Rozdział 9

23.6K 1.3K 89
                                    

Westchnęłam dopadając barek.
Za dużo emocji jak na jeden dzień. Musiałam się jakoś wspomóc.
Może Kathe miała rację proponując mi mocniejszego drinka?

Ta impreza to była jedną wielką katastrofą. Tobias, co prawda pomógł otrzeźwić rudego i odesłał go z kimś do domu, ale tak czy siak takie akcje nie byly na moje nerwy. Jak dla mnie powinni pojechać prosto do szpitala. Co jeśli miał wstrząśnienie mózgu?

Przechyliłam któryś z kolei kieliszek. Cóż, chociaż dowiedziałam się kto do mnie pisał. Tylko kto temu rudzielcowi pomógł wrzucić karteczkę do mojej torby?

Westchnęłam, po co oni się o mnie sprzeczali? Byłam tak zła, że bez wyrzutów sumienia planowałam zabić jutro Harrego. Co on sobie wyobrażał?

Usiadłam niezdarnie na krzesełku wyciągając z torebki telefon. Chciałam sprawdzić która godzina. Zanim jednak to zrobiłam moją uwagę zwróciło kilka nieodebranych połączeń od Caro.
Caro, Caro, Caro. Czego mogła chcieć? To właściwie przez nią musiałam siedzieć teraz na tej durnej...

Urywałam swoje rozmyślania, ponieważ nagle dopadła mnie czkawka. Czkawka, rozumienie? Mnie! To bylo takie zabawne. Zachichotałam. Ależ musiałam być wstawiona.

- Cześć Rose. - Nagle i zupełnie niespodziewanie usłyszałam za sobą znajomy głos, a po moim ciele jak na zawołanie przebiegly ciarki. I nie były to wcale ciarki powodowane strachem. Moje ciało zadrżało od tłumionej tęsknoty.

- Will? - Obróciłam się w tył niedowierzając. Chciałam tylko upewnić się czy to naprawdę on. Czy może wypity alkohol już całkiem namieszał mi w głowie.

Niestety byłam pewna, że krzesełko na którym właśnie siedziałam bylo nieco szersze (niestety najwyraźniej myślenie po pijaku wychodziło mi równie tragicznie, co na trzeźwo) i nagle kołysząc się poleciałam do przodu.
Nie upadłam jednak, ponieważ chłopak w porę przyszedł mi z pomocą.

I nagle cały świat mógł nie istnieć, bo znów to poczułam. Jakby moje rozsypane w drobny mak serce zrosło się na nowo i znów biło bez bólu w mojej klatce piersiowej.
Wszystko dookoła mogło zniknąć, kiedy do moich nozdrzy znów dotarł jego zapach. Równie dobrze mogło dookoła nas nikogo nie być, kiedy ponownie poczułam na sobie jego ciepłe dłonie. Może to zabawne, ale w tej chwili cały świat mógł spłonąć, a ja pewnie nawet bym tego nie zauważyła.
Bo kiedy znów spojrzałam w jego ciemne jak noc oczy utonęłam.

- Dużo wypiłaś? - Zapytał, a ja w pierwszej chwili nie bardzo rozumiejąc o co, właściwie pytał zmarszczylam brwi próbując sie skupić. Oh, te jego usta cholernie mnie rozpraszały. - Ziemia do Rose. Ile wypiłaś?

Ile ja co? Pojawiał się tak nagle, po takim czasie ciszy. No nie licząc jego nocnego stalkowania mnie i nagle interesowało go ile wypiłam? To było... to było tak niedorzeczne, że aż znów zachichotałam. Jaki on poważny!

- Wiliamie, a cóż cię to interesuje?

Chłopak się uśmiechnął, a moje serce fiknęło koziołka. Ten uśmiech... dajcie mi siłę! Przeszło mi nawet przez myśl, że jeśli to naprawdę on i wrócił to gdy znów odejdzie to chyba tego nie przeżyję, ale potem sobie coś przypomniałam. Nieee. On mnie zostawił. To nie był on. Posłałam mu uśmiech.

- Czyli dużo - stwierdził ciągle mnie obserwując.

- Nawet jeśli... - Machnęłam mu przed oczami dłonią. - To ty po pierwsze jestem na imprezie! A po drugie ty to nie ty.

Czemu ciągle trzymał mnie w ramionach? Powinnam chyba...

- Dlaczego?

Zmarszczyłam brwi. O co mu chodziło?

(W Trakcie Korekty) Naucz Mnie Kochać (NMD II) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz