Rozdział VI

1.1K 76 8
                                    

Na początku chciałabym Was wszystkie przeprosić za moją długość nieobecność. Miałam ostatnio bardzo mało czasu i ogrom obowiązków na głowie A do tego nawał nauki ze względu na to, że jestem w klasie maturalnej. Mam bardzo mało czasu, właśnie ze względu na naukę, obowiązki domowe a teraz dojdzie jeszcze jedna sprawa. Mimo wszystko przychodziły do mnie powiadomienia o gwiazdkach i komentarzach! I chciałabym bardzo za nie podziękować! W dużej mierze one mnie zmotywowaly do napisania kolejnego rozdziału. Chciałabym naprawdę pisać, mam dużo pomysłów, ale brak mi czasu dlatego nie mogę teraz powiedzieć dokładnie co ile dni będzie nowy rozdział lecz obiecuję, postaram się pisać częściej. Cieszę się, ze piszecie komentarze i dajecie gwiazdki, bo wtedy wiem czy wam się rzeczywiście ta historia podoba i czy jest sens pisać ja dalej. No, ale nie zanudzam dłużej i zapraszam do lektury! :*

***
Kiedy we wtorek obudził mnie dźwięk budzika i przypadkowo chcąc go wyłączyć zwalilam mój ulubiony kubek, który rozwalił się na drobne kawałki, wiedziałam, że ten dzień nie będzie udany. Zatem do szkoly udałam się w średnim humorze mając ciągle na uwadze, żeby kupić nowy kubek, równie duży jak ten, który stłukłam. Na wejściu od razu przywitała mnie Stef, która była w przeciwienstwie do mnie w wyśmienitym humorze.
-Hejjj - krzyknęła i dała mi buziaka.
- Hej- odpowiedziałam mało entuzjastycznie.
- Ejjjj a Tobie co? Trzeba się cieszyć, życie jest piękne!!! Stało się coś? A jak wczoraj poszło na korkach, było bardzo źle?
-Stef, wolniej bo nie nadążam. Nic mi nie jest po prostu gorszy dzień i tyle.-  z trudem umiechnelam się.
- No spoko spoko, ale jak tam korki? Hmmm?- puściła oko.
-Bardzo fajnie- na moją twarz od razu wdarł się szczery uśmiech i rumieniec.
-Uuu chyba więcej niż fajnie..A teraz opowiadaj już!
Cóż nie miałam innego wyjścia jak opowiedzieć wczorajsze spotkanie. W sumie sprawiło mi to wiele przyjemności, gdyż moglam sobie przypomnieć te miłe chwile. Gdy skończyłam Stef skwitowala cala opowieść dwoma słowami :
-Bierz go.
-Stef co ci odbiło? On się mną nie interesuje. Na pewno ma dziewczynę albo nawet narzeczoną. Nie wierzę, ze taki facet jak on nie ma brania. A do tego on pewnie preferuję w dojrzałych i eleganckich kobietach.
- Słuchaj, skoro facet mówi ci, ze masz piękne oczy i robi ci jedzenie to wiedz, ze jest cos na rzeczy. A kobietę elegancka można z Ciebie zrobić w jeden dzień. Pełny makijaż, który sprawi, ze będziesz wyglądała dojrzalej a do tego modyfikacja gardebory i będzie z Ciebie dama!
Chciałam już coś odpowiedzieć jednak moje słowa zagluszyl dzwonek i nim się obejrzałam siedziałam w przed ostatniej ławce na lekcji matematyki. Okropna baba, która postawiła mi dwie jedynki, patrzyła na mnie z wyższością i ironicznym uśmiechem. Musiałam naprawdę się kontrolować by jej czegos prosto w twarz nie cisnac.
- No to pora kogoś zapytać... Może sprawdzimy, czy pewna osoba wzięła się w koncu do nauki?
Patrzyłam na nią, na jej obrzydliwe wory pod oczami i źle pomalowane usta i miałam ochote rzucić w nią wszystkim co miałam pod ręką. Oczywiste było, że mówiła o mnie.
- No to proszę Amelia, podejdź do tablicy, zobaczymy czy w końcu coś zrozumialas...
Wstałam i pewnym krokiem podeszłam do jej biurka. Wszystkie zadania omowilam z Tomem, wiec byłam pewna, że niczym mnie nie zagnie. Podyktowana mi przykład, który zrobiłam szybko i poprawnie. Zdziwiła się bardzo i podyktowana mi kolejny, który również zrobiłam perfekcyjnie. Lekko już zdenerwowana podyktowala mi zadanie z podręcznika, które pamietalam niemalże na pamiec, gdyż powtarazalm je jeszcze w domu. Poirytowana nauczycielka podyktowala mi kolejne zadanie tym razem z gwiazdką. Było trudne i zajęło mi więcej czasu, jednak i to również zrobiłam. Gdy już myślałam, ze to ostanie zadanie, gdyż minęła już połowa lekcji, ona wściekła do granic możliwości otworzyła swoje biurko i wyjela z niego jakaś książkę. Z msciwym uśmiechem otworzyła na jednej ze stron i podyktowala treść zadania. Zadanie było jak wyjęte z kosmosu. Zupełnie inny dział a poziom chyba ze studiow.
- Ale proszę Pani to chyba nie ten dział i chyba trochę za wysoki poziom? Miała Pani pytać z tego działu.
Cała klasa mi przytaknela.
- Nie będziesz mi mówiła czy to zadanie z tego działu czy nie. Ja ci je dałam czyli to oznacza, że masz je rozwiązać. Już!
Cała klasa siedziała cicho, gdyż nigdy nie widzieli jej takiej wkurzonej. Ja nie wiedząc co zrobić zaczęłam się zastanawiać nad zadaniem. Zrobiłam do połowy, dalej nie miałam pojęcia co zrobić, gdyż najzwyczajniej w świecie nie przerabialiśmy tego materiału. Powiedziałam, że dalej nie umiem tego rozwiązać.
- Czyli Panna nie nauczyła się do końca... Cóż mam nadzieję, że kolejna jedynka czegoś Cię nauczy.
Zatkało mnie. Już miałam wykrzyczeć jej w twarz, ze co ona sobie wyobraża, jakim prawem, jednak ubiegla mnie Stef:
-Pani chyba sobie żartuje! Amelia zrobiła wszystkie zadania dobrze nawet te z gwiazdką, którego jestem pewna trzy czwarte naszej klasy by nie rozwiazalo a Pani chce jej postawić jedynkę?! Przecież to chore!
- Proszę nie tym tonem do mnie, bo zaraz wyladujesz u dyrektora! Nie dyskutuj ze mną to nie twoja sprawa. Ja tu decyduje o ocenie wiedzy uczniów.
Stałam tam jak kołek i nie byłam w stanie nic powiedizec, jedynie łzy napłynęły mi do oczu, które uporczywie trzymałam, by nie dać jej satysfakcji. Za chwilę zadzwonił dzwonek a ja machinalnie poszłam po torbę i wyszłam ze szkoły. Wyjęłam telefon i wykrecilam numer. Po kilku sekundach usłyszałam.
-Tomasz Karowski, słucham?
Drżacym od emocji i płaczu głosem odpowiedziałam:
- To ja Amelia..
-Amelia, co się stało? Ty płaczesz?
- Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale nie wiem co mam zrobić..
- Nie przepraszaj tylko mów co się stało? Ktoś ci coś zrobił? Gdzie jesteś?
- Jestem w szkole..Chodzi o matme..
I potem z drzacym głosem opowiedzialam mu całą historię.
- Nie ruszaj się stamtąd będę za 10 minut. Pokaże tej babie co o niej myślę.
I się rozłączyl. Ja siedzialam tam skulona i powstrzymywalam lzy, które już same płynęły. Poczułam się jak wtedy, podczas choroby. Nic nie warta, głupia i bez chęci do życia. Czułam ten sam strach i bezradność. Za chwilę poczułam, ze ktoś mnie obejmuje. To była Stef, mówiła coś o tym, żebym się nie przyjmowała, że to idiotka...
- Zadzwoniłam po Toma- wybelkotalam.
Stef od razu przerwała swoją litanie przekleństw i spojrzała na mnie.
- I co powiedział?
- Za chwilę tu będzie..
Zaraz po tym jak to powiedziałam z piskiem opon zatrzymało się czarne auto. Wyszedł z niego mocno wkurzony Tom. Trzasnał z impetem przednimi drzwiami i nasze spojrzenia się skrzyzowaly. Od razu zaczął niemal biec w moja stronę.
- Jeżeli to on to serio jest wkurzony - Stef odezwała się gdy Tom był już parę kroków od nas.
-Część jestem Tom- powiedział do Stef i podał jej rękę.
- Stef.
Ukucnal przede mną i pełnym troski głosem powiedział:
- Nie martw się proszę. Zaraz wrócę a tej baby już więcej na oczy nie zobaczysz.
Za chwilę zwrocil się do Stef:
- Byłaś przy tym?
- Tak.
- To pójdziesz ze mną a Ty zostań tu i czekaj na nas za pół godziny jesteśmy z powrotem.

Szli obok siebie przez korytarz szkolny w kierunku gabinetu dyrektora.
- Co chcesz zrobić?
- Uciąć sobie małą pogawedke z dyrektorem i panią jak jej tam?
- Dorota Jędzewicz.
- Cóż za adekwatne nazwisko.
Na te słowa oboje się usmiechneli.  W pewnym momencie Stef zatrzymała się. Tom widząc, że idzie sam odwrócił się.
- Coś się stało?
- Nie zdziwiło Cię dlaczego Amelia tak mocno zareagowała?
- Na początku tak jednak, gdy przeanalizowalem sytuację stwierdziłem, że też byłbym wkurwiony.
- Czyli nie wiesz..
- Czego nie wiem?
Tom zbliżył się do Stef ze zmarszczonym czołem i pytajacym spojrzeniem. Stef niepewna co ma zrobić odezwała się:
- Nie wiem czy powinnam Ci mówić... Czy nie jest za wcześnie..
- Jeżeli to ma pomoc mi ją zrozumieć i mogło by pomóc w tej sprawie to powiedz mi.
Stef wahała się chwilę.
- No dobrze, ale błagam nie mów jej o tym proszę. Jak będzie gotowa sama Ci powie a Ty będziesz udawał, że o niczym nie wiedziałeś.
- Jasne.
Stefania westchneła i smutnym głosem zaczęła:
- Amelia była chora. Bardzo chora. Miała głeboka depresje, która z czasem przerodziła się w anoreksję. Bardzo ciężki przypadek. Nie jadła praktycznie nic, ciągle uważała się za grubą, mimo że była chuda jak patyk. Chowała jedzenie po kątach w swoim pokoju, nie wychodzila z niego tygodniami. Uważała siebie za nic nie wartą. Miała bardzo niskie poczucie własnej wartości.
Tom słysząc to usiadł z wrazenia na pobliskiej ławce i zlozyl dlonie w wieżę i podparl nimi podbródek. Patrzył na Stef z szeroko otwartymi oczami.
- To wszystko co się stało, ta choroba zrodziła się z kilku czynników. Amelia zaczęła odczuwać brak ojca, to zrozumiałe, ale do tego zaczęła odczuwać brak matki. Mama Ameli nie miała dla niej czasu, liczyla się tylko praca i praca. Często niestety krytykowala Amelie... Bardzo rzadko chwalila.  Myślę, ze właśnie dlatego chciała dążyć do doskonałości, by matka w końcu ja zauważyła, pochwalila. Nie chce krytykować jej matki, bo ona sama zaluje, że zaniedbala swoją córkę, jednka nadal myślę, że w dużej mierze to jej wina. Amelia podniosła się i wyszła z choroby. Powiedziała mi potem, że zrobiła to tylko ze względu na matkę, bo było jej niej szkoda. A teraz jak sie dowiedziałam, że nie mieszkają razem, bo dostali mieszkanie mieszkanie spadku, wiec lepiej będzie jak będą mieszkały oddzielnie, wkurzylam się, bo.. ona znowu będzie sama. Do tego dzisiaj ta wredna baba... Wiem co ona teraz czuje. Myśli, że jest głupia i, że prawdopodobnie zasłużyła na tą ocenę. Widzę ten sam wyraz twarzy co wtedy, gdy mówiła, że jeszcze tylko 2 kg..
Tom siedział i w kompletnym szoku słuchał. Po chwili odchrzaknal i wstał.
- Nie miałem pojęcia. To wiele wyjaśnia.. Nie wiem, jak ktoś w tak młodym wieku może mieć już taki bagaż złych doświadczeń. Musze to przetrawić..
- Mam nadzieję, że Cię tym nie przestraszylam.. Ja nie chciałabym, żeby..
- Wszystko w porządku. Bardzo dziękuję, ze mi o tym wszystkim opowiedzialas, naprawdę.
Stali tak chwilę i żadne się nie odzywalo.
- Chodźmy już, musimy coś zalatwic- uśmiechnął się Tom.
- Tak, ale jest jeden problem. Nie wiem czy będzie stosowne gdy powiesz, że jesteś jej korepetytorem.
- Coś wymyślę... - powiedział z tajemniczym usmiechem i za chwilę oboje zniknęli za drzwiami gabinetu dyrektora.

Pure RelationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz