Rozdział 4

24.7K 1.4K 83
                                    

Po wyjściu Li niemal od razu udałam się do sypialni matki. Byłam ciekawa kiedy miała zamiar poinformować mnie o swojej ciąży. Czy w ogóle planowała mi powiedzieć? Może miałam po prostu sama się domyśleć? A może te pieniądze... Nie, nie. Pokręciłam głową. To na pewno nie to.

Pozory mylą, a ludzie zawodzą - nie wiedziałam do końca, gdzie to słyszałam, ale była to szczera prawda. Na pozór matka zachowywała się absolutnie bez zarzutów. Przy ludziach była kochającą i troskliwą osobą, ale prawda przez wiele lat wyglądała zupełnie inaczej. Nie potrafiłyśmy ze sobą rozmawiać. Jedna okłamywała drugą, a ciągłe awantury wykańczały mnie psychicznie. Ona zawodziła, ja mimo wszystko zawsze jej wybaczałam. Toksyczna relacja.
Teraz wydawało się być lepiej, ale jak się okazuje - zerknęłam na test - zapewne znów tylko na pozór.
Westchnęłam. Tak naprawdę to od dłuższego czasu czułam, że coś się święci. I obawiałam się, że nie będzie to nic dobrego.

Podeszłam bliżej łóżka i jak gdyby nigdy nic położyłam na środku znaleziony przez Li test ciążowy.
Patrząc na niego, aż parsknęłam śmiechem. Serio myślała, że to moje? Jej zaszokowana mina była bezcenna, chociaż moja własna, kiedy dotarło do mnie, że to mojej mamy musiała wyglądać podobnie.
Zostawiłam test na pościeli i wychodząc z sypialni zamknęłam za sobą drzwi. Niech się tłumaczy.

Idąc korytarzem coś sobie uświadomiłam. Matka matką, ale do tego jeszcze potrzebny był ojciec.
Zatrzymałam się przerażona. Matko kochana czyje to mogło być dziecko? Chyba nie tego faceta, z którym się tak zabawiała podczas mojej nieobecności? To by była jakaś katastrofa!
Myśląc o tym, aż poczułam mdłości. Za nic w świecie nie chciałabym widzieć ich razem po raz drugi.

Rozejrzałam się dookoła chcąc, jak najszybciej zająć myśli czymś innym. Co dalej? Do spotkania z Erikiem zostało jeszcze dużo czasu.
Postanowiłam wrócić do swojego pokoju, następnie włączyłam laptopa i czekając chwilę, aż się całkowicie uruchomi podłączyłam myszkę.
Moim oczom ukazał się uroczy obrazek pustyni o zachodzie słonca. Jakiś czas temu czytałam książkę o ludziach żyjących na odległych krańcach pustyni i przez jedną krótką chwilę miałam chęć do nich dołączyć.
Westchnęłam. Już niedługo sama miałam wylegiwać się na piasku. Może nie koniecznie pustynnym, ale z całą pewnością w Miami czekało na mnie słońce, plaża i drinki. Bezalkoholowe rzecz jasna.

Kliknęłam w ikonkę internetu. Od razu włączyło się kilka reklam, więc cierpliwie naciskałam krzyżyki czekając, aż wreszcie zamknę je wszystkie i kedy już się z nimi uporałam otworzyłam youtuba.
Puściłam pierwszą lepszą piosenkę i próbując wyrzucić z głowy obraz matki, JEGO i całego tego bałaganu zabrałam się za przeglądanie newsów.

Zajrzałam też na Facebooka, gdzie miałam nową wiadomość. Weszłam w pocztę. Kiedy ja tu ostatni raz byłam? Chyba przed wyjazdem na święta. Kathe miała rację. Byłam ignorantką. Gdyby tylko wiedziała, jak wielką...

Wiadomość była od Caro. Zerknęłam na jej chat. Była online. Odczytałam więc wiadomość i wzięłam się za odpisywanie.
Chciała wiedzieć co robiliśmy wczoraj w szkole i co było zadane na poniedziałek.
Oczywiście dziewczyna miała jeszcze milion innych pytań.

· Caro; słyszałaś o imprezie urodzinowej Kathe? (;

· Rose; Nie, kiedy robi? Zaprosiła Cię ;)?

Co prawda mało mnie to interesowało, ale Caro obraziłaby się za jakby to nazywała Kathe moją "ignorancję".

I tu wcale nie chodziło o to, że moja koleżanka mnie nieobchodziła, po prostu wiedziałam, że tak czy siak ja sama nie zostanę zaproszona na imprezę, więc nie zaprzątałam sobie tym niepotrzebnie głowy. Nie byłam jedną z tych dziewczyn, które za wszelką cenę chciały znać wszystkie ploteczki. Interesowało mnie tylko i wyłącznie moje życie. Może nienajlepsze, ale jednak życie. I chociaż wcale nie miałam wesoło nigdy nie pomyślałabym o zakończeniu go. Chciałam żyć, chciałam ufać ludziom, ale niestety to wszystko nie było takie proste.

(W Trakcie Korekty) Naucz Mnie Kochać (NMD II) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz