Całą drogę nie odzywała się do matki, próbowała nawet na nią nie patrzeć. Była na nią wściekła, ale też bała się trochę, że będzie kazała jej wracać do domu i nie pozwoli jej już mieszkać w Warszawie. To była bardzo zła perspektywa, ale niestety możliwa. Myślała o Tomie. O tym, czy kiedyś go jeszcze spotka, porozmawia z nim, zobaczy jego uroczy uśmiech, który zawsze był czymś w rodzaju balsamu dla jej duszy. Czuła pustkę i zrezygnowanie. Ze zdziwieniem zauważyła, że matka podjeżdża na parking pod mieszkaniem. Czyli nie zawozi mnie do domu, pomyślała i w końcu na nią spojrzała.
-Wychodzimy- rzuciła nagle zimnym tonem w jej stronę. Dziewczyna przewróciła oczami, ale spełniła jej prośbę. Gdy były już w środku, znów się odezwała:
-Bierz walizkę i pakuj się.
-Mamo, możemy chociaż porozmawiać?
-Nie mamy o czym.
-Owszem mamy- odpowiedziała twardo.
-Słucham.
- Co?
-No słucham, o czym chcesz rozmawiać -skrzyżowała ręce na piersiach i spojrzała na nią sceptycznie.
- Dlaczego mam się pakować?
-Bedziesz mieszkać w domu ze mną.
- Dlaczego?- zapytała zirytowana.- Wydawało mi się, że lepiej ci sie mieszka beze mnie.- dodała kąśliwie.
-Nie pozwalaj sobie.
-Nie, to ty sobie nie pozwalaj. Dlaczego mam się wyprowadzać? Bo poprawiłam oceny, lepiej się uczę, mam bliżej do szkoly? Dlatego mam się wyprowadzić?
-Nie, wyprowadzisz się, bo ten facet ma na Ciebie zły wpływ. Wiesz ile on ma lat? Pewnie jeszcze próbował Cię..
-Przestań- przerwała jej zanim dokończyła. - Tak się składa, że ten facet nauczył mnie matematyki, angielskiego, tak, że teraz nie mam z nimi kłopotu. Nie boję się przed każdą lekcją, zaczęłam wierzyć w siebie, w to, że potrafię. Gdzie byłaś, gdy potrzebowałam rozmowy, gdzie byłaś kiedy potrzebowałam obrony przed pastwiącą się nade mną nauczycielką? Poza tym Tom jest najuczciwszą i najbardziej empatyczną osobą jaką znam i nigdy nie zrobiłby czegoś wbrew mojej woli.
-Nie znasz go. Co robiłaś u niego całą noc?
-Spałam?- zapytała ironicznie. Cała sytuacja zaczynała ją naprawdę męczyć.
-Nie wątpię.- spojrzała na Amelie i zacisnęła wargi.
-Mamo, sama mnie do niego zaprowadziłaś...
- Tak i to był błąd.
-Wiesz co, błędem to było to, że mnie urodziłaś- powiedziała, zanim zdążyła ugryźć się w język.
-Słucham? Co powiedziałaś?
-To co slyszałaś- odpowiedziała drżacym głosem, próbując zebrać w sobie odwagę.- Nigdy Cię nie było przy mnie. Zawsze byłaś niedaleko mnie, ale gdzieś jakby za ścianą. Dopiero, gdy prawie umierałam, ty łaskawie zechciałaś się do mnie zbliżyć. I wiesz co, mimo ogromnego bólu i choroby, to był najlepszy czas w moim życiu, bo ten jedyny raz miałam Cię blisko. Zainteresowałaś się mną i w końcu mogłam poczuć, że nie jestem sama. Gdy tylko wyszłam z choroby, co zresztą zrobiłam dla Ciebie, ty znowu się oddaliłaś, bo przecież byłam już zdrowa, to znaczyło, że nie potrzebuję już twojej opieki. Takie bylo twoje rozumowanie. I wiesz co. Powiem ci to. Przez Ciebie przestałam jeść. Chciałam schudnąć parę kilogramów, tylko po to byś to zauważyła i porozmawiała ze mną, pocieszyła, poszła ze mną do lekarza... Ale potem to się wymknęło spod kontroli, nie panowałam nad tym, nie potrafiłam. To była twoja wina- miała łzy w oczach a jej wargi drżały, chcąc powstrzymać szloch. Matka Amelii patrzyła na nią bez emocji. Podeszła do niej bardzo blisko i odezwała się:
-Całe życie poświęciłam dla Ciebie, rozumiesz. Moją pracę, karierę, życie osobiste. Byłam młoda a twój ojciec miał w dupie to, że jestem w ciąży. Ja w sumie też. On dał mi nawet pieniądze, żeby usunąć ciąże. Chciałam to zrobić, wiesz? Ale wtedy musiał pojawić się na mojej drodze ksiądz, który namówił mnie do zmiany decyzji. Przekonał mnie i poruszył moje sumienie.
- I co żalujesz? Żałujesz, że tego nie zrobiłaś? No odpowiedz!- krzyknęła. Targały nią silne emocje. Szok, rozczarowanie, samotność. Kobieta stała i patrzyła na nią nic nie mówiąc.
-Rozumiem- Amelia zacisnęła usta kiwając głową.
- To nie tak- odezwała się w końcu.
-Nic już nie mów. Nie jadę z tobą dzisiaj do domu. Zostaje tutaj.
-Nie jesteś pełnoletnia, żeby o tym decydować.
-Już niedługo.
- Co?
-Chciałam ci przypomnieć, że kończę 18 lat za trzy tygodnie. Zresztą pewnie i tak o tym zapomniałaś- matka patrzyła na nią zdziwiona.
- To nic nie zmienia. Mieszkanie nie jest twoje. Nie masz pieniędzy, żeby się sama utrzymywać. I tak wrócisz do domu.
Dziewczyna spojrzała na nią. Ta kobieta coraz bardziej wydawała się jej obca. Zobaczyła, że nawet jej wyznanie o chorobie nijak ją ruszyło. Spuściła głowę. Była zmęczona i chciała już spokoju.
-Mamo, proszę Cię. Ja już nie mam siły na to. Pozwól mi tu mieszkać, wiesz jak bardzo jest mi to na rękę. Nie chce znów dojeżdżać i nie wysypiać się.
Kobieta zastanowiła się przez chwilę i spojrzała na nią chłodno.
-Dobrze, ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?- zapytała zrezygnowana.
-Nie spotkasz się więcej z tym facetem.
Amelia zamknęła oczy i wciągnęła powietrze.
-Dobrze- westchnęła. Zobaczyła wyraz triumfu na jej twarzy a po chwili poczula jak ją przytula. Wzdrygnęła się. Zauważyła, że ma dziwne zmiany nastroju. W jednej chwili krzyczy na nią i jest w stanie ją nawet uderzyć i mówić okropne rzeczy a po chwili przemienia się w troskliwą matkę i prawi czułe gesty. Amelia nic jednak nie zrobiła. Nie odwzajemniła uścisku, ale też nie odsunęła się, żeby nie wywoływać kłótni, bo miała ich już szczerze dosyć. Uśmiechnęła się do niej słabo i sztucznie, próbując ukryć wiele złych emocji. Gdy w końcu wyszła z mieszkania, Amelia usiadła na kanapie i rozpłakała się. Gorzkie łzy spływały po jek policzkach kreśląc mokre ślady. Jej życie znów stało się szare, smutne i bez celu. Nikt jej nie chciał. Ani ojciec, ani nawet matka. Zawdzięcza życie