Rozdział XI

1.2K 83 16
                                    

Zaczęła powoli wybudzać się z głębokiego snu, gdy poczuła ostry ból głowy. Otworzyła szybko oczy, co nie było dobrym pomysłem. Jasne światło w pokoju spowodowało jeszcze gorsze samopoczucie, przez co zamknęła je jeszcze szybciej. Wiedziała, że coś jest nie tak. Zorientowała się, że nie leży w swoim własnym łóżku. To było bardziej miękkie a poza tym nie byla okryta swoją kołdrą, tylko kocem.. zresztą bardzo przyjemnie miękkim kocem, zdążyła pomyśleć zanim na dobre otworzyła oczy. Znajdowała się w dużej sypialni, na dużym dwuosobowym łóżku. Podniosła się powoli, trzymając się dłonią za głowę. Rozejrzała się dokładniej po pomieszczeniu i powoli zaczynała ogarniać ja panika. Gdzie ona jest? Co się do cholery wczoraj działo? Próbowała sobie usilnie przypomnieć, ale film urywał jej się w momencie mniej więcej połowy imprezy. A co jeżeli jest u jakiegoś chłopaka i... Przerwała szybko tą niewygodną myśl i spojrzała na swój ubiór. Ubrana była w tą samą sukienkę, jedynie włosy miała w nieładzie. Gdyby do czegos doszło, na pewno nie byłaby w sukience, pomyślała i za chwilę poczuła piekący ból w okolicy lewego ramienia. Natychmiast spojrzała na miejsce niekomfortowego szczypania i zauważyła, że jest ono obwiązane bandażem. Poczuła jakby jakiś przebłysk wspomnienia, ale zbyt mały by mogła sobie cokolwiek przypomnieć. Teraz miała w głowie dwa zdania: Gdzie ja do cholery jestem? Dajcie mi coś na ten cholerny ból głowy. Z taką myślą ostrożnie wstała, próbując zachować trzeźwość umysłu. Nie wiedziała czego się spodziewać, dlatego pełna skupienia podeszła do drzwi i delikatnie je otworzyła. Wyostrzyła wszystkie zmysły, będąc gotowa na wszytko, jednak tego co ujrzała nie spodziewała się na pewno. Od razu poznała, że jest w mieszkaniu Toma. Zaczęło jej się powoli przypominać co nie co, ale i tak były to jedynie skrawki rozmów i zdarzeń. Podeszła do sofy najciszej jak potrafiła. Ujrzała przed sobą widok, który potem na dobre utknął w jej pamięci. Na kanapie na plecach leżał Tom. Miał zamknięte oczy i jedną rękę założoną pod głowę. Jego wyraz twarzy był spokojny i rozluźniony, a ciemne kosmyki włosów swobodnie opadadaly na jego czoło. Wyglądał uroczo kiedy spał, stwierdziła, gdy nagle zorientowała się, że podczas gdy uważnie przygladała się jego włosom, on uważnie obserwował ją. Nie wiedziała kiedy się obudził i otworzył oczy i ile czasu na nią patrzył, jednak mimo wszystko poczuła zażenowanie. W końcu przyłapał ją na chamskim gapieniu sie na niego. Zaczerwieniona nie wiedziała co powiedzieć, zauważyła jak usta Toma zaczynały coraz to bardziej rozciągać się w szerokim uśmiechu.
- Widzę, że już wstałaś- powiedział, nadal się uśmiechając, w tej samej pozycji.
- Tak, tak. Ja przepraszam, ale nie bardzo pamiętam co się stało, znaczy jak się tu znalazłam.- odpowiedziała z lekkim uśmiechem, próbując ukryć resztki wstydu.
- Nic nie pamiętasz? - zapytał już poważniej, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Znaczy nie wiem... Glowa mnie strasznie boli i chyba przez to nie jestem w stanie myśleć a co dopiero cokolwiek sobie przypominać- zmarszczyła czoło, przypominając sobie o bólu.
- No nie dziwię się, że boli Cię głowa. Jak ja bym tyle wypił, też miałbym sporego kaca.
Amelia nic nie odpowiedziała. Po prostu było jej wstyd. Pomyślała jak teraz wygląda w jego oczach i jak pewnie zbłaźniła się przed nim ubiegłej nocy. Po chwili patrzenia w podloge usłyszała:
- No ale cóż, co się stało to się stało. Dam ci coś na tego kaca a potem sobie pogadamy. Szczerze.- powiedział stanowczo szczególnie ostatnie słowo i poszedł w stronę kuchni. Szczerze? O co mu chodzi? Amelia miała lekki mętlik w głowie. Może zrobiła coś złego o czym nie pamięta? Usiadła na sofie,  cierpliwie czekając na wybawienie w postaci tabletki. Po chwili pojawił się Tom ze szklanką, ktorą postawił na stoliku, po czym wrzucił do niej okrągłą, biała tabletkę. Amelia patrzyła jak lek musuje i rozpuszcza się w wodzie i natychmiast wypila całą zawartość jednym łykiem. Skrzywiła się nieco od dziwnego smaku i odstawiła szklankę.
- Za jakiś czas powinno zacząć działać. Gwarantuje, sam testowałem- powiedział Tom, siadając przy tym koło dziewczyny. Opadł na oparcie kanapy, wkładając obie ręce pod głowę, po czym wyprostował nogi. Można powiedzieć, że tak się rozłożył, że prawie leżał. Amelie nieco rozbawił ten widok, ale nie była w stanie wykrzesać z siebie usmiechu.
- I jak, przypominasz już sobie coś? - zapytał po krótkiej chwili spoglądając na nią.
- Powoli...- odpowiedziała niepewnie.
- Dobra, to ja zacznę. Około drugiej w nocy obudził mnie telefon. Jakież było moje zdziwienie, gdy w słuchawce usłyszałem głos młodej dziewczyny. Po chwili zorientowałem się, że to twoja przyjaciółka.
-Stefania?!- powiedziała nagle z nutą zdziwienia w głosie.
- Nie przerywaj. Tak. Stefania. Powiedziała, że dzwoniła do Ciebie milion razy, ale ty nie odbierasz, po czym dostala sms-a typu, cytuję: "sgedfaania rraujfj nsw co siem dxiejr ". Zaniepokoila się, gdyż stwierdziła, że Ty nigdy się tak nie zachowujesz i zawsze odbierasz telefon a ten sms tylko potwierdził, że coś się złego dzieje. Pojechałem po Ciebie, spuściłem przy okazji łomot jednemu takiemu idiocie i oto jesteśmy praktycznie na końcu historii.- skończył mówić i czekał na wypowiedź Amelii. Ona natomiast siedziała wryta w kanapę z szokiem wypisanym na twarzy. No tak, teraz już pamięta.
-Ja przepraszam. Ja nie wiedziałam, że to się tak skończy.. Przepraszam..Nie wiem co sobie myślałam..- zaczęła się jąkać. Było jej naprawdę głupio. I ten zimny ton Toma tylko ją dobił. Jest na nią zły. Na pewno. Łzy zbierały się w kącikach jej oczu.
- Proszę nie mówić mojej mamie, błagam- spojrzała na niego proszącym wzrokiem. Tom zmienił szybko pozycję tak, że jego twarz znajdowała się teraz zaledwie kilka centymetrów od twarzy Amelii. Zdziwiona patrzyła w jego oczy, bojąc zrobić się jakikolwiek ruch.
- Brałaś?- spytał zimnym głosem.
- Co?
- Pytam, czy brałaś prochy- powtórzył, akcentując każde słowo. Amelia rozszerzyła oczy w zdziwniu.
- Ja.. Nie brałam nic...Znaczy ja.. już sama nie wiem- powiedziała ze zrezygnowaniem. Widząc jednak wzrok Toma, szybko zmieniła zdanie:
- Jakiś chłopak dał mi skręta czy coś takiego. Wzięłam tylko trochę, nie byłam pewna czy to narkotyki.
-Nie byłaś pewna, czy to narkotyki- powiedział przeciągając wyrazy- Wiesz jakie to niebezpieczne? Wiesz co się mogło stać? Gdybyś miała odrobinę mniej szczęścia mogłoby być z tobą bardzo źle, żeby nie powiedzieć tragicznie.
Amelia nie mogła już wytrzymać. To wszystko co on mówił bolało, ale jednak było prawdą. Nie była w stanie powstrzymywać już łez, które zaczęły spływać po jej policzkach. Spusciła wzrok na podłogę, jednak po chwili poczula silny ucisk na obu ramionach. Tom zmusił ją by znów spojrzała mu w oczy.
- Obiecaj, że nigdy więcej nie weźmiesz tego świństwa do ust- powiedział stanowczo. Gdy nie usłyszał odpowiedzi potrząsnął mocniej jej ramionami.
- Słyszysz mnie? Obiecaj, że nigdy więcej tego nie tkniesz i nie będziesz przesadzać z alkoholem.
Ona skineła szybko głową, jakby obudziła się z jakiegoś letargu.
-Słucham?- powiedział głośniej, oczekując odpowiedzi.
- Obiecuję - powiedziała cicho.
- Nic nie słyszę, słucham?- odpowiedział głośniej nadstawiajac ucho.
- Obiecuję!- drżacym, ale stanowczym głosem, niemal wykrzyczała odpowiedź. Słysząc to, puścił jej ramiona a Amelia odetchnęła z ulgą. Za chwilę jednak poczuła jak ją obejmuje. Zdziwiona jego reakcją, również go objęła. Bardzo potrzebowała teraz takiego gestu, silnych ramion, które sprawią, że poczuje się bezpiecznie a przede wszystkim poczuje, że nie jest sama. Objęła go mocno swoimi drobnymi dłońmi, jakby był czymś ulotnym i miałby za chwilę zniknąć. On za to gladził delikatnie jej plecy i szeptał, że już wszystko w porządku. Uspokojona już nieco nadal trwała w tym ucisku, marząc o tym, by trwał jak najdłużej. Po chwili powoli odsuneli się od siebie.
- Dziękuje- powiedziała z prawdziwą szczerością w głosie. Tom słysząc to, ucieszył się w duchu, chciał dla niej jak najlepiej. Pomimo iż nie znał jej długo ani zbyt dobrze, z jakiegoś powodu pragnął jej szczęścia i uśmiechu.
- Za co mi dziekujesz? Za opieprz czy za to, że pozwoliłem ci spać w moim najwygodniejszym na świecie łóżku?- uśmiechnął się zawadiacko. Amelia uśmiechnęła się a jej oczy zaświeciły się rozbawieniem. O to mu chodziło.
-Hmmm... Myślę, że łóżko zasługuje na większe podziękowania- odpowiedziała, próbując ukryć ogromny uśmiech cisnący się na jej usta.
- Nie ma za co. Jednak nie przyzwyczajaj się zbytnio- powiedział, szczerząc się jak mały dzieciak.
-Dobra, dobra- odpowiedziała mrużąc oczy.
- Żartowałem, żartowałem- uniósł ręce w obronnym geście- jesteś na pewno głodna. Zaraz zrobię coś do jedzenia.
I tak razem zjedli śniadanie, wypili herbatę. Dużo rozmawiali, jednak Amelia nie odważyła się  poruszać tematu, dlaczego Tom tak mocno i stanowczo zareagował,  jeśli chodzi o narkotyki. Cieszyła się, że może z nim spędzić tak długi czas. Długi czas.  Długi czas. Długi... czas?! Cholera! Przecież dzisiaj szkoła, dwa sprawdziany!
- Tom, która godzina?- zapytała nagle, z lekką paniką. Siedzieli oboje przy stole w kuchni i kończyli herbatę.
- Yyy, zaraz sprawdzę..- spojrzał na zegarek- jesst 10.30, a co? Coś się stało? Czyżbyś przypomniała sobie o czymś ważnym? Może o szkole? - mówił z szerokim uśmiechem i ironią. Widać miał z niej niezły ubaw.
- To nie jest śmieszne. Miałam dzisiaj mieć dwa sprawdziany... Wiem, wiem mogłam o tym pomyśleć wcześniej- powiedziała, gdy zauważyła, że już otwiera usta. Tom uśmiechnął się i wziął ostatniego łyka herbaty.
- Nie martw się, zaliczysz za jakiś czas. Jak tam układa ci sie z mamą? 
To pytanie trochę ją zdziwiło. Zmarszczyła czoło i uporczywie wpatrywała się w kubek, który trzymała w dłoniach.
-Jak zwykle. To znaczy, nie ma czasu, żeby się ze mną spotkać. Ciągle ma jakieś inne zajęcia a teraz ma tego swojego nowego faceta, który pochłania połowę jej czasu. Nie mam jej tego za złe, ale mogłaby znaleźć dla mnie trochę czasu.
- Musisz z nią pogadać, wiesz twoja mama wydaje się być zapracowana, co oczywiście nie zwalnia jej z poświęcenia tobie uwagi. Jak chcesz mogę Cię do niej zawieźć np. w piatek?
- Dziękuję, ale mogę sama pojechać. Tak myślałam, że w tym tygodniu muszę do niej pojechać, spędzić trochę z nią czasu. Pojadę do domu na weekend. Wiem! Nic jej nie powiem i zrobię jej niespodziankę!- powiedziała pełna entuzjazmu.
- Świetny pomysł! Ale pamiętaj, jakby nie chciało Ci się wlec autobusem, śmiało dzwoń.
-Dzięki Tom- uśmiechnęła się patrząc na niego spod ukosa.
- Nie ma za co, jak już mówiłem- odpowiedział spokojnym tonem. Patrzyli na siebie jakiś czas w ciszy. Żadne z nich nie chciało przerywać tej chwili. Oboje czuli się dobrze i tak spokojnie. W swoim towarzystwie odnajdywali coś na wzór spokoju i radości jedynie z tego, że siedzą i na siebie patrzą. Pierwsza wstała Amelia.
- To ja już pójdę. Jeszcze raz za wszystko dziękuję i przepraszam.
- Nie, nie, nie ja cie zawiozę.
Oboje się ubrali i wyszli z mieszkania.

Pure RelationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz