Gdy skończyli jeść pizzę, zegar wybił godzinę 14.00.
- Już druga... Trochę się zasiedziałam- powiedziała z lekkim uśmiechem, strzepując niewidoczny kurz ze spodni- będę się już zbierać.
- Już? Może zostaniesz jeszcze?- spojrzał na nią z widoczną nadzieją w oczach. Po chwili, jednak jego twarz nieco zeszytwniała a Amelia mogła zauważyć jak zaciska szczęki:
- Rozumiem. Masz jeszcze inne plany. Dzisiaj masz randkę, co?- powiedział ze sztucznym uśmiechem, próbując ukryć swoją dezaprobatę. Amelia otworzyła szerzej oczy, na początku nie wiedząc o czym mówi. Po chwili przypomniała sobie niefortunne nieporozumienie. Nie wiedziała jak z tego wybrnąć. Gdyby powiedziała, że nie ma żadnego spotkania, od razu zorientował by się co jest na rzeczy a tego nie chciała, jeszcze nie teraz.
- Idę do kina- wymyśliła na szybko.
- O, na jaki film? - odpowiedział widocznie zainteresowany.
- Eee, no.. ekehm. Jeszcze nie wiem.- odpowiedziała, próbując ukryć zmieszanie. Tom spojrzał na nią podejrzliwie, marszcząc czoło.
- Nie wiesz?
-Nie wiem- odpowiedziala szybko- ale się dowiem. To ma byc niespodzianka- palnęła za nim zdążyła pomyśleć. Tom pokiwał ze zrozumieniem i odwracając wzrok powiedział:
- No to miłego seansu.
- Dziękuję- uśmiechnęła się, starając ukryć grymas zrezygnowania i wściekłości. Źle zrobiła, po co to w ogóle mówiła? Teraz on na sto procent myśli, że idzie na "randke". Super. Spakowała książki, wstała i skierowała się w stronę drzwi. Tom również wstał i odprowadził ją do wyjścia. Nie wiedząc co zrobić, jak się pożegnać, po prostu powiedziała zwykłe " dowiedzenia".
- Do zobaczenia - odpowiedział, tym razem, ze szczerym uśmiechem.~♡~
Słaby dźwięk piosenki "Paradise city", powoli wybudzał Amielię z twardego snu. Gdy uchyliła powieki, już wyraźnie słyszała dynamiczne nuty, wydobywajace się z telefonu. Sennym ruchem sięgnęła po komórkę i wylaczyła budzik. Znowu poniedziałek, pomyślała z irytacja. Wstała, wykonała poranną toaletę, ubrała się i zjadła szybkie śniadanie. W szkole była, jak zwykle na ostatnią chwilę, minutę przed dzwonkiem. Biegiem udała się pod klasę, gdzie miała mieć pierwszą lekcję. Stef siedziała już w ławce, kiedy usiadła koło niej zdyszana Amelia.
- Uff, ledwo zdążyłam.
- Czy ty nie możesz wcześniej wstawać? Nie musialabys robić wtedy wszystkiego na ostatnią chwile- zapytała z wyraźną nutą zdziwienia i ciekawości w głosie.
- Nienawidzę rano wstawać, dobrze o tym wiesz.
Ich krótka wymianę zdań zakończyło wejście ich nauczyciela od angielskiego.
Podczas jednej z przerw, Stef chwyciła Amelie za ramię i dziwnym, konspiarcyjnym szeptem, powiedziała:
- Jutro jest impreza.
- No i? - odpowiedziała bez żadnej nuty zainteresowania.
- No jak to "No i"? Idziemy! Musimy się w końcu oderwać od tej głupiej szkoły i nawału nauki.- powiedziała z widoczna pretensją.
- Nie mam ochoty na imprezy- ucięła krótko.
- No Melka o co ci chodzi? Nie bądź taka.
- Jaka?
- No nie wiem, zgorzkniała? Jesteśmy młode i prawie dorosłe, trzeba korzystać kiedy można. Wszyscy nasi znajomi chodzą na imprezy co tydzień, jak nie codziennie.
-Nie obchodzą mnie inni.- odpowiedziała krótko. Stef zrobiła minę zbitego psa i patrzyła na nią z wyrzutem. Amelia widząc to, nieco złagodniała.
- Stef, nie o to chodzi, że nie lubię imprezować, ale po prostu nie mam teraz ochoty ani czasu. Może pójdziesz sama?
- Samemu to nie to samo- odpowiedziała z nutą zawodu- ale nie będę Cię zmuszać. Może zmienisz zdanie. Ich rozmowę przerwał dźwięk sms-a. To był telefon Ameli. Spojrzała na ekran i mimowolnie się uśmiechnęła.
- Co się stalo? Kto napisał do Ciebie? - spytała wyraźnie zainteresowana Stefania.
- Co? A nie nic, tylko ustalam godzinę zajęć na jutro.
- Aa no i wszystko wiadomo...- powiedziała z tajemniczym uśmiechem.
- Co wiadomo?- zirytowała się, chowając telefon.
- Nie no, ja nic nie mówię - uniosła ręce w obronnym geście, odchodząc krok w tył.Następnego dnia Amelia była zawalona nauką. Wróciła ze szkoły po trzeciej a o czwartej trzydzieści miała mieć zajęcia z Tomem. Od razu jak wróci, postanowiła ostro wziąć się za naukę na jutrzejsze dwa sprawdziany. Nim się obejrzała wychodziła już z bloku i mimo, że naprawdę się spieszyla, dotarła na miejsce nieco spóźniona. Nacisnęła dzwonek i próbując wyrównać oddech po biegu, czekała aż drzwi się otworzą. Po chwili usłyszała dźwięk otwieranej klamki. Uniosła głowę z uśmiechem, gotowa ujrzeć Toma, gdy w drzwiach stanęła jakaś kobieta. Ameli uśmiech nieco zrzedł a w oczach widać było niezrozumienie i zdziwienie. Może pomyliła drzwi?
- O cześć! To Ty pewnie jesteś uczennicą Toma, proszę wejdź-powiedziała przesadnie miłym głosem nieznana jej kobieta. Amelia wyrwana już z lekkiego szoku, przestąpiła próg dobrze znanego mieszkania. Rozejrzała się, w poszukiwaniu znajomej sylwetki Toma, jednak bez skutku.
- Tom jest w łazience, zaraz przyjdzie- powiedziała znów się uśmiechając. Była wysoka, szczupła, wyprostowana. Miała średniej długości proste, blond włosy, które swobodnie opadały jej na ramiona, jasno- niebieskie oczy w kształcie migdałów i duże pełne usta, pomalowane krwisto czerwoną szminką. Ubrana była w luźną białą koszulę, wpuszczoną w materiałowe, czarne spodnie. Na stopach miała wysokie czarne szpilki a na jednym nadgrastku drogi zegarek, zaś na drugim srebrną bransoletkę. Ta kobieta miała idealną sylwetkę, twarz, ubiór- cała była idealna. Amelia poczuła ukłucie zazdrości i niewyjaśnionej tęsknoty. Ile ona by dała, by wyglądać tak pięknie i dostojnie. Spojrzała na nią i pokiwała głową.
- Mam na imię Monika- mówiąc to wyciągnęła rękę w stronę Anieli. Ta niechetnie podała jej swoją dłoń. Monika uscisnęła ją delikatnie, nadal mając na ustach sztuczny uśmiech. Po chwili zza drzwi łazienki wyłonił się Tom. Widać było, że jest zdziwiony sytuacją, która zastał. Zrobił nieokreślony ruch ręką w powietrzu, po czym podszedł do nich z niepewnym uśmiechem.
- Widzę, że już się poznałyście- powiedział, stojąc już bliżej.
- Tak, tak. To ja już pójdę, nie będę wam przeszkadzać, pewnie macie dużo pracy. Dużo nauki w szkole co nie? - powiedziała z ironią w stronę Amelii, jakby ta miała co najmniej kilka lat. W Amelii zagotowalo się w środku. Za kogo ona ją uważa? Za głupią dziewczynkę, która musi chodzić na korki, żeby dostać dobrą ocenę z przyry? Amelia zacisnęła szczęki i odpowiedziała:
- Bardzo dużo, w końcu niedługo piszę maturę - położyła szczególny nacisk na słowo "matura".
- Już matura? Wyglądasz dużo młodziej - odpowiedziała z udawanym zdziwieniem. Podeszła do Toma, który stał z nietegą miną. Zbliżyła się do niego tak, że dzieliły ją zaledwie centymetry od jego twarzy.
- To do zobaczenia kochanie- powiedziała, po czym pocałowała go namietnie w usta. Dla Amelii było to jak kubeł zimnej wody. Stała tam z szeroko otwartymi oczami, próbując ukryć zawód i zbierające się łzy. Po kilku sekundach Tom oderwał się od ust Moniki i spojrzał na nią z lekkim uśmiechem:
- Do zobaczenia.
