Rozdział 2

24.3K 1.4K 103
                                    

Wchodząc do szkoły usłyszałam za sobą swoje imię, więc obróciłam się zdziwiona. Nie mogłam jakoś przywyknąć do tego, że przestali nazywać mnie niedotykalską.
Zauważyłam idącego w moją sytonę Tobiasa.

-Cześć. - Uśmiechnęłam się i podałam mu na przywitanie dłoń, zanim nachylił się by pocałować mnie w policzek, jak to teraz wszyscy mieli w zwyczaju robić. Co za idiotyzm.
Chłopak ścisnął lekko moje palce i zaraz je puścił.

Drgnęła mi warga.
Czułam się już znacznie lepiej i nie bałam tak panicznie dotyku innych, ale wolałam dmuchać na zimne, bo co jeśli choroba (tak, teraz tak weszło mi w nawyk mówić o moim upośledzeniu) wróci? Teraz kiedy nie było obok Jego... Starałam się, jak tylko mogłam unikać imienia chłopaka. Wmawiałam sobie, że wtedy było mi łatwiej.

Szkoda, że nie mogłam opowiedzieć o nim Lindzie. Może ona zaradziłaby coś na moje troski? Ale wtedy musiałabym ją okłamać, bo nie mogłabym powiedzieć jej o Nim niczego, co mogłoby mu, mogłoby im zaszkodzić.

- Siedzisz dziś ze mną? - zapytał niepewnie Tobias. - Caro ma nie być dziś w szkole.

Zawahałam się. Dlaczego chciał ze mną siedziec? Nie. Stop. Miałam nie szukać od razu czarnych scenariuszy. Musiałam zamaist tego krok po kroku próbować żyć tak jak inni.

W szkole powoli zaczęto oswajać się z moim nowym zachowaniem, a ja nie chciałam tego zepsuć. Chociaż nie powiem, przytłaczało mnie to. Nagle chłopcy zaczęli ze mną rozmawiać (czego akurat nie do końca chciałam), a moje przezwisko odeszło w niepamięć. Oczywiście od czasu do czasu jakaś dziewczyna rzuciła swoje trzy grosze na mój temat, ale tak jak to było wcześniej nic, a nic się tym nie przejmowałam.

Tak więc dziewczyny rzucały mi wrogie spojrzenia, a chłopcy z entuzjazmem, ale i pewną ostrożnością zaczynali się do mnie przekonywać. Czasem przyłapywałam ich na gapieniu się. Wcześniej też im się to zdarzało, ale teraz chociaż próbowali się z tym kryć, a ja wreszcie nie miałam w głowie kołowrotku z czarnymi myślami.
No dobra. Nie zawsze, ale lepiej sobie z nim radziłam.

Tobias patrzył na mnie z napięciem.

Westchnęłam. Nie rozumiałam kompletnie, co też im takiego zrobiłam, że teraz, kiedy ze mną rozmawiali zachowywali się w aż tak dziwaczny sposób. Dobra... raz czy dwa komuś przyłożyłam, ale więcej się to nie zdarzyło. Niedotykalska źle, dotykalska jeszcze gorzej...

I w życiu bym nie zgadła, o co im wszystkim chodziło. Czemu moja przemiana ich, aż tak poruszyła. Dopiero w zeszły czwartek Kathe raczyła mi wytłumaczyć o co, im wszystkim tak naprawdę chodziło.

Siedziałam akurat sama na parapecie w korytarzu czekając na zajęcia, kiedy do mnie podeszła.
- Cześć Rosalin.
- Wiesz, że wolę Rose? - zapytałam nieco ostrzej rzucając nieufne spojrzenie w stronę jej koleżanek.
Co poradzić, że moje pełne imię wywoływało we mnie odruchy wymiotne?
- Tak, słuchaj...
- I czego one wszystkie się tak gapią? - Nie miałam dziś humoru.
Blondynka obejrzałam się na swoje towarzyszki, a potem z szerokim uśmiechem zerknęła z powrotem na mnie.
- Och, to akurat proste. Teraz stanowisz dla nich zagrożenie.
- Słucham?
- No wiesz...- Przewróciła oczami. - Zaczęłaś rozmawiać z chłopcami, a oni z tobą. Jesteś dla nich czymś nowym, pewną atrakcją, a one stałym elementem.

To było niedorzeczne. Dziewczyna szczerze mnie wtedy tym rozbawiła, ale teraz, gdy o tym myślałam widząc patrzącego na mnie Tobiasa... może Kathe miała rację? Tyle, że ja nie szukałam związków. Mogły być o to spokojne.

(W Trakcie Korekty) Naucz Mnie Kochać (NMD II) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz