Will śmieje się na całego podchodząc bliżej nas.
-Już masz nowego? - Pyta, a ja mrugam zdezorientowana.
-Will?! To nie tak.
-Własnie widziałem. - Mówi i odchodzi......
Hahahha żart xD 😂😂😂
Przepraszam xd
Wracając do rozdziału ;Blondynka śmieje się na całego podchodząc bliżej nas.
-Sooki? Co ty tutaj robisz?
-Will kazał cie śledzić i dobrego miał nosa, jak widzę....
Nie no beka, to też żart xD
Teraz już serio, obiecuję !Blondynka śmieje się na całego podchodząc bliżej nas.
-Kathe? - Pytam z niedowierzaniem.
-Tak, to ja. - Odpowiada, a ja nic nie mogąc poradzić gapię się na nią i chyba mam otwarte usta. - Też nie mogłam uwierzyć, że cię widzę.
Zamykam usta.
-Co ty tu...
-Widzę, że zdarzyłaś poznać już mojego brata. - Rzuca i podchodząc do Dylana cmoka go w policzek.
-K-kogo? - Krztuszę się własną śliną.
-To wy się znacie? - Dylan jest równie zaskoczony co ja.
-Oczywiście. - Dziewczyna wzdycha teatralnie. - Rose, to mój przyrodni brat. - Mówiąc pokazuje na szatyna. - Dylan... - Wskazuje na mnie. - To moja koleżanka z klasy.
Oboje patrzymy na siebie osłupiali.
-To chamisko jest twoim bratem? - Pytam nim ugryzę się w język.
Chłopak rzuca mi wściekłe spojrzenie.
-Ta mała, pyskata i nie wychowana dziewucha, to twoja koleżanka?
-Jestem wychowana!
-A ja nie jestem, aż takim chamem!
Mierzymy się wzrokiem. Katherina przygląda się nam ze zdziwieniem.
-Uważam inaczej.
-Bo mnie nie znasz.
-Ty mnie też nie znasz.
-Ciekawe... Na oko mogę powiedzieć, że nikt by cię nie chciał.
Ala.
To zabolało.
Zaszokowana Kathe otwiera szeroko usta.
-Za to ciebie chciałaby każda, ale wiesz czemu? Bo jesteś w sam raz na jeden raz. - Mówię i prawie, że tupiąc nogą obracam się do chłopaka tyłem.
Ha! Ma za swoje, jeśli myśli, że może sobie ze mną pogrywać, to grubo się myli.
Słyszę śmiech Kathe, a potem szuranie krzesła.
Dylan odchodzi i chyba jest wściekły, a jego miejsce zajmuje roześmiana Katherina.
-No co cię tak bawi?
-Nic. Po prostu jesteś pierwszą osobą, która po za mną potrafi mu przygadać.
Wywracam oczami.
-Przecież to kompletny dupek.
-Ma swoje momenty... Hej! Co ty tak w ogóle tu robisz?
-Jestem na wakacjach u cioci.
Dziewczyna kiwa głową.
-No to super, będziemy mogły się lepiej zaprzyjaźnić.
Zaciskam wargi w wąską linie.
Nie szukam przyjaciół.
Czemu wszyscy myślą, że to robię? Mam tak napisane na czole czy co?
Na szczęście nim palne coś głupiego dziewczyna bierze pozostawionego przez Dylana drinka i zostawiając mnie samą rusza za bratem.
O Boże.
Co za ludzie...
Ciekawie jak to jest mieć takiego brata, znany, lubiany, chamski...
Chyba mogę jej, tylko współczuć.
A co do rodzeństwa... Ciekawa jestem czy, to będzie chłopiec czy dziewczynka.
Powinnam zadzwonić do mamy? Cóż ona nie dzwoniła....
Wzdycham.
Coś czuję, że obowiązki dotyczące tego dziecka spadną na mnie, tym bardziej jeśli ojcem tego maleństwa jest jakiś kretyn bez jaj...
-Już jesteśmy! - Słyszę za sobą Margaret, więc uśmiecham się i opuszczam stanowisko pracy, po czym ruszam spacerkiem w stronę domu.
***
Czas u ciotki leci mi dwojako. Dnie spędzam ze znajomymi. Tak, Molly nie daje mi spokoju i ciągle gdzieś razem z Kathe mnie wyciągają. A to plaża, a to zakupy, a to kręgle.
Wieczory są gorsze. Często się dołuje lub piszę z Li. Nie mówię, że nie chce z nią pisać, ale to istna tortura, kiedy przez cały czas staram się nie zapytać o jej brata. W końcu miałam zapomnieć.
Od mojego przyjazdu tutaj minęły już trzy tygodnie, a chłopak od ostatniego telefonu nie odezwał się ani razu. Byłam ciekawa co u niego, ale postanowiłam spróbować zapomnieć.
Czas leci niesamowicie szybko, a ja postanowiłam korzystać z wakacji ile tylko mogę. Tak więc, oto siedzę teraz późnym wieczorem, na plaży z Kathe i Molly, oraz inną grupką osób. Oczywiście Dylan kręci się gdzieś w pobliżu.
Katherina przyniosła alkohol, więc siedzimy leniwie pijąc wino i gapimy się na zachód słońca.
Rozglądam się dookoła. Na plaży wciąż znajduje się pełno bawiących się ludzi. Tutaj noc, nie wygląda jak noc, a zabawa dopiero się rozkręca.
-Dziewczyny? Muszę siku. - Mówię i wstaje chwiejąc się delikatnie na boki.
-Trafisz?
-Jasne! - Szczerzę się i pewnie ruszam przed siebie po ciepłym jeszcze piasku.
Nie muszę długo szukać, ponieważ jakiś czas później, moim oczom ukazuje się rząd biało niebieskich budek z toaletami. Dumna, że trafiłam biegnę do przodu i dopadam drzwi. Akurat jedna z kabin jest wolna, więc wchodzę do środka, zamykam się i załatwiam co trzeba. Wychodząc gratuluję sobie, że założyłam sukienkę, to wiele ułatwia. Zamykam drzwi i obracam się by ruszyć z powrotem, ale nim zrobię choćby krok, przygwożdżona przez Dylana bezceremonialnie opadam plecami na drzwi kabiny.
-Co ty wyprawiasz Flint?
-Ładnie dziś wyglądasz Rose.
Prycham.
-No nieźle, znasz nagle moje imię?
Chłopak udaje, że się zastanawia.
-Masz rację. Kochanie brzmi lepiej.
Wywracam oczami.
-Przepuścisz mnie?
-Nie.
Mrugam.
-Jak to nie?
-Coś za coś.
-To znaczy?
-Pocałuj mnie. - Mówi i posyła mi bezczelny uśmiech. Patrzę chwilę na niego i zaczynam się śmiać. Co za kretyn!
Śmieje się nadal i to tak bardzo, że aż muszę zgiąć się w pół. O matko, co za idiota.
Zdezorientowany chłopak odsuwa się ode mnie, a ja korzystając z momentu jego nieuwagi przepycham się obok i ile sił w nogach biegnę do dziewczyn.
-Co cie tak bawi? - Krzyczy chłopak ruszając za mną.
Obracam się za siebie i biegnę chwilę tyłem.
Patrzy się na mnie.
-Ty! - rzucam i znów biegnąc przodem przyspieszam.
Kiedy tylko dobiegam do dziewczyn od razu zauważam, że dosiedli się do nich inni. Jakieś dwie nieznane mi dziewczyny, których nie widziałam tu wcześniej i trzech dobrze znanych mi chłopaków. Znałam ich z baru, to koledzy Dylana.
Oglądam się na chłopaka, a on rzuca mi dziwny, wyzywający uśmiech, po czym siada miedzy dwie nowe dziewczyny. Obie go chyba znają, bo uradowane niemal piszczą z radości. Żenada.
-Chodź Rose. - Mówi Kathe i klepie miejsce obok siebie. Podchodzę niepewnie i siadam.
Siedząc tworzymy koło, a po środku między nami leży pusta butelka po winie. Molly wręcza mi mój kubek, do którego od razu się dorywam. Staram się nie myśleć za wiele, ale mam dziwne uczucie, że to będzie ta głupia gra w butelkę.
-Gracie? - Pyta jedna z dziewczyn.
Dylan od razu wyraża zgodę.
-A ty? - Pytanie skierowane jest oczywiście do mnie.
-No nie wiem....
-Gra, gra. - Decyduje za mnie Kathe.
-Bo jeśli ma cykora...
-To moja koleżanka, oczywiście, że gra. - Blondynka staje w mojej obronie rzucając jej jadowite spojrzenie, a ja zastanawiam się jak sobie bez niej radzi jej świta i kiwam tylko głową.
-Okej. - Brunet zaciera ręce, po czym zadowolony kręci butelką, a ja modlę się żeby nie wypadło na mnie i tak też się dzieje. Pada na jego kolegę.
-Prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie.
Przełykam ślinę i pukam Molly, żeby dolała mi wina. Dziewczyna dolewa i posyła mi szeroki uśmiech.
Piję i patrzę jak chłopak wykonuje swoje zadanie, to znaczy, całuje namiętnie stopę swojego kolegi, a wszyscy wybuchają śmiechem. I muszę przyznać, że dosyć mnie to rozbudziło. Po skończonym zadaniu kręci butelką i tym razem również nie wypada na mnie. Wzdycham z ulgą.
Dziewczyna której nie znam imienia ściąga stanik i kręci dalej. Wypada na Molly. Oczywiście jak każdy wybiera wyzwanie. Musi zaczepić jakąś obcą dziewczynę z plaży i ją pocałować. I sama nie wiem czy, to wynik alkoholu czy co, ale cieszy się jak kretynka. Wykonuje zadanie i wraca do kręgu.
Mijają jeszcze dwie kolejki, aż w końcu, niestety tak jak się tego obawiałam prędzej czy później pada na mnie.
Zamykam oczy. Nie chcę nic o sobie mówić. Może nie dadzą mi do wykonania nic trudnego?
-Wyzwanie. - Wypowiadam cicho, otwierając oczy, a chłopcy zaczynają gwizdać. Natomiast ten, który kręcił butelką szczerzy się do mnie perfidnie, od razu mówiąc jakie mam zadanie.
-Masz pocałować Dylana.
Blondynka obok niego wciąga głośno powietrze.
-Co takiego?
-Cykasz się?
-Nie...- Odpowiadam słabo.
-To zrób to! - Pogania mnie, a reszta zaczyna wyć.
Spoglądam na szatyna. Uśmiecha się do mnie kpiąco. Nienawidzę tych jego uśmieszków.
-Ale kretynka. - Śmieje się jedna z dziewczyn. - Z kim my gramy?
-Spadaj. - Syczę i dopijając wino zrywam się z miejsca. Dylan natomiast nie porusza się ani trochę.
-I co? Teraz zwiejesz?
-Nie kretynie. - Mówię i ruszam w jego stronę.
Teraz jego twarz wyraża zaciekawienie.
-Pocałujesz mnie w policzek? - Kpi sobie ze mnie.
-Zamknij się Flint. - Warczę.
-Jak chcesz, to nauczę cie cało.... - Zaczyna, ale ja nie daję mu skończyć, ponieważ nachylam się do niego i całuje go prosto w usta. Oczywiście chłopak od razu to odwzajemnia i nie wiem jakim cudem, ale nagle nasze języki walczą ze sobą, a Dylan przyciąga mnie do siebie. Bezwiednie wplatam mu dłonie we włosy.
Matko.... Jak on całuje!
Prawie tak doskonale jak....
Will.
Matko!
Will!
Odrywam się od chłopaka jak oparzona, a ten rzuca mi zdezorientowane spojrzenie. Reszta towarzystwa dziko klaszcze, no może poza tą cizią obok szatyna, która własnie obrzuca mnie złowrogim spojrzeniem.
Nic sobie z tego nie robiąc, biorę butelkę i kręcę nią. Pada na Molly. Podekscytowana dziewczyna od razu wybiera wyzwanie, a ja mam lekkie wyrzuty sumienia, że popsuję jej zabawę.
-Odprowadź mnie do domu.
-Co?
-To twoje zadanie. - Mówię, po czym wstając zabieram torbę i ruszam przed siebie, nawet nie oglądając się za Molly. Dziewczyna jednak ku mojej radości dogania mnie chwilę później.
-To było gorące! - Zaczyna od razu.
-Niby co?
-Ten pocałunek! Dorwał się do ciebie jak... - Mówiąc wymachuje śmiesznie rękami. - Och, no kompletnie go zatkałaś.
-Nie chcę o tym mówić....
-Jak całuje? Podobno naprawdę jest w tym dobry.
-No... Sama nie wiem....
-Nie bądź taka skromna! - Delikatnie uderza mnie łokciem w brzuch.
-Nie mam w tym za dużego doświadczenia. - Przyznaję.
Dziewczyna wzdycha.
-Ale za to jakie masz szczęście! Dziewczyny się o niego zabijają, a ty, tak po prostu wygrywasz go sobie w butelkę.
Prycham.
-Nie uważam tego za wygraną.
-Nie?
Zatrzymuję się.
-Molly, uciekłam z mojego rodzinnego miasta, żeby o kimś zapomnieć, a nie po to żeby pakować się w nowe gówno.
Dziewczyna wciąga powietrze.
-Przepraszam cie! Tak mi przykro, ja...
-Nie mówmy już o tym.
Kiwa głową na zgodę.
-Możesz już do nich wracać. - Mówię widząc dom ciotki. - Wykonałaś zadanie i .... Nie mów im nic o mnie, dobra?
-Jasne. To do jutra, tak?
-Tak.
Moly całuje mnie w policzek i zawraca w stronę plaży, a ja... Samotnie wspinam się na ostatni zarośnięty trawą schodek i pełna wyrzutów sumienia ruszam do domu.____________
Heeej. ;***
Dodałam dziś rozdział, ponieważ dużo osób prosiło mnie o to i akurat miały szczęście, bo moja wena trwa nadal! 😀😀
Mam już też wymyślony następny rozdział i mogę zdradzić, że pojawią się w nim na pewno Erik, Will, Li i John! ❤
Tak, więc czekajcie cierpliwie!
Jeśli chodzi o ten rozdział....
To....
Wybaczcie głupie żarty xD
Ale jakoś tak... No nie wiem 😀.
Śmiesznie xD
Kocham was i do nextu ❤.
Ps.
Rozdział dodałam na własną prośbę, ale nad kolejnym muszę trochę popracować, żeby wszystko dobrze opisać, tak więc spodziewajcie się go za jakieś dwa, tzy dni.
💋💋💋
~Kamcioszeek.
CZYTASZ
(W Trakcie Korekty) Naucz Mnie Kochać (NMD II) ✔
RomanceOpowieść przedstawia dalsze losy osiemnastoletniej Rosaliny Clarkson. Dziewczyna nie boi się już dotyku, ale nadal nie potrafi zapomnieć o Willu, przez co nie może związać się z nikim innym, a chętnych nie brakuje! Czy na jej drodze pojawi się osoba...