Ona tym czasem również się uśmiechnęła i odwróciła się na pięcie. Spojrzała na Amelie i skinęła jej głową, po czym skierowała się do drzwi wyjściowych. Dźwięk szukających obcasów, jeszcze długo odbijał się w jej głowie. Gdy drzwi zamknęły się z cichym trzaskiem, nastała niezręczna cisza. Pierwszy odezwał się Tom:
- Przepraszam Cię, ale byłem pewny, że umówiliśmy się na piątą.
Amelia, nie patrząc na niego, pokiwała głową w stylu "nic sie nie stało". Bez słowa usiedli na kanapie i zaczęli rozwiązywać zadania z matematyki. Dziewczyna była smutna i z trudem powstrzymywała się od płaczu, dlatego jak najmniej mówiła i patrzyła na Toma. Zrozumiała dzisiaj zbyt wiele.
- Amelia, co się dzieje? Jeżeli poczułaś sie nieswojo przez Monikę, to przepraszam - powiedział nagle.
- Nie, no co ty- odpowiedziała szybko, może nawet zbyt szybko- znaczy, po prostu mam dużo na głowie- odpowiedziała, starając się brzmieć przekonująco. Jeszcze tylko piętnaście minut i będzie mogła wyjść i dać upust zebranym się w niej emocjom.
- Mogę jakoś pomóc?
- Nie, raczej nie- uśmiechnęła się słabo- muszę sama się z tym uporać.
Chciał coś powiedzieć, ale widać było, że się powstrzymuje. W końcu spuscił wzrok na książkę. Po piętnastu minutach pożegnali się a Amelia spokojnie zjechała windą i wyszła z budynku. Gdy odeszła na bezpieczną odległość, skręciła w stronę pobliskiego parku. Usiadła na ławce i rozkleiła się na dobre. Ukryła twarz w dłoniach a jej ciało poruszało się pod wpływem szlochu. Poczuła się beznadziejnie i żałośnie. Zrozumiała, że zakochała się w niewłaściwym człowieku. On nie zasługuje na nią, tylko właśnie na kogoś takiego, jak Monika. Ona nie może się z nią nawet porównywać, są swoim przeciwieństwem. Ona do niego pasuje, jest w jego wieku, piękna, bogata, ambitna i z wielkim stylem. A ja? Zapytała sama siebie. Zwykła, niczym nie wyróżniającą się dziewczyna z mnóstwem problemow i wielkim bagażem doświadczeń, niekoniecznie tych dobrych. Myśląc o tym, przestała płakać. Siedziała i pustym wzrokiem wpatrywała się w przestrzeń przed sobą. Miała lekko opuchnięte oczy, na dodatek jej tusz rozmazał się przez łzy. Wyglądała jak mała szmaciana lalka, którą dziecko wyrzuciło na śmietnik, bo znalazło sobie lepszy model. Siedziała i jedyne co chciała, to zapomnieć o tym wszystkim, poczuć jakąś niewyjasniona radość lub cokolwiek innego niż zawód, ból i tęsknotę. Coś takiego może dać jej tylko coś jednego. Wyjęła telefon i napisała do Stefanii.
Gdzie ta impreza i o której?
Po chwili otrzymała wiadomość.
Jasminowa 7. Super, że się zdecydowalas! Widzimy się na miejscu o 21 ;)
Odczytała wiadomość. Spojrzała na godzinę: 19.00. Ma dwie godziny. Poszła w strone przystanku autobusowego i myślała już tylko o tym, by móc już zapomnieć.Hej wszystkim! Przepraszam, że tak długo, ale dopiero dzisiaj znalazłam trochę czasu. Hej W końcu wena do mnie przyszła, tylko, że brakuje mi czasu na przelanie jej tutaj. Chciałam podziękować za wszystkie wyswietlenia, których jest już ponad tysiąc! Dziękuję też za gwiazdki i przede wszystkim za komentarze. I oczywiście życzę Wam wszystkim miłego wypoczynku w tych szczególnych dniach! :*
CZYTASZ
Pure Relation
RomanceAmelia ma na swoim koncie bagaż ciężkich doświadczeń. Jako nastolatka przeżyła w swoim życiu wiele trudnych chwil i wie co to cierpienie, strach, samotność i brak miłości. Co zrobi, gdy nieoczekiwane na jej drodze stanie ktoś, kogo nigdy by nie pode...