Rozdział XII

1.1K 80 35
                                    

Wracam po dlugiej przerwie z nowym, dluugim rozdziałem. Nie pisałam długo, dlatego nie wiem, czy nie wyszłam może trochę z wprawy. Dziękuję za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i przede wszystkim komentarze, które najbardziej mnie motywują. Miłego czytania i trzymajcje za mnie kciuki na jutrzejszej, kolejnej maturze ;)

Gdy dojechała z Tomem pod blok, podziękowała mu i szybko udała się w kierunku mieszkania. W łazience doznała nie małego szoku, gdy spojrzała w lustro. Potargane włosy, rozmyty makijaż... Jak on mógł na nią patrzeć w takim stanie? Pytała sama siebie, patrząc z niedowierzaniem w swoje odbicie. Stwierdziła, że ten człowiek widział ją w większej ilości żenujących sytuacji niż ktokolwiek inny. Nawet Stefania nie miała okazji widzieć takiej ilości jej osobistych kompromitacji a znała ją kilka lat.. a jego... kilka dni. No cóż. Jeszcze tydzień temu, gdyby ktoś jej powiedział, że w ciągu najbliższych dni zakocha się, następnie doprowadzi do zwolnienia ze szkoły jednej z lepszych nauczycielek, zaś potem będzie płakać a za chwilę stanie się niedoszłą ofiarą psychopaty, poradziłaby takiej osobie szybką wizytę w najbliższym szpitalu. Psychiatrycznym szpitalu. Przypomniała sobie nagle słowa Toma o mamie. Sugerował, aby się z nią spotkała. Stwierdziła, że w sumie to nie jest zły pomysł i zrobi jej niespodziankę- jutro po szkole pojedzie do niej.

~*~

Gdy wybiła godzina 17.00, kończyła uczyć się na jeden z zaległych sprawdzianów. Chciała mieć to z głowy i jutro po lekcjach szybko go napisać. Gdy pakowała się na jutrzejsze zajęcia zadzwonił dzwonek do drzwi. Zmarszczyła czoło i poszła otworzyć. W drzwiach stał nie kto inny, niż Stefania. Uśmiechała się nieśmiało, jakby z poczuciem winy.
- Hej, mogę wejść?
- Tak- odpowiedziała z lekkim westchnieciem.
Usiadły na kanapie. Pierwsza odezwała się Stef:
- Amelia, ja naprawdę, naprawdę bardzo Cię przepraszam. Wystawiłam Cię i zostawiłam tam samą.. naprawdę nie wiedziałam, że..
- Nie kończ proszę. Nie chce słyszeć jak to sama nie potrafiłam się pohamować i zrobiłam z siebie idiotke do kwadratu a do tego.. Nieważne. Nic nie szkodzi. To tylko i wyłącznie moja wina. - gdy skończyła mówić zdobyła się na słaby uśmiech.
- I tak wiem, że jestem współwinna. Coś sie stalo, o czym nie wiem?
-A o czym wiesz?

-No, że miałaś jakieś lekkie kłopoty..
-Lekkie kłopoty- zaśmiała się lekko pod nosem. Zgrabnie to ujął, zdążyła pomyśleć zanim powiedziała:
-

Nie musisz się niczym martwić, po prostu trochę za dużo wypiłam i jakiś debil się do mnie przystawiał.
- Co?! Który to?! Amelia, widzę, że nie mówisz całej prawdy. Proszę, opowiedz mi o wszystkim.
I jak zwykle Stef postawiła na swoim i z jako takimi szczegółami dostała pełen opis sytuacji z zeszłej nocy. Stef siedziała i słuchała z niedowierzaniem. Potem ciągle ją przepraszała i wyrzucała sobie, że przez nią będzie mieć traumę do końca życia. Amelia miała trochę dość całej tej sytuacji. Byla zmeczona wydarzeniami zeszłej nocy jak i nauką, która na kacu, nie należy do łatwych. Słuchała znużona jej pretensji do samej siebie i nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła. Obudziła ją wibracja jej telefonu, który miała w kieszeni od spodni. Zerwała się gwałtownie rozgladając na wszystkie strony. Ziewnęła przeciągle i zauważyła, że jest okryta kocem. Tylko gdzie jest Stefania? Zauważyła na stole kartkę

Musiałam już iść, nie chciałam Cię budzić. Jeszcze raz przepraszam. Jak tylko się obudzisz zamknij mieszkanie (musiałam jakoś wyjsc).

Cała Stefania. Co z tego, że zostawia ją samą, śpiąca w otwartym mieszkaniu... ona musiała wyjść. Cóż, postanowiła dalej nie rozwodzić się nad lekkomyslnościa swojej przyjaciółki. Wstała, zamknęła mieszkanie i sprawdziła telefon, dzięki któremu zresztą się obudziła.

Pure RelationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz