Rozdział III

1.4K 81 4
                                    

Dzisiaj miałam jechać z mamą obejrzeć mieszkanie a później pomoc przygotowywać obiad, na którym poznam jej "znajomego". Gdy wstałam, ogarnelam się i zjadłam śniadanie, usiadłam do komputera w celu poszukania jakichś korepetytorek. Przejrzałam wiele stron i zapisałam multum numerów. Postanowiłam, że zanim zacznę dzwonić i wszystko ustalać, pogadam z mamą jak to wszystko ma wyglądać. Czy mam chodzić na lekcje w weekendy czy może po szkole? Myślę, że skoro w tygodniu będę mieszkała w Warszawie to wtedy będzie najlepiej zapisać się na zajęcia.
Wczesnym popołudniem wybrałam się z mamą do naszego mieszkania. Szczerze to ciotke Danke spotykalam bardzo rzadko, stąd zrodziło się pytanie: dlaczego zapisała mieszkanie w Warszawie akurat mojej mamie? Gdy jechaliśmy samochodem zadalam mamie nurtujące mnie pytanie:
-Mamo, przecież tak na dobrą sprawę prawie nie widywalysmy się z ciotka Danka. Dlaczego zapisała Ci to mieszkanie i dlaczego umarła, bo jak pamiętam aż tak stara nie była...
- Wiesz, chyba nie miała wyboru. Jej siostra a moja matka nie żyje, mąż też jej umarł dwa lata temu... Zostałam ja i moja siostra, która jak wiadomo mieszka w Niemczech, wiec mieszkanie w Polsce raczej potrzebne by jej nie było. Umarła na raka. Nie wiedziałam, że była chora. Podobno nie chciała chemii ani lekarstw. Chyba wiedziała, ze umrze.
Zrobiło mi się smutno. Mimo, że prawie jej nie znałam, zapamiętałam ja jako żwawą, piecdziesiecioletnią kobietę. Szkoda, że w swoich ostatnich dniach była sama.
Do końca drogi nic nie mówiliśmy. Patrzyłam na obraz za oknem i na myśl o tym, że będę mieszkała zaledwie pół godziny drogi od szkoly, na moją twarz wkaradal się uśmiech. Jedynie martwilam się, że stracę i tak już słabą więź z matką.

Gdy dojechaylsmy na miejsce, musialyśmy wejść na 2 piętro. Osiedle było skromne, ale zadbane. Mieszkanie było male, jednak na prawdę ładnie urządzone. Mała, stylowa kuchnia połączona z salonem. W salonie stał stół z czterema krzesłami , zaś naprzeciwko znajdowała się niewielka, szara kanapa z kolorowymi poduszkami oraz mały plazmowy telewizor. Zauważyłam drzwi, które jak potem się dowiedziałam prowadziły do sypialni. Stało tam dwuosobowe łóżko, komoda, biurko i szafą na ubrania. Czyli wszystko czego mi trzeba.
- Wymienimy materac i pościel. Ubrania są już zabrane z szaf, zostały jedynie rzeczy w łazience.- powiedziała mama.
Łazienka była również nie duża jednak, tak jak reszta mieszkania bardzo ładnie urządzona. Wanna, szafka z umywalką na której stała piękna biała rzeźba kota. Całe mieszkanie naprawdę było ładne i zadbane. O tym, ze ktoś timi mieszkał świadczyła szczoteczką do zębów i szczotka do włosów. Mama podeszła z workiem i wyrzuciła obie rzeczy.
- Teraz jest już dobrze. Podoba Ci się?- zapytała z uśmiechem.
- Jasne, tu jest lepiej niż sobie wyobrażałam.
Uśmiechnęłam się do niej szeroko i jeszcze raz rozejrzalam się po moim nowym miejscu zamieszkania.
-Dziękuję - powiedziałam, patrząc na nią z wdzięcznością. Ta jedynie podeszła do mnie z tym swoim ostatnio nieodłącznym uśmiechem i sciskając mi rękę powiedziała:
-Ufam Ci jak nikomu, dlatego wiem, że mieszkając tu nie zrobisz niczego głupiego A jedynie pomoże Ci to zarówno w nauce jak i w codziennym życiu. Co nie znaczy, że czasem nie wpadnę tu znienacka. - uśmiechnęła się i puściła mi oczko.
Zdziwiłam się, że ma aż tak wielkie zaufanie do mnie, szczególnie po mojej chorobie. Uznałam ten kredyt zaufania za oznakę miłości.
-Nie zawiodę Cię.
Ścisnęłam mocniej jej dłoń i razem wyszlysmy z mieszkania.

Dzwonek do drzwi zadzwonił. W końcu po długim oczekiwaniu na "przyjaciela mamy" doczekalam się. Nie powiem, trochę się denerwowalam. Matka nigdy jeszcze nie przedstawiła mi żadnego mężczyzny. Bałam się, ze może mnie nie polubić albo co gorsza ja go mogę nie polubić. Jeżeli nie po lubię kogoś od pierwszego spotkania bardzo trudno mi się do niego przełamać.
Gdy mama poszła otworzyć ja czekałam w salonie, ubrana w zwykle czarne rurki i biała, zwiewna bluzkę. Za chwilę do pokoju wszedł wysoki, średniej budowy facet, około czterdziestki z blond włosami i niebieskimi oczami. Twarz miał pociaglą z lekkim zarostem. Podeszłam do niego i podając mu rękę przedstawilam się a on zrobił to samo. Widać, ze również się denerwował. Co chwilę niepewnie na mnie spogladał. Gdy usiedliśmy do stołu i mama podała jedzenie, rozmowa zaczęła się jakoś kleić. Gdy nadszedł czas na deser, który trzeba było przygotować, mama wyszła do kuchni zostawiając mnie sam na sam z Arturem. Spojrzał na mnie już nieco pewniej.
- Słyszałem, że przeprowadzasz się do Warszawy?
-Tak, mama dostała mieszkanie w spadku i pozwoliła mi tam mieszkać.
- Wiesz, ze to nie takie łatwe? Mieszkanie samemu, jeszcze w tak młody wieku?
- Dopóki nie spróbuję nie będę wiedziała. Poza tym będę miała bliżej do szkoly i na dodatkowe lekcje. Znaczy jeszcze nie chodzę na kroki bo jestem w trakcie szukania korepetytora.
- Tak? A z czego potrzebujesz korków?
-Matma i angielski..
- Słuchaj na razie się wstrzymaj z szukaniem. Nie obiecuję, ale może znajdę kogoś odpowiedniego. Jeżeli chcesz mogę popytać.
-Byłoby świetnie.
W tym momencie weszła moja mama z deseramj w rekah:
- Co będzie świetne?- zapytała z uśmiechem podając nam jedzenie.
- Pan Artur zaproponaowal, że mógłby popytać znajomych w sprawie moich korepetycji.
- Oh to wspaniale!- zachwyciła się moja mama. Mi również ten pomysł się spodobał. Może znajdę kogoś kto naprawdę mi pomoże, gdyż do matury pozostał nieco ponad rok.
Reszta obiadu a raczej kolacji upłynęła w przyjemnej atmosferze. Na całe szczęście polubiłam Artura, jedynie wydawał mi się nieco tajemiczy, ale może to tylko moje złudne wrażenie.
Zmęczona, po wyjściu gościa poszłam się umyć. Przed pójściem spać zajrzałam jeszcze do książki od matematyki, jednak za nic nie mogłam pojąć tych tematów, to samo z angielskim. Niegdyś prosta gramatyka zdawała się teraz trudniejsza niż zwykle. Odłożyłam książki i odplynęłam w ramiona morfeusza.

Nazajutrz obudziło mnie lekkie potrząsanie za ramię. Otwierając oczy zauważyłam rozmazana twarz matki. W miarę mrugania obraz mi się wyostrzył i mogłam zobaczyć moja rodzicielke jak silnie usiłuje mi coś przekazać. Gdy już się w pełni obudziłam i była w stanie zrozumieć co ta kobieta do mnie mówi, usłyszałam:
-Wstawaj, musisz się wyszukiwać. Na 15 masz umówione spotkanie z twoim korepetytorem.
-Co? Zaraz, przecież nie szukałam jeszcze...
- Artur dzwonił, że znajomy znajomego właśnie wrócił z Anglii po dość długim pobycie. Jest wykształcony, studiował matematykę i nie tylko a skoro wraca z Anglii to oznacza, że również zna perfekcyjnie angielski! Czy to nie wspaniale?
Tak, bardzo wspaniale. Ledwo się budzę a już wiem, że dzisiejszy dzień spędzę na nauce. Super..
- Mamo czy to oznacza, że to on a nie ona?
- No tak, ale co to za różnica?
- No wiesz wolałabym mieć korki z kobietą..
- Nie marudź. To idealna osoba dla Ciebie. Podobno jest surowy i nie daje spocząć na laurach.
-To to jest nauczyciel?
-Niezupełnie. Były nauczyciel. Uczył jak był młodszy. Teraz prowadzi jakąś sporą firmę.
- Mamo, i Ty myślisz, ze jemu będzie chciało się uczyć jakąś malolatę? Facetowi, który nie potrzebuje kasy i który za pewnema lepsze rzeczy do roboty niż uczenie matmy tępej dziewczyny ?- mowilam monotonnym tonem, gdyż jeszcze nie do końca się wybudziłam.
- Pewnie, że tak. Zresztą już się zgodził. Powiedział, że byle kogo by nie wziął a, ze ten znojomy Artura jest dobrym znajomym tego faceta to się zgodził.
-Aha czyli mam być na jego łasce? Nie możemy po prostu znaleźć jakiejś innej oferty?
- Nie wiem co ci się nie podoba.. Umowilam nas na dziś i dziś tam pojedziemy. Poza tym on ma mieszkanie kilka przystanków autobusem od Ciebie. Wszystko idealnie pasuje. Mówię ci będzie dobrze.
I z takim to podnieconym krokiem wyszła z mojego pokoju, nie zamykając nawet za sobą drzwi.
Nie chodzi o to, że nie chce chodzić na korki. Po prostu wolałabym uczyć się czegos z kobietą niż jakimś zapyzialym, starym byłym nauczycielem, który pewnie ma jakieś swoje przedwojenne metody nauczania. Nie wiem czemu tak sobie go wyobrazam, ale fakt, że ma mieszkanie w centrum Warszawy, własną firmę a na dodatek gdy "był młodszy" był nauczycielem podpowiada mi, że musi mieć już grubo ponad czterdziestkę. No cóż jak mama za pewne sama go pozna to i szybko zrezygnuje. Z taka myślą zwlekalam się z łóżka i jeszcze zaspana udałam się do łazienki. Obmywajac twarz wodą zmyłam resztki snu i mogłam zacząć mój codzienny rytuał. Jak zwykle zrobiłam lekki, naturalny makijaż, zaś włosy jedynie przeczesalam szczotka, gdyż nigdy mi się nie plątały ze względu na to, że były proste niczym druty. Ubralam moje ulubione poprzecierane boyfriendy a do tego zwykła czarną, krótka koszulkę.

O godzinie 14.00 mama czekała już na mnie w samochodzie. Nie wiele czekając wzięłam moja materiałowa torbę z książkami i zeszytem i pobiegłam w stronę auta. Po niecałej godzinie byłyśmy na miejscu. Sto razy pytałam się mamy czy to aby na pewno tu. Śtałysmy bowiem przed ogromnym apartamentowcem w centrum Warszawy.
- Nie wiem kiedy ten facet się dorobił takiej kasy, ale chcę wiedzieć jak.- powiedziałam w lekkim szoku, stojąc i gapiąc się w stronę budynku.
-Przestań, Amelia.
- Mamo ile ona ma lat? Bo jak on ma ze 60 lat to ja nie chce
-Nie wiem ile on ma lat, Artur mi  je mówił.
-Świetnie.
Ruszyliśmy do wejścia. Po kliknięciu przycisku w windzie nr 10 pojechalysmy na dziesiąte piętro. Wyobrazilam sobie jaki piękny widok musi mieć to mieszkanie. Gdy uslyszlaysmy dzwiek windy oznajmiający, iż dotarłyśmy na odpowiednie piętro, zaczęlyśmy kierowac się w stronę mieszkania a raczej apartamentu nr 15. Gdy znalazlysmy odpowiednie drzwi mama pewnie nacisnęła dzwonek. Po kilku sekundach drzwi się uchylily a widok, który ujrzałam totalnie wbił mnie w ziemię... 

***
Po tym rozdziale można powiedzieć, że zacznie się akcja :D Dodam go dzisiaj lub w tym tygodniu. Nw czy wgl podoba się Wam ta opowieść, wiec jeżeli chcecie to kometucjcie :)

Pure RelationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz