Rozdział 1.

37.7K 1.5K 117
                                    

Premiera części I NMD miała miejsce 18 pazdziernika 💜.

NMD część II.

Zapraszam na mój autorski IG;
https://instagram.com/j.kamila_kamcioszeek_autor?igshid=ZGUzMzM3NWJiOQ==

Druga część w trakcie korekty!!

Otworzyłam oczy i czując skurcz w żołądku obróciłam się z pleców na bok zsuwając z łóżka. Wreszcie był piątek.

Siedziałam chwile na podłodze patrząc w stronę wiszącego na ścianie kalendarza, który wskazywał piętnasty czerwca. Dni znajdujące się powyżej zostały skreślone czarnym markerem.
Westchnęłam i wstając z podłogi wzięłam z biurka pisak po czym podchodząc do kalendarza skreśliłam również czternasty czerwca. Kolejny dzień bez Niego.

Najgorsze było to, że chyba miałam paranoję, bo chłopak dosłownie śnił mi się każdej nocy, a kiedy idąc ulicą usłyszałam jadący gdzieś motocykl niemal od razu odszukiwałam go wzrokiem, jednocześnie modląc się, żeby to był on. Chociaż na sekundę. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku.

Mówiłam? Byłam obłąkana, ale może tak właśnie czuły się porzucone dziewczyny? Nie wiedziałam. W końcu nigdy wcześniej nie byłam porzucona. W sumie to nawet nigdy wcześniej nie byłam zakochana. Dopiero On (nawet wymawianie jego imienia sprawiało mi ból) sprawił, że wyszłam ze swojej skorupy i pozwoliłam sobie na te cholerne uczucia.

Oczywiście, jeśli chodziło o ciemne mercedesy miałam podobnie. Ile może jeździć takich samych samochodów w jednym mieście? Uwierzcie mi, multum! Za każdym razem czułam nadzieję i za każdym razem zostawała mi ona brutalnie wyrwana z piersi. Bolało.

W kalendarzu zaznaczone były też kółkiem dni, kiedy miałam terapię. Tak. Poszłam na terapię. Musiałam. Nie chciałam, żeby po JEGO odejściu znów to wszystko do mnie wróciło. Czy działało? Chyba tak. I wiecie, co? W końcu zrozumiałam, że nie było w tym nic złego. Wcześniej po prostu nie trafiłam na odpowiednich ludzi. Teraz, kiedy poznałam Lindę wreszcie zaczynałam widzieć w terapi sens. Przynajmniej póki nie zaczynała grzebać w mojej głowie zbyt głęboko. To było... ciężkie, ale podobno konieczne.
Rzucając marker na łóżko, wyszłam z pokoju.

- Rose? - Usłyszałam, więc spojrzałam na matkę stojącą w przedpokoju. Przyglądała się sobie w lustrze. - Wiesz która jest godzina?

No tak. Była jeszcze ona. Co prawda fundowała moją terapię, ale sama nie pojawiła się na niej ani razu, chociaż Linda naciskała. Cóż, było mi to na rękę.

- Zaspałam? - zapytałam, ale jakoś się tym zbytnio nie przejęłam, chociaż byłam pewna, że nastawiałam budzik.

Czasem po prostu miewałam takie dni, że było mi wszystko jedno.

- Dopiero po szóstej.

- Aha. - To też nie robiło na mnie wrażenia.

Kobieta jednak uniosła pytająco brwi. Westchnęłam szukając pierwszej lepszej wymówki.

- Cóż, chyba nie najlepiej mi się spało. Idziesz do pracy?

- Przez ostatnie tygodnie przeważnie śpi ci się nie najlepiej - zauważyła. - Ile dziś spałaś? Trzy, cztery godziny? Rozmawiałaś o tym z Lindą?

- Pięć.

- Byłam blisko. Ostatnio coraz później gasisz światło.

- Jestem dorosła - przypomniałam nie mając lepszego argumentu.

- To ten chłopak, prawda? Przez niego nie sypiasz?

- Czemu ciągle o niego pytasz? - Już musiała mnie zdenerwować. Nie minęło nawet pięć minut! Ugh.

(W Trakcie Korekty) Naucz Mnie Kochać (NMD II) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz