Rozdział IV

1.4K 71 11
                                    

Po kilku sekundach drzwi się uchylily a widok, który ujrzałam totalnie wbił mnie w ziemię... 
Przed sobą nie ujrzałam podstarzalego, oblesnego snoba. Przede mną stał mężczyzna w wieku około 25/27 lat. Był średniego wzrostu, szczupły a na sobie miał białą koszulę z podwinietymi rękawami. Jednak to co najbardziej przyciagało moje spojrzenie był jego niesamowity uśmiech i obłędne, niebieskie oczy. Co się ze mną dzieje? Zobaczyłam jakiegoś faceta, co prawda cholernie przystojnego faceta, i od samego patrzenia serce wali mi jak młot. A może to tylko szok? W końcu spodziewałam się stagero typa, dawnego nauczyciela z przedwojennymi metodami nauczania. Stałam tak tam i się na niego patrzyłam, aż w końcu usłyszałam jak zaprasza nas do środka. Spojrzałam na mamę. Dziwne, ale patrząc po jej minie, nie zszokowal jej widok mojego "nauczyciela"? Weszliśmy do środka. Oniemiałam. Ogromny apartament z idealnym widokiem na Warszawę. Ogromne okna sprawiały, ze pomieszczenie wydawało się jeszcze większe, zaś duża biała kanapa i kominek nadawały mu przytulnosci. Co tu więcej mówić- wymarzone mieszkanie każdego żyjącego człowieka. Skierowaliśmy się za nim do kuchni, która była połączona z salonem. Jak większość pomieszczeń również była spora. Czarne meble z szarymi dodatkami były bardzo eleganckie. Widać ze facet ma gust. Wskazał ręką na czarny stół z krzesłami i zaproponował abyśmy usiadly. Zrobiliśmy jak prosił.
- To ja jestem Kataryzna Fober a to moja córka Amelia.
Spojrzałam jedynie na mężczyznę. Nie byłam w stanie odzwajemnic jego uśmiechu. Trochę mnie przerażał. Miał taki dziwny wyraz twarzy odkąd się spotkaliśmy- tajemniczy. Niby się uśmiechał, ale przy okazji dokładnie lustrowal moja twarz. Patrzył oceniajaco. Pomyślałam, że jeżeli przyjdzie nam ze sobą współpracować to nie będzie to łatwa współpraca. Widać, że jest surowy i będzie robił tylko to co do niego nalezy- uczył mnie.
- Witam, nazywam się Tomasz Karowski. Ale proszę mówić mi Tom. Jestem przyzwyczajony po kilku latach przebywania za granicą.
Tu spojrzał na moją mamę i uśmiechnął się lekko. Siedział centralnie naprzeciwko mnie a dłonie miał splecione i oparte o blat stołu. Teraz mogłam przyjrzeć mu się dokładniej,gdyż patrzył na moją matkę. Faktycznie, jego oczy z bliska wyglądały jeszcze lepiej. Uśmiech był idelany a i jego włosy były również idealne. Lekko krecone, czarne i zaczesane do tyłu. Nie miał oczywistej urody przystojniaka z okładek gazet, jednak muszę przyznac-ma to coś  i bardzo głupio mi to przyznać.
Mama z Tomem szybko się zgadali. Nim zdążyłam wrócić ze świata rozmyślań do realnego a wszystko było już omówione i załatwione. Tom postanowił podsumować to co omowili. Chyba domyślił się, ze nie słuchałam, gdyż zauważyłam ukradkowy uśmiech na jego twarzy. Naprawdę próbowałam się nie czerwienic, ale to na nic. Czułam jak moja twarz wręcz płonie. Jak tylko się dało próbowałam zakryć się moimi długimi włosami.
- Czyli zaczniemy od dwóch godzin trzy razy w tygodniu. Czy to nie za dużo Amelio? - tym razem zwrócił się do mnie. Nie bardzo wtedy myśląc, jedynie przytaknelam. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie: dwie godziny, trzy razy w tygodniu... Matko! To przecież 6 godz w tygodniu! Zanim zdążyłam zaprotestować moja mama się odezwala:
-Została nam do omówienia jeszcze stawka. Ile Pan proponuje za godzine?
- Czułbym się naprawdę bardzo niezręcznie biorąc pieniądze od przyjaciół moich znajomych. Zróbmy tak. Jeżeli Amelia po naszych lekcjach zrobi postępy, to znaczy poprawi oceny i będzie dostawała lepsze stopnie, wtedy porozmawiamy o pieniądzach.
-Ależ proszę Pana. Nie może Pan tego robić za darmo, przecież niech Pan zrozumie jak ja wtedy będę się czuła.
- Porozmawiamy o wynagrodzeniu, gdy będą widoczne efekty. Co z tego, że Pani córka będzie chodziła do mnie na zajęcia jak nie zrobi żadnego postępu? Uważam, że wynagrodzenie powinniśmy otrzymywać gdy nasze działania przynoszą zamierzone cele.
Kurde. Widać, że jest wykształcony i inteligentny. W porównaniu z nim jestem tepa. Zaczęłam bać się kompromitacji przed nim. Nie wiem czemu, ale zależało mi żeby się przed nim nie zblaznic. I tak dzisiaj już zrobiłam z siebie ofiarę losu. Siedziałam całe spotkanie i gapiłam się to na niego to na mamę, czerwieniac się jak głupia nastolatka. A przepraszam. Jestem nastolatką.
- No dobrze. Bardzo, bardzo Panu dziękuję. Naprawdę. Jest Pan bardzo miły i wyrozumiały. Niech Pan da jej popalić- tu spojrzala na mnie i mrugnęła do niego porozumiewaczo. Spojrzalam na nią nieco oburzona.
- Spokojnie, jakoś damy radę.- odpowiedział Tom, spoglądać na mnie z lekkim, tajemniczym uśmiechem. W tym momencie moja mama wstała, potem od razu poderwalam sie ja i na koncu on. Pozegnal się z nami i podając mi rękę poczułam ciepła, silną dłoń. Momentalnie przeszedł mnie dreszcz. Nie mogłam rozpoznać czy był to dreszcz przyjemny, czy może był to dreszcz strachu? Strachu przed czymś nowym, nieznanym. Gdy wychodziłam za moją mamą z jego mieszkania, usłyszałam jego głos tuż nad uchem aż się wzdrygnelam i lekko podskoczylam.
- To zapraszam jutro na 16.00.
Odwrocilam się i spojrzałam w jego oczy. Teraz nie były chłodne i oceniajace. Teraz biła od nich otucha, tak jakby chciał powiedzieć : " Nie jestem aż taki zły jak ci sie wydaje". W tym momencie zdobyłam się na lekki uśmiech.
- Jasne, do zobaczenia.
Powiedzialam i spojrzałam mu przelotnie prosto w oczy. Może nie będzie aż tak źle jak to sobie wyobrażałam?

Wieczorem postanowiłam się spakować. Razem z mamą postanowiłyśmy, ze od jutra "na próbę" zamieszkam sama. Mama zawiezie moje walizki do mieszkania, kiedy będę w szkole a ja zaraz po moich lekcjach mam się udać na korepetycje. Szczerze mówiąc trochę się boję. Czy podołam?  Czy nie zrobię z siebie idiotki i czy on będzie na tyle wyrozumiały by wszystko mi dokładnie wytłumaczyć? Mam nadzieję, że nie będzie az nadto surowy. W końcu to nie prawdziwa szkoła a jedynie dodatkowe lekcje.

Rano obudziłam się strasznie nie wyspana. Pol nocy myślałam o dzisiejszym dniu a kiedy już nadszedł chciałam aby zaraz się cofnął. Nie to, żebym nie chciała się uczyć, na prawdę chce zrozumieć matme i angielski, ale obecność tego mężczyzny naprawdę dziwnie na mnie działa. Nigdy nie byłam zbyt śmiała wobec mężczyzn, ale może to dlatego, że z takowymi nie miałam styczności. W mojej szkole są sami niedojrzali chłopcy, nie mający prawdziwych problemów. Ich jedynym problemie jest kiedy i gdzie rozkręcić najbliższe melo. Nie mam nic przeciwko imprezom, ale na Boga nie po kilka razy w tygodniu! Zresztą uważam, że nie jestem gotowa na bliższe relację z chłopakiem, szczególnie po moich przejściach. Nie potrzebuje chłopaka do zabawy, do wspólnych imprez. Nie, tego nie potrzebuje. Potrzebuje raczej wsparcia i rozmowy i oczywiście czułości. Jednak uważam, ze mój ideał nie istnieje. Wykreowałam go zbyt idelanie i to dlatego wgl nie interesowalam się płcią przeciwną, gdyż żaden nie spełniał moich oczekiwań. Zresztą ja pewnie również nie spelnialam ich oczekiwań. Moja niska samoocena odbija się na moich relacjach z innymi. Dobrze, że mam Stefanie. Ona jest naprawdę wyrozumiala i potrafi tak normalnie ze mną pogadać, wesprzeć. Oczywiście nie obyło się bez kilku imprez, gdyż jest ona wytrawna imprezowiczka , ale nawet dusza imprezowiczki mi nie przeszkadza. Czasami nawet dzięki temu mogę oderwać się od szarej rzeczywistości i przyziemnych problemów. Tak, ze Stefania nigdy nie było mi nudno. Zawsze czekam co dzisiaj wymyśli moja Stefania.

W szkole nudy. Geografia-nudy, polski- jeszcze większe nudy, historia- apogeum nudy! Nadszedł czas na matme. Poszłam do szafki po książki. Stefania stała oparta o szafkę i czekała jak wyjme wszystkie potrzebne rzeczy.
- Co się dzieje? Cały dzień chodzisz jakaś taka nieobecna i poddenerwowana?- spytała.
- Mam dzisiaj pierwsze korki. Trochę się cykam.
- Dziewczyno czego?!- zaśmiała się na moje słowa.
- Ojejku nic nie rozumiesz.-zamknęłam szafkę i spojrzałam na nią.
-To mi wyjaśnij.
- Nie to dziwne i głupie.- powiedziałam z cierpietnicza mina.
Nie dałam się jednak długo prosić. Była długa przerwa dlatego zdążyłam opowiedzieć jej o wczorajszym spotkaniu. O tym jak się zachowywał, jak wyglądał i co najważniejsze- co czułam.
- Słuchaj. Nie wiem czy Ty się nim zauroczylas czy się go boisz. Twoje uczucia są trochę sprzeczne. Niby Cię zafascynowal a boisz się się go.
- Nie boję się jego a kompromitacji przed nim- sprostowalam.
- Jeden pies. Spotkasz go, może nie jest taki zły jak wygląda.
- Nie wygląda źle. Wręcz przeciwnie - mruknelam pod nosem.
-Uuuhuhu, kochana tylko Ty mi się tu nie zakochaj..
-Przestań! On ma dwadzieścia parę lat jak nie trzydzietke. Poza tym wcale mnie nie interesuje.
- Ta a ja jestem zakonnica.
Nasza jakże fascynująca rozmowę przerwał dzwonek na lekcje. Wolnym, posuwistym krokiem skierowaliśmy się do sali. Pani już na nas czekała. Gdy weszłam do klasy, od razu skierowała na mnie wzrok. Trochę mnie to zdnerwowalo,ale cóż , może jestem tylko przewrazliwiona.
- No to dzisiaj weźmiemy sobie kogoś do odpowiedzi. Hm kto to może byc- udawała, ze się zastanawia. Modlilam się , żeby tą pechowa osoba nie była ja. Kompletnie nie ogarnialam tego działu, wiec z pewnością do mojej kolekcji jedynek doszlaby kolejna.
- No to może Amelia.
"Noż ku*wa"- pomyslam bardzo kreatywnie. Chyba się przeslyszalam. Ta baba na serio się na mnie chyba uwzięła.
-Ale proszę Pani... Mogę jutro proszę?
- Dlaczego jutro? Był cały weekend. Mogłaś powtórzyć sobie.
Spojrzałam na jej wredny  uśmieszek i małe zwezone mysie oczka. Podnosząc głowę podeszłam do tablicy. Z kilku przykładów rozwiazalam... jeden. I to samo dostalam-jeden.
Super, pierwszy dzień kiedy idę na korki i będę musiała powiedzieć mojej mamie i korepetytorowi o swojej ocenie. Zajebiscie. Pierwsze zajęcia i już się zblaznie. Jestem strasznie wkurzona. Nawet Stef się do mnie nie odzywala. Wiedzala, ze jedno jej nieodpowiednie słowo i wybuchne. Solidaryzowala się jedynie ze mną, patrząc z nienawiścią przez całą lekcję na babkę od matmy.

Po 8 lekcjach byłam wykończona, ale i głodna. Nie miałam jednak czasu na zajście do sklepu. Musiałam od razu jechać na zajęcia. Stres był nadal, na dodatek spotegowamy tym, że będę musiała powiedzieć Tomowi o jedynce. Pomyśli, że jestem totalna idiotka. Tak sobie myśląc stałam pod jego drzwiami i lekko się wahając nacisnełam dzwonek. 

***
Jest kolejny rozdział ;) Jak się podobobało zostawcie gwiazdki lub kom! Dzięki za przeczytanie! ;D

Pure RelationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz