"Ja? Ja tylko tęsknię nocami, a Ty? Ty wolałaś mnie w tych chwilach zostawić"
________________
*****Li*****
-Masz. - Mówię i podaję mojemu bratu torebkę z lodem, po czym podchodzę i podaję drugą Johnowi. Chłopak przykłada ją sobie do twarzy i krzywi się.
Kręcę głową.
-Musieliście?
-Tak!- Warczą obaj równo.
Wzdycham.
-Możecie przestać?
-Nie! - Mówi mój brat wstając z miejsca. - Miałem go za przyjaciela!
-On nadal jest twoim przyjacielem!
-Przyjaciel nie pieprzy przyjacielowi siostry!
Patrzę na niego i nie wytrzymuję.
Uderzam go.
Raz, a porządnie. Nie tak jak ostatnio. Tym razem się nie hamuję.
Słyszę za sobą jak John wciąga głośno powietrze.
Will mruga, a potem zrywa się w moją stronę.
-Nie próbuj tego więcej robić Li.
-A ty powiedz jeszcze raz, że John mnie pieprzy, a więcej mnie nie zobaczysz! - Krzyczę.
-A co w tym takiego? Może mówię nie prawdę?
-A właśnie, że mówisz nie prawdę! Mnie nikt nie pieprzy! A jak już tak bardzo chcesz wiedzieć, to nadal jestem dziewicą! -Krzyczę to, tak głośno, że pewnie słychać mnie w całym budynku, ale nic, a nic mnie to nie obchodzi.
Will patrzy na mnie chwilę, po czym przenosi wzrok na Johna. Chłopak wzrusza tylko ramionami.
-Wy nie...
-Nie.
Nagle na moich oczach w Willu zachodzi totalna zmiana. Ciemnowłosy uspokaja się, marszczy brwi i nad czymś mocno zastanawia. Mija parę minut nim znów zabierze głos, a w tym czasie oboje z Johnem czekamy jak na skazanie. Czuję jak moje dłonie robią się mokre ze stresu, i kiedy już mam wybuchnąć Will wreszcie się odzywa.
-Okej. - Mówi spokojnie, przez co brzmi jeszcze groźniej, a w jego głosie da się wyczuć dezaprobatę. - Ale jeśli ją zranisz, sam osobiście urwę ci jaja. - Kończy, po czym jak gdyby nigdy nic wychodzi, zostawiając nas samych.
Patrzę wściekła na zadowolonego Johna.
-No co? Nie było tak źle.
-Nie było źle?! Omal się nie pozabijaliście! Co ci strzeliło do głowy kretynie?!
-Przynajmniej mamy, to za sobą.
-Za sobą?! Wiesz jak on mnie będzie teraz kontrolował?
Chłopak wzdycha.
-Wcale mu się nie dziwię. Przeze mnie płakało więcej dziewczyn niż przez Erika.
-Myślisz, że tego nie wiem?
-A wiesz?- Wydaje się zaskoczony.
-Obserwowałam was, ciebie.
-Naprawdę?
Wzruszam ramionami.
-Z boku łatwo się to robi, a zresztą podobałeś mi się chyba od zawsze. - Mówię szczerze i czuję jak moje policzki zaczynają płonąć.
Chłopak targa sobie włosy.
-Musiałem wyglądać jak idiota.
-Teraz też tak wyglądasz. - Uśmiecham się. - Tylko z tą różnicą, że jesteś tylko mój.
-Tylko twój.- Mówi John, po czym kręci rozbawiony głową. -Przyznaj się! Podobał ci się też Erik?
-A komu się nie podoba? Sam powiedz, czyż nie ma fajnych pośladków? - Unoszę brwi ku górze.
Chłopak się zastanawia.
-Tak. Ma dość krągłe. - Zgadza się i stwierdza to tak poważnie, że nie mam pojęcia czy nie mówi czasem serio.
Chłopak wybucha śmiechem.
-Żartuje! Żebyś tylko widziała swoją minę.
-Idiota! Od dziś śpisz na podłodze!
*****Erik*****
-Rose? - Kładę dziewczynę na piasku i kucam obok niej. Dobrze, że zdążyłem ją w porę złapać. Po co ja jej to mówiłem? Miałem ją chronić, a nie dobijać.
-Rose! - Słyszę za sobą imię dziewczyny, więc obracam się i kogo widzę? Dylana. Szatyn podbiega do mnie i odpycha na bok. - Co jej zrobiłeś? - Pyta ostro, klepiąc dziewczynę po twarzy.
-Zabierz z niej łapska!- Warczę i próbuję go odepchnąć.
-Za kogo ty się kurwa masz?!
-To moja siostra! - Burczę, ale działa; zaskoczony chłopak przestaje mnie odpychać.
-Co?
-Właśnie jej o tym powiedziałem. -Mówię, po czym oboje spoglądamy na blondynkę.
Chwilę później dziewczynę dopadają Kathe i jej koleżanka Molly. Na szczęście blondynka zaczyna do siebie dochodzić. Wyraźnie widzę, jak mruga powiekami.
-Chyba nie zareagowała najlepiej. - Rzuca Kathe przykładając jej do czoła dłoń. - Nie mogłeś delikatniej?
-Byłem delikatny!
-Tak jak dla mnie?
-A nie jestem dla ciebie delikatny?
Dziewczyna prycha.
-Oczywiście, że nie, ale to nic złego. Lubię twoją brutalność.
-Zaraz rzygnę. - Odzywa się jej brat.
-Tylko nie na moją twarz. - Dobiega nas słaby głos Rose. Momentalnie zalewa mnie ulga.
-Nic ci nie jest?
-Chcesz jechać do szpitala?
-Dobrze się czujesz?
-Powiedz coś na litość! - Błagam.
Dziewczyna się uśmiecha, ale wyraźnie widzę, że ten uśmiech nie sięga oczu.
-Jest chyba okej. - Mruczy pod nosem. - Pewnie mam pełno piachu we włosach... Ach, czy to ważne? - Przenosi wzrok na mnie. - Czyli, to co powiedziałeś za nim... Uhum, upadłam, to nie sen?
Kręcę głową.
-Jestem twoim przyrodnim bratem.
-Masz inną mamę?
-Tak. To znaczy ona nie żyje, ale tak.
Zapada cisza.
Oczywiście każdy czeka na jej reakcję, a ona jak gdyby nigdy nic milczy jak zaklęta.
Rozglądam się dookoła. Na plaży jest dość jasno, a zawdzięcza się, to rozpalonym tu i tam ogniskom. Widzę jak kilka osób przygląda się nam z zaciekawieniem.
Dziewczyna, to znaczy moja siostra wzdycha.
-A ja współczułam Kathe.
-Czego?
-Że ma brata dupka.
Momentalnie atmosfera się oczyszcza, a my zaczynamy się śmiać.
Wywracam oczami i wskazuję na szatyna.
-On na pewno jest większym dupkiem.
Dylan prycha.
-Chciałbyś.
Rose kręci głową, po czym powoli siada, a on dalej ją dotyka, co naprawdę bardzo mnie irytuje.
I wcale nie dla tego, że kocha ją mój najlepszy przyjaciel, tylko dla tego, że moja siostra nie będzie z takim kutasem. Nie wiem, kiedy pojawił mi się ten braterski instynkt czy cholera wie, co to jest, ale on jej mieć nie będzie! Chyba, że po moim trupie. Zresztą, co ja pieprze? Nawet wtedy się na, to nie zgodzę.
-Erik? - Z zamyślenia wyrywa mnie głos, pochylającej się nad moim uchem Kathe. - Daj spokój, Dylan się nią zajmie. - Szepnęła kładąc mi dłoń na ramieniu. Patrzę na nią i wiem, że doskonale widzi, że znajduje się na skraju wytrzymałości.
Tylko, że ja nie chce żeby on się nią zajmował!
*****Rose*****
Przyglądam się Erikowi, walcząc jednocześnie z milionem uczuć i staram się znaleźć w nim chociaż jedną cechę podobieństwa, która świadczyłoby o tym, że faktycznie jest moim bratem.
Ale gdzie tam....
Poza jasnymi włosami nie widzę nic, co przypominałoby mi w nim mnie.
Kathe szepnęła mu coś do ucha.
Biorę głęboki wdech.
-Erik...
-Tak? - Chłopak od razu łapie mnie za dłoń.
Mam ochotę go odepchnąć i jestem zła na siebie, bo przecież to wcale nie jego wina, że jest moim bratem. I to wcale nie tak, że go nie chce, tylko po prostu muszę się z tym oswoić.
-Od jak dawna, o tym wiesz?
-Pamiętasz imprezę u Kathe?
Jak mogłabym nie pamiętać swojej pierwszej imprezy i nocy, w której tak wiele się zmieniło?
Marszczę brwi, chwilę się zastanawiając. Blondyn powiedział do mnie, wtedy coś dziwnego, a potem już go nie widziałam. Siedziałam akurat u Willa w samochodzie. Na wzmiankę o chłopaku, czuję ścisk w brzuchu.
Kiwam głową.
-Dowiedziałem się chwilę wcześniej. Za nim się pojawiłem. -Odpowiada. Znów zapada cisza. Nie wiem co powiedzieć.
-Chodź. - Kathe odciąga go ode mnie. - Daj jej się z tym oswoić. - Dodaje, a ja mam chęć ją przytulić. Erik patrzy na mnie ze smutkiem, po czym niechętnie rusza za dziewczyną.
Molly posyła mi słaby uśmiech i bez słowa biegnie za nimi.
Przykładam dłoń do czoła, i uświadamiam sobie, że zostawili mnie samą z Dylanem. Patrzę na niego i widzę, że milczy jak zaklęty. Zupełnie jak nie on.
Mrugam.
-Przykro mi, jeśli twoja dziewczyna obraziła się o plotki dotyczące nas dwojga. Gdybym wiedziała, że jesteś zajęty, to bym cię nie pocałowała.
Uśmiecha się.
-To nie jest moja dziewczyna, a pocałunek był bardzo fajny. - Mówi zawstydzając mnie, po czym wyciąga do mnie dłoń, a ja łapię ją i z jego pomocą podnoszę się do góry. Chwilę zajmuje mi otrzepanie się z piasku, ale zaraz ruszamy w stronę domu.
-Nie? - Podejmuję temat dziewczyny.
-Nie. - Kręci głową.
Gryzę wargę. Ciekawe czy...
-No zapytaj.
-To kim jest? - Wyrzucam z siebie zaciekawiona. Wyglądali na parę...
-Dobrą... Koleżanką.
Unoszę brwi, ale zaraz zauważam jego uśmiech i zaczynam rozumieć jak dobrą koleżanką jest Vanessa.
Sama nie mam w tym doświadczenia, ale wiem, że ludzie łączą się czasami w dość nietypowy sposób.
-A twój brat, o kim mówił?
-Erik. - Poprawiam go natychmiast, sama jeszcze nie mogę w to uwierzyć, ani nie wiem co o tym myśleć. -Mówił, o chłopaku przed którym uciekłam.
-Byliście razem?
-Właściwie, to chyba nie.
-Nie rozumiem. - Mówi szczerze. - Zrobił ci coś?
-Kocha swoją byłą.
-Czyli co? - Mruga zdziwiony. - Wybrał ją, zamiast ciebie? Zdradził cie?
Wzdycham.
Poniekąd czuję się zdradzona, ale po co teraz to rozgrzebywać?
-Zmarłą byłą.
-Czekaj! - Szatyn staje łapiąc mnie za dłoń. - Może jestem jakiś upośledzony, ale nic nie kumam. Laska nie żyje?
-Tak, od dobrych dwóch lat.
-To...
-Nie. - Przerywam mu. - Nie chcę o tym mówić.
Patrzy na mnie zaciekawiony. Milczymy chwilę, a ja uświadamiam sobie, że stoimy pod domem ciotki.
-Okej. - Chłopak wreszcie się odzywa. - W takim razie... - Urywa i podchodzi bliżej, a mi robi się gorąco. Patrzę mu prosto w oczy, nawet wtedy, gdy pochyla się nade mną i całuje mnie prosto w usta. Trwa, to dosłownie chwilę. Chwilę, w której stoję jak słup soli, a potem chłopak odrywa się ode mnie, a ja czuję jak moje serce mocno wali. - ... Dobranoc, Rosi.
-Dobranoc. - Szepczę patrząc jak odchodzi.
***
Kolejnego wieczoru, wreszcie dałam się namówić na ognisko. Pocałunek Dylana , odszedł w niepamięć, a wyrzuty sumienia wreszcie choć trochę mi odpuściły. Dziś zamierzałam się dobrze bawić.
Musiałam się rozerwać. To miały być wakacje życia, a nie kompletna dramaturgia.
Tak, to też tyczy się mojego brata, o którym tak na marginesie również dziś nie mam zamiaru myśleć. Poprzedniego wieczoru, po powrocie do domu spędziłam długie godziny płacząc w poduszkę, aż wreszcie powiedziałam sobie dość.
I oto jestem.
Schodzę ostrożnie po schodkach, po czym ruszam plażą w stronę płonącego ogniska. Wszędzie widzę pełno ludzi. Jak ja znajdę Kathe? I to jest niby ta mała impreza, tak?
Zgrzytam zębami, ale zaraz przed oczami miga mi blondynka, więc się nieco uspokajam. Tańczy właśnie dość powiedziałabym odważnie w towarzystwie Erika.
-Hej, gdzie Molly? - Łapię ją za dłoń.
-Tam! - Piszczy i pokazuje mi palcem za siebie.
-To do potem! - Rzucam i nawet nie patrząc w stronę chłopaka ruszam, we wskazany przez nią kierunek.
Do moich uszy docierają pierwsze dźwięki gitary. Ktoś przy ognisku zaczyna grać. I jak na mój gust, może nawet nie jedna, a dwie osoby.
Rozglądam się i tak jak powiedziałam Kathe, Molly stoi kawałek dalej.
-Cześć! - Przytulam dziewczynę od tyłu.
Tutaj proszę o włączenie muzyki ;-) .
-Hej. - Uśmiecha się. - I jak się czujesz? - Pyta, ale ja porażona zamieram. Do moich uszu dociera dobrze mi znany głos. I sama nie mogę uwierzyć w to co słyszę.
Molly uśmiecha się do mnie ze zrozumieniem, a ja jak zaczarowana obracam się w stronę, z której dociera głos.
-Jest świetny prawda? - Szepnęła mi do ucha, ale ja nic już więcej nie słyszę, jest tylko on. Jakby przyciągana przez jakiś magnetyzm ruszam do przodu, przepychając się między bawiącymi się ludźmi, aż wreszcie dochodzę do ogniska.
Na kłodzie siedzi dwóch chłopaków, obaj grają na gitarach, ale tylko jeden z nich śpiewa.
Ten sam, który wczorajszego wieczoru pocałował mnie przed domem ciotki.
Oczywiście piosenkę rozpoznaję od razu; Let Her Go.
Nie potrafię wydobyć z siebie żadnego słowa, po prostu stoję i gapię się na chłopaka, wokół którego znajduję się wianek rozmarzonych dziewczyn, a każda z nich jest zapatrzona w niego, jak w obrazek. Nie w jego kolegę, tylko w niego.
Nagle Dylan, jakby wyczuwa mój wzrok, podniosi głowę i patrzy wprost na mnie, nasze oczy się spotykają, a wiatr ponosi jego głos w moją stronę.
-Only know you love her when you let her go , and you let her go ... * -Śpiewa, a ja znając bardzo dobrze tekst tej piosenki zamieram.
To właśnie nią torturowałam się przez pół wczorajszej nocy, zżerana przez wyrzuty sumienia.
Palące spojrzenie chłopaka nie opuszcza mnie nawet na chwilę, więc zawstydzona spuszczam głowę. Czuję się tak, jakby śpiewał tylko dla mnie. I jestem dopiero w stanie wyrwać się z tego stanu, gdy wszyscy dookoła dołączają się do śpiewania ostatniego refrenu.
Potem rozbrzmiewają brawa, gwizdy i krzyki dziewczyn. Dylan oczywiście dziękuję wszystkim i klepiąc po plecach kolegę, oddaje mu gitarę.
-Ekhm. - Molly chrząka. - I co nadal masz go za idiotę?
-To było... - Brakuje mi słów. Chłopak bez wątpienia ma talent. -Skąd on umie tak śpiewać?
-Bo ja wiem? Ma talent i tyle. Życie jest niesprawiedliwe. - Marudzi. - Nie dość, że ma wygląd, kasę, to jeszcze talent.
Wybucham śmiechem, po czym obejmuję ją.
-Też masz talent.
-Mam?
Kiwam głową.
-A to niby jaki?
-Robisz najlepsze drinki pod słońcem.
Dziewczyna się uśmiecha.
-Ale mi talent.
-Lepsze to niż nic.
-Cześć. - Ze śmiechu wyrywa nas głos szatyna.
-Zaraz wracam. - Molly natychmiast wyrywa się z moich objąć i gdzieś znika.
Spoglądam na Dylana.
-Nie mówiłeś, że masz taki talent.
-Nie pytałaś.
Kręcę głową.
-Jesteś niemożliwy.
-Zatańczymy?- Pyta i wyciąga dłoń, już chcę powiedzieć, że przecież nie mamy do czego tańczyć, ale zaraz muzyka rozbrzmiewa, jakby na zawołanie. Uśmiecham się.
-Czemu nie?- Przyjmuję jego dłoń, a chłopak zadowolony prowadzi nas w głąb tańczących osób.*Pojmujesz , że ją kochasz, kiedy pozwalasz jej odejść, i pozwalasz jej odejść...
___________
Okej. Pisałam go od 19;35 do 21;45 !
Ma ponad 2000 słów ;) .
Nie wiem co mi wyszło, bo już prawie padam na twarz i śpię xD ale mam nadzieję, że was nie zawiodłam. ;*
Bardzo dziękuję za tak dużo wyświetleń, za każde wasze komentarze i gwiazdki. I wiecie co? Jesteście najlepsi na świecie!
Kocham was!
Do nextu ❤.
CZYTASZ
(W Trakcie Korekty) Naucz Mnie Kochać (NMD II) ✔
RomantizmOpowieść przedstawia dalsze losy osiemnastoletniej Rosaliny Clarkson. Dziewczyna nie boi się już dotyku, ale nadal nie potrafi zapomnieć o Willu, przez co nie może związać się z nikim innym, a chętnych nie brakuje! Czy na jej drodze pojawi się osoba...