Znowu lekcja transmutacji. Zostało 10 minut do dzwonka.
-Mam dla Was informacje do przekazania- zagrzmiał głos profesor McGonagall- Weasley uspokuj się!
Fred wyczarował jakiemuś chłopakowi kocie wąsy. Miał z tego niezły ubaw. A kiedy napotkał spojrzenie McGonagall, machnął różdżką i kocie wąsy zniknęły.
-Ciesz się Weasley, że nie odjęłam Ci punktów. Dobrze, więc posłuchajcie co mam do powiedzenia. Jak wiecie, a może nie wiecie tradycyjną częścią Turnieju Trójmagicznego jest Bal Bożonarodzeniowy. Okazją, by lepiej poznać naszych zagranicznych gości. Bal jest tylko dla uczniów czwartej klasy wzwyż. Obowiązują szaty odświętne. Bal rozpocznie się w Wielkie Sali o ósmej wieczorem w dzień Bożego Narodzenia, a zakończy się o północy. I jeszcze jedno. Bal jest okazją na trochę eee...luzu. Ale to nie znaczy, że można łamać zasady- spojrzała się na bliźniaków.
Bal, na który trzeba przyjść z... partnerem? Kusząca propozycja. Poza tym, taka impreza nie zdarza się codziennie. Chciałabym, żeby ktoś mnie zaprosił. Chciałbym, żeby on mnie zaprosił.
Zadzwonił dzwonek i po paru sekundach sala lekcyjna opustoszała. Następna lekcja to eliksiry. Pod salą byłam sama, bo Fred i George gdzieś znikli. Pewnie poszli na poszukiwanie partnerek.
Wyciągnęłam zeszyt, żeby przypomnieć sobie co było na ostatniej lekcji. Jednak nie mogłam się skupić. Usłyszałam swoje imię i odruchowo oderwałam się od zeszytu.-Wszędzie cię szukałem.-Martin był zasypany.
-A czemu mnie szukałeś?
-Bo właśnie się dowiedziałem, że będzie bal i... i czy byś chciała że mną pójść?
-Myślałam że już nie spytasz. Oczywiście, że z tobą pójdę.-uśmiechnęłam się i przytuliłam go.
-Super! Cieszę się że się zgodziłaś- pocałował mnie w policzek i odszedł.
A jednak, ten pierwszy pocałunek nie był pod wpływem alkoholu tylko to był prawdziwy pocałunek.
Może na zewnątrz tego nie było widać, ale w środku cieszyłam się jak pięcioletnie dziecko. Chciałam, żeby mnie zaprosił i bum stało się. Nie sądziłam że to będzie tak szybko. Nie będę się zaliczała do tych dziewczyn, które będą płakać, bo nikt ich nie zaprosił.
Lekcja eliksirów była taka jak wszystkie inne. (Jednak nie do końca). Snape jak zwykle mówił, że nie doceniamy sztuki przyrządzania eliksirów bla, bla, bla. Jakbym była dyrektorem to wrzuciłam bym go na zbity ryj. Wracając, siedziałam sama w ławce, a bliźniacy za mną. Siedziałam i przelewałam eliksir Wiggenowy do probówek. Bardzo przyjemna praca, ale ktoś zepsuł mi tą przyszłość. Do klasy wszedł nie kto inny niż Draco Malfoy.
-Dzień dobry profesorze,czy mógłbym zostać tu do końca lekcji,bo potrzebuję spokojnego miejsca do nauki.
-Tak, oczywiście. Usiądź tam gdzie jest wolne i nie przeszkadzaj.
HA! HA! Dobry żart! No uśmiałam się! On i nauka? Nauka unika Malfoy'a jak ognia. Po za tym, od czego ma bibliotekę? Ale po co, jeśli można posiedzieć sobie na czyjejś lekcji.
Czekaj, chwila, chwila jedyne wolne miejsce było koło mnie. Sprytnie to wymyślił. Usiadł i wyjął książkę. Nic nie dało się zrobić. George wychylił się z ławki i powiedział do Malfoy'a.-Powiedz do niej chodź słowo, a nogi z dupy powyrywam.
Myślałam, że Malfoy zacznie wyzywać bliźniaków, lecz on zachował milczenie.
Przez jakiś czas panowała cisza. Może przestraszył się groźby George? No i bardzo dobrze, bo George mówił śmiertelnie poważnie.
Nie zwracałam uwagi na Malfoya. Miałam nadzieję że wytrwam tak do końca. (Jak zwykle się myliłam). Napisał coś na pergaminie i przesunął w moją stronę. Nie chciałam tego czytać, ale no...byłam ciekawa.(Mniej-więcej tak wyglądała nasza rozmowa.)
Draco: Muszę Ci coś powiedzieć. Proszę wysłuchaj mnie.Ja: Dobra. Masz dwie minuty.
Draco: Wiem, że mnie nienawidzisz po tym co zrobiłem. Po prostu nie wytrzymałem. PRZEPRASZAM.
Ja: Przepraszam? Za co? Za to że mnie pocałowałeś, czy za to że obrażałeś moich przyjaciół?
Draco: Za wszystko. Nie chcę mieć w tobie wroga.
Ja: My od zawsze byliśmy wrogami. Fakt, przyjaźniliśmy się, gdy mieliśmy po 7 lat, ale w Hogwarcie straciło to znaczenie. Ja zostałam przydzielona do Gryffindoru, a ty do Slytherinu. Domy, które od wieków są ze sobą skłócone.
Draco: Może najwyższy czas to zmienić. Nie musimy być od razu przyjaciółmi, ale zakopmy topór wojenny.
Ja: Czemu ci tak na tym zależy?
Draco: No jakbyśmy się pogodzili to zaprosiłbym się na bal.
Ja: To muszę cię rozczarować, bo ktoś wcześniej mnie zaprosił.
Chciał już coś odpisać, ale zadzwonił dzwonek. To był dobry moment na wyjście z sali i zakończenie tej rozmowy.
-Czego od ciebie chciał?- zapytał Fred gdy wyszłam z sali.
-Nic takiego.
-Coś ci nie wierzę- powiedział George rzucając mi poderzliwe spojrzenie.
-Chciał mnie przeprosić.
-Mhm...Ale to nie wszystko, prawda?
Westchnęłam.
-Chciał mnie przeprosić i zaprosić na bal.
-Chyba się NIE zgodziłaś!?- krzyknęli razem.
-No pewnie że nie.
-To dobrze, bo idziesz ze mną- George obioł mnie ramieniem.
-Z chęcią, ale już mnie ktoś zaprosił.
-Kurde, szybki jest ten Martin-podsumował Fred.
Skąd o tym wiedzieli? Przecież nie było ich na przerwie. A może oni nie są tacy tępi jak mi się zdawało?
Weszłam do sypialni, rzuciłam torbę w kąt i zaczęłam skakać z radości. Teraz mogę się cieszyć z tego, że idę na bal z chłopakiem ze snów. (Tak, raz mi się śnił). Nie raz myślałam, o tym czy wyznać mu swoich uczuć. Ale nie wiadomo jakie będą tego skutki. Moje uczucia mogą być nieodwzajemnione lub co gorsza mogę zniszczyć naszą przyjaźń. Więc nie wiem czy powinnam mu powiedzieć czy nie.
Właśnie sobie coś uświadomiłam.
Nie mam sukienki na bal!
Moja radość zgasła. Zaczęłam nerwowo krążyć po pokoju.
Co robić? Co robić?
Już wiem.
Sięgnęłam po pergamin i pióro. Zaczęłam pisać:Kochana mamo, mam nadzieje, że u ciebie i taty wszystko dobrze. Niestety nie będę mogła być z wami w te święta, bo pewnie już wiecie że w Hogwarcie jest Turniej Trójmagiczny. A tradycją tego wydarzenia jest Bal Bożonarodzeniowy, na który idę z przyjacielem. Tylko nie mam żadnej sukinki, więc mam do ciebie prośbę. Czy byś mi jakąś kupiła, bo Ty masz świetny gust. Chcę dobrze wyglądać na balu, bo coś czuję do tego chłopaka. Oczekuję, że szybko to załatwisz, a ja będę Ci bardzo wdzięczna.
Alex
PS. Kocham Was.
"Bo masz świetny gust." No trzeba się podlizać, bo inaczej się nie da.
Schowałam list do koperty i szybko poszłam do Sowiarni. Było bardzo zimno. Odnalazłam swoją sowę i przywiązałam list do jej nóżki. Po czym wyleciała przez okno.Mam nadzieję że ona mi pomoże. Chwila, błąd tylko ona może mi pomóc.
CZYTASZ
Przyjaciółka Weasley'ów✔
FanfictionAlex ma 16 lat. Jest czarownicą czystej krwi i chodzi do niezwykłej szkoły, a mianowicie do Hogwatu. Ma kochających rodziców i brata, wspaniałych przyjaciół przy których nigdy się nie nudzi. Idealne życie, prawda? Ale w jej życiu przychodzi taki cza...