tylko i wyłącznie jakiemuś przypadkowemu księdzu. Bolały ją słowa matki, a także jej bierna reakcja, gdy wspomniała o chorobie. Nawet nie przeprosiła ją za to, że ją uderzyła poprzedniego dnia. Co więcej, zachowywała się, jakby ta sytuacja nie miała w ogóle miejsca. Płakała długo, dopóki nie poczuła znajomego bólu głowy, który zawsze pojawia się po długim płaczu. Położyła się i zasnęła, próbując zapomnieć o wszelkich problemach i wszelkich rozczarowaniach jakie ją dzisiaj spotkały. Chciała zapomnieć o tym, że jest zupełnie sama na tym ogromnym świecie.Obudziła się po dwóch godzinach. Patrzyła w sufit, zastanawiając się nad tym wszystkim. W końcu wstała i poszła do łazienki. Gdy spojrzała w lustro, zauważyła lekko czerwone podpuchnięte oczy, potargane włosy i smutny wzrok. Odkręciła kran i pochlapała twarz kilka razy zimną wodą. Orzeźwiło ją to trochę i nieco poprawiło samopoczucie. Westchnęła i poszła do kuchni. Otworzyła lodówkę i już chciała wyjąć z niej ser i szynkę, gdy jej ręka zatrzymała się w połowie drogi. Spojrzała na jedzenie a potem w dół- na swoje uda, brzuch, biodra a potem na myśl przyszła jej idealna sylwetka Moniki. Po chwili zamknęła z powrotem lodówkę i usiadła na krześle przy stole. Wyjęła telefon z kieszeni i zauważyła jedną wiadomość SMS.
Tom:
Wszystko w porządku, nic ci nie jest? Gdzie jesteś? Możemy się spotkać?
Uśmiechnęła się słabo i odłożyła telefon. Nie może mu odpisać, nie może go narażać. Dzisiaj tylko utwierdziła się w przekonaniu, do czego jest zdolna jej matka i, że ma zdecydowanie nierówno pod sufitem. Nie chciała dokładać mu problemów. Poza tym, on ma Monikę. Kobietę idealną, w sam raz dla niego. Musiała o tym wszystkim jakoś zapomnieć, chociaż na chwilę. Wyjęła z plecaka książki i zaczęła się uczyć na jeszcze jeden zaległy sprawdzian. W ciągu tych kilku godzin, podczas których zatopiła się w nauce, starała się nie patrzeć na telefon oraz nie zwracać uwagi na jego częste wibracje. Wiedziała, kto do niej dzwoni i pisze, jednak nie mogła nic zrobić. Robiła to dla niego. Dla jego dobra. Zamknęła książkę i spojrzała na zegarek, który wisiał na ścianie. Otworzyła szerzej oczy, gdy zobaczyła, że wybiła już godzina 19.00. Ziewnęła i udała się do kuchni. Wzięła kromkę chleba i szklankę wody, włączyła telewizor i zaczęła ją jeść. Miała lekkie wyrzuty sumienia, że je po 18.00, jednak głód był silniejszy. Tłumaczyła sobie, że jutro spali zbędne kalorie. Brała trzeciego gryza, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Wstała powoli i zmarszczyla czoło. Może to Stefania? Albo co gorsza, matka znów przyszła. Zastanawiała się, czy w ogóle podchodzić do drzwi. W końcu ruszyła w ich stronę i spojrzała przez Judasza. Serce zaczęło bić jej szybciej, gdy zobaczyła kto stoi przed jej drzwiami. To był Tom. Wzięła głęboki oddech i odsunęła się najciszej jak mogła. Po chwili usłyszała pukanie.
-Amelia, otwórz mi. Musimy porozmawiać. Wiem, że tam jesteś, słyszałem twoje kroki.
Dziewczyna nie wiedziała,co ma robić. Otworzyć, czy nie? Miała to przecież zakończyć... Rozum mówił nie, natomiast serce mówiło zupełnie co innego. Po chwili wahania przekręciła kluczyk i uchyliła lekko drzwi.
CZYTASZ
Pure Relation
RomanceAmelia ma na swoim koncie bagaż ciężkich doświadczeń. Jako nastolatka przeżyła w swoim życiu wiele trudnych chwil i wie co to cierpienie, strach, samotność i brak miłości. Co zrobi, gdy nieoczekiwane na jej drodze stanie ktoś, kogo nigdy by nie pode...