Rozdział XIV

1K 85 29
                                    

Jak zwykle na poczatku przeprosiny za długą nieobecność. Wiecie jak to jest z weną. Jak się ma mało czasu i masę obowiązków, to przychodzi do głowy milion nowych pomysłów i inspiracji a jak już ma się ten wolny czas, to wena postanawia wyjechać na wakacje 😠Mam nadzieję, że mi wybaczycie :") I dziekuję za wszystkie gwiazdki, komentarze, wyświetlenia (prawie 5000?!) ❤ Zapraszam do czytania.
(Za ewentualne błędy przepraszam).
PS Spójrzcie na zdj w mediach xd

Obudziła się z uczuciem błogości i dziwnym bólem szyi. Otworzyła lekko oczy i zauważyła, że leży na czymś twardym a raczej na kimś. Zorientowała się gdzie jest i kim jest ten ktoś, na którym spoczywa jej głowa. Otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia i lekkiej paniki. Może on jeszcze śpi? Może nie zorientuje się, że leżała w jego ramionach całą noc? Może zdąży sie odsunąć i udawać, że spała z dala od niego? Myślała intensywnie, marszcząc przy tym czoło. Po chwili zaczęła powoli unosić wzrok, by spojrzeć na Toma. Ujrzała jego twarz. Miał zamknięte oczy, ale coś jej nie pasowało. Widziała jak jego usta z sekundy na sekundę rozciągają się w coraz to szerszym usmiechu. Po chwili nie wystrzymał i parsknął. Za chwilę śmiał się już na dobre zasłaniając  sobie oczy drugą ręką. Amelia osłupiała patrzyła na niego, nie wiedząc o co mu chodzi. Uniosła głowę i spojrzała na niego z niezrozumieniem.
-Przepraszam, ale...twoja mina.. Po prostu nie mogłem wytrzymać, gdy zobaczyłem twoją minę tuż po przebudzeniu- ledwo skończył i znów zaczął się śmiać. Amelia usiadła i zmarszczyła czoło.
-Nie wiedziałam, że na mnie patrzysz. Poza tym, to nie jest śmieszne!- podniosła głos i walneła go lekko w ramie, co jeszcze bardziej go rozbawiło.
-Przestań już! Co takiego niby miałam na twarzy?
Po chwili otworzył nienaturalnie szeroko oczy, jakby w panice a po chwili zmarszył czoło i zaczął rozglądać się po całym pokoju.
- Tak to wyglądało - powiedział po chwili, szczerząc się od ucha do ucha. Amelia zmrużyła oczy i zacisnęła szczękę.
-Wcale tak nie zrobiłam!- oburzyła się, jednak w głębi serca miała ochotę się śmiać.
-Zrobiłaś dokładnie tak, jak pokazałem- odpowiedział, jednak widząc jej mine dodał po chwli- znaczy, no może trochę przerysowałem, ale to było genialne. Ciekawy jestem o czym wtedy tak zawzięcie myślałaś?
-O niczym...- odpowiedziała nieco speszona.
-Auuu - jeknął po chwili.
- Co się stało?!- zerwała się szybko.
- Ale mnie ręka napier. .. znaczy boli- powstrzymał się w ostatniej chwili i uniósł powoli rękę, na której Amelia przed chwilą leżała. Spojrzała ze współczuciem i poczuciem winy.
-Przepraszam..
-Nic nie szkodzi, zaraz ja rozruszam- odpowiedział szybko, robiąc jakieś dziwne ruchy. Za chwilę jednak przerwał swoje dziwne czynności i spojrzał na nią nagle z błyskiem w oku.
-Chyba, że chciałabyś mi ją rozmasowac- uśmiechnął się, poruszając brwiami. Amelia spojrzała na niego jak na idiote. Nie wiedziała, czy mówi na serio.
- No dobra, żartowałem- westnachnął z udawanym rozczarowaniem, widząc jej nietegą minę. Nim Amelia zdążyła cokolwiek odpowiedzieć wstał i rozciagnał się.
- Dawno tak dobrze mi się nie spało, oczywiście pomijając zdretwiałą rękę
-Mi też, szczerze mówiąc... oczywiście pomijając zdretwiałą szyję - odgryzła mu się. Spojrzał na nią z rozbawieniem.
- To co na śniadanie? Jajecznica?
- No, może być- uśmiechnęła się niepewnie. Dziwnie się trochę czuła. Przed chwilą obudziła się obok człowieka, który ostatnio był dla niej wszystkim a teraz on proponuje jej śniadanie. Czy to nie brzmi jak jakiś sen? Otrzasnęła się za chwilę ze swoich myśli i spojrzała znów na Toma, który coś do niej mówił
-...dobrze? - zapytał.
-Przepraszam, możesz powtórzyć? Zamyśliłam się - powiedziała, gdy wyrwała się z lekkiego letargu.
-Zdecydowanie za dużo myślisz. Pytałem, czy chcesz herbatę czy sok?
- Aaa,  herbatę- odpowiedziała po krótkiej chwili.
-Tą co wczoraj- zapytał z lekkim uśmiechem. Amelia zarumnieniła się lekko na wspomnienie wczorajszego pocałunku podczas herbaty. Skineła tylko głową i wstała. Razem poszli do kuchni. Czuła się wspaniale. Rozmawiali ze sobą, Tom co chwilę rzucał jakieś żarty, które tylko chyba on sam rozumiał. Gdy zjedli, włożył naczynia do zlewu i usiadł koło Amelii, która delektowala się herbatą.
-Aż taka dobra?
-Yhmm, musisz mi koniecznie powiedzieć gdzie ją kupujesz- odpowiedziała z uśmiechem, trzymając kubek w dłoniach.
- No nie wiem, czy mogę Ci to zdradzić- spojrzał na nią zadziornie- chyba, że dostanę coś w zamian.
-A niby co takiego?- zapytała rozbawiona. Po chwili przysunął się do niej znacznie, spojrzał w oczy a następnie przejechał wzrokiem po całej jej twarzy, dłużej zatrzymując wzrok na ustach. Nim zdążyła cokolwiek zrobić, poczuła jak składa na jej ustach delikatny pocałunek. Zamknęła oczy, oczekując, że pogłębi pocałunek, on jednak odsunał się od niej i uśmiechnął.
-Sklep za rogiem- powiedział zadowolony, dopijając herbatę.
-Aha- odpowiedziała lekko w szoku.- Zapamiętam- dodała z uśmiechem.
Tom zgarnął oba kubki i włożył do zlewu.
- To odwieźć Cię do domu?
- Byłoby wspaniale.
- To za jakąś godzinkę, ok? Załatwie coś szybko na laptopie i jedziemy.
-Nie na sprawy.
Tom usiadł na kanapie z laptopem na kolanach i zaczął coś na nim pisać. Amelia nie wiedziała co ma robić, dlatego postanowiła pójść do łazienki i przebrać się w nowe ubrania. Pomyślała, że mogłaby wziąć prysznic, ale stwierdziła, że to by było nadużycie gościnności. Gdy się przebierała, myślała nad całą sytuacją. Dzisiaj znowu ją pocałował i naprawdę bardzo się z tego cieszyła, ale ten pocałunek był inny, mniej pewny, delikatniejszy. Może on się waha? Może nie jest pewny, czy dobrze robi? Za chwilę jej twarz stężała w bezruchu. Monika. Zupełnie zapomniała o eleganckiej, pięknej blondynce, którą zastała kiedyś u Toma. Przypomniała sobie, że przecież się wtedy całowali. Zapewne są razem a ona próbuje rozbić ich związek. Zawsze nienawidziła osób, które rozwalają związki innych a teraz ona sama próbuje to zrobić. Coś mocno ścisnęło ją w okolicy serca i cały dobry humor nagle zniknął. Spojrzała smutnym wzrokiem na torbę z ubraniami i zapielęła ją. Rozumiała w pewnym sensie Toma. Waha się, bo ma piękna, mądrą, zapewne bogatą dziewczynę a nagle pojawiła się na jego drodze zwykła szara małolata, która zwala mu się z problemami na głowę. Pomyślała, że oba pocałunki były z poczucia empatii i współczucia, pod wpływem chwili i emocji. Wzięła torbę i usiadła na fotelu, niedaleko Toma. Patrzyła na jego twarz, błękitne oczy, które skupione były na ekranie laptopa, piękne kruczoczarne włosy i już poczuła, że tęskni. Poczuła, że on jest dla niej niedostępny, że jest poza jej zasięgiem i musi się wycofać. Westchnęła mimowolnie. Mesczyzna oderwał wzrok od komputera i spojrzał na nią.
- Coś się stało?- zmarsczyl czoło.
- Co? Nie, nie nic się nie stało. Dlaczego pytasz?
-Jakoś tak strasznie posmutniałaś- przyjrzał jej się badawczo. - I jeszcze to westchniecie.
-Westchnięcie?- zapytała zaskoczona. Nie wiedziała, że zrobiła to na tyle głośno.- A to nic takiego, coś sobie przypomniałam po prostu.
-Nie myśl już o matce. Jakoś się ułoży, zobaczysz jeszcze do Ciebie przyjdzie i będzie Cię błagać o przebaczenie.
- Tak, zapewne tak- odpowiedziała że słabym uśmiechem. Oh Tom, gdybyś tylko wiedział co mnie trapi...
Za chwilę usłyszeli płukanie do drzwi. Tom zmrużył oczy. Nikogo się nie spodziewał. Spojrzał na Amelię i wzruszył ramionami. Poszedł do drzwi i otworzył je a Amelia siedziała tymczasem nadal w fotelu i pogrążona w myślach, czekała na powrót mężczyzny. Dopiero podniesione głosy wyrwały ją z letargu i z zaciekawieniem udała się w stronę drzwi. To co zobaczyła wbiło ją w ziemię. Zobaczyła matkę, która żywo gestykulując kłóci się o coś z Tomem. Gdy ją zauważyła zamilkła i odezwała się po chwili:
-Tak myślałam.
Tom spojrzał na Amelię z zaciśnietymi wargami. 
- Co Ty tu robisz- odezwała się, gdy otrzasnęła się ze zdziwienia.
-Chyba to ja powinnam ci zadać to pytanie. Bylam u ciebie w mieszkaniu, ale Ciebie tam nie było. U Stefani też Cię nie było, dlatego postanowiłam zaryzykować i przyjechać tutaj. I się nie myliłam, że będziesz tutaj, u tego..- spojrzała na torbę Amelii a potem na Toma- pedofila.
-Wypraszam sobie- odpowiedział natychmiast zimnym tonem a jego wargi zadrżały niebezpiecznie.
-Mamo!- krzyknęła po chwili zdenerwowana dziewczyna.
-Wracamy do domu- powiedziała stanowczo chwytając ją za rękę.
-Nie!- próbowała się wyrwać.
-Proszę ją zostawić- odezwał się nagle mężczyzna.
-Pan to chyba nie ma już nic do gadania. Moja córka nie potrzebuje...
-Spróbuj to powiedzieć mamo a nigdzie z tobą nie pójdę- powiedziała twardo.- Tom, ja Cię przepraszam za to wszystko, ja już pójdę, dziękuję za wszytko, że mi pomogłeś.- spojrzała na niego z miną mówiącą, żeby nic nie robił, bo tylko pogorszy sprawę.
-Nie musisz z nią iść. Ta kobieta jest niezrównoważona...
-Chyba Pan jest niezrownowazony. Ja Pana podam do sądu za pedofilie.
- Mamo o czym ty do cholery mówisz?! Czy Ty siebie słyszysz? Nic między nami nie ma i nie będzie! Uspokuj się już!- spojrzała na nią wściekłym wzrokiem. Zobaczyła, że Tom ma nieodgadnięty wyraz twarzy. Nie mogła nic z niego wyczytać.
-Chodź już, pogadamy w domu.
-Jakby podniosła na Ciebie znów rękę, dzwoń. Wtedy ja panią podam do sądu -spojrzał bez emocji na kobietę z zacisniętą szczęką. Ta jedynie szarpnęła dłoń Amelii, pociągnęła ją za sobą i zatrzasnęła za sobą drzwi. Tom stał chwilę, patrzył się na klamkę po czym wziął stojącą na komodzie porcelanową figurę i rzucił nią z impetem o ścianę. Rozsypała się w drobny mak z głośnym łoskotem a on warknął i usiadł na kanapie, uderzając dłonią o blat stolika.

Pure RelationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz