ruszyła przez środek sali, zwracając na siebie więcej uwagi niż sobie tego życzyła. Coś się w niej zmieniło. Tylko przez jeden wieczór. I każdy na sali był tego świadom, obserwując kobietę.

   Thor zachłysnął się wodą, gdy przed nim stanęła, a potem wyminęła, by zasiąść wraz z rodziną królewską do śniadania. Krzesło zaskrzypiało w proteście.

   Kaskady czarnych włosów zostały zastąpione mlecznymi i nieco krótszymi.

   – Astio – odezwała się Frigga– twoje włosy... Czy to wina psot Lokiego?– Młodszy syn popatrzył z wyrzutem na matkę, podnosząc ręce w geście poddaństwa. Tym razem to nie była jego wina, chociaż nie dziwił się, że oskarżenia padły na niego po starym dowcipie.

   Wojowniczka pochyliła głowę na znak szacunku. Czuła się skrępowana, że musi mieszkać w pałacu i zasiadać do jednego stołu z Odynem i jego rodziną, podczas gdy jej towarzysze swobodnie opijali każdy dzień w Asgardzie w koszarach.

   – Proszę mi wybaczyć. Pomyślałam, że mała zmiana nie zaszkodzi.

   – Jak dla mnie nadal wyglądasz uroczo – rzucił Thor, a ona odpowiedziała mu uśmiechem.

   Loki oparł brodę na zaciśniętej pięści i nie spuszczał z niej wzroku. Ciągle uśmiechał się. Jednak w tym uśmiechu krył się... smutek? Wpatrywał się w białe niczym śnieg włosy, znacznie krótsze, sięgające lekko za podbródek. Sam przed sobą musiał przyznać, że tamta czerń bardziej pasowała do jej mrocznej osobowości.

   Astia ignorowała zaczepne spojrzenie księcia oraz kpiący uśmieszek malujący się na jego twarzy i w ciszy nałożyła sobie na talerz kawałek dziczyzny w ostrym sosie. Tym trudniej było jej go ignorować, zważając na to, że jedyne wolne miejsce, która właśnie zajęła było obok niego.

   – Niezły fryz – mruknął.

   Zignorowała go. Już drugi raz tego samego dnia, co nie spodobało mu się. Najpierw pominęła go podczas przywitania, a teraz zupełnie nie zwracała na niego uwagę. Loki nie był typem osoby, która lubiła być ignorowana, zawsze zwracał na siebie uwagę– przeważnie tę niepochlebną.

  – Śmiesz mnie ignorować? – warknął, zaciskając smukłe palce na widelcu.

   – Próbuję jeść, nie przeszkadzaj.

   Loki uniósł zdziwione brwi, a potem obserwował, jak ogromny kawałek mięsa znika w jej ustach. Wzruszył ramionami, samemu zajmując się swoją porcją.

   – Oczywiście, królowo lodu – parsknął, mając nadzieję, że uda mu się jeszcze wyprowadzić ją z równowagi. Ku swemu rozczarowaniu, ale tak jak się spodziewał, nie brała pod uwagę, co do niej mówi.


   *****


  – Sprawa jest jasna! Nie możemy wyjść z wprawy! – krzyknęła na pięciu wysokich mężczyzn, którzy stali w równym rzędzie na baczność.– Oczywiście... spisaliśmy się w Helheimie, ale nie możemy pod żadnym pozorem spocząć na laurach. Otrzymaliśmy szansę, staliśmy się częścią potężnej armii Odyna, ale wciąż pozostaliśmy spójną drużyną, dlatego nie tolerują lenistwa... Zrozumiałeś, Brynjolf?

   Ciemnowłosy mężczyzna spiął się jak struna, patrząc na złośliwy uśmiech tej kobiety. Jeżeli kiedyś Hel będzie chciała znaleźć następcę na swój tron, Astia byłaby idealna, jako bogini śmierci. Wystarczyło spojrzeć w jej oczy często osłonięte cieniem. Zbroja Brynjolfa odsłaniała jego muskularne ramiona w kolorze mlecznej czekolady z dziwnymi tatuażami, będącymi pamiątką jeszcze sprzed Wielkiej Misji.

Za Asgard! | Loki ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz