19.Świętej pamięci

1.6K 72 12
                                    

Ogarnęłam, że w zadaniu chodzi o to, by uratować najbliższą ci osobę. Zaczęłam się zastanawiać kogo ja miałabym uratować jakbym była jednym z reprezentantów. Czy to byłby jeden z bliźniaków, których znam od pierwszej klasy? Czy byłaby to Kate, z którą zaczęłam się przyjaźnić od dwóch miesięcy? Czy może mój chłopak? A może Filip? Tak, mój młodszy brat. Ja bym za nim do wody wskoczyła. Coś takiego zrobił właśnie Harry.

Jako pierwszy z wody wynurzył się Cedrik z... Cho? Miłość rośnie wokół nas! Fleur nie zdołała znaleźć siostry. Nie wypełniła zadanie. Czy ją zdyskwalifikują? Chyba nie. Później Wiktor Krum ocalił Hermione, no i czekaliśmy na Harry'ego. Zostało mu mało czasu. Harry co ty tam jeszcze robisz? Minęła godzina, a jego nie ma. Zobaczyłam dwa nie wyraźne punkty na jeziorze. Ruda czupryna i długie blond włosy, to Ron i Gabrielle(młodsza siostra Fleur). Uratował ich, tylko sam zaginął w akcji. Gdy Ron i Gabrielle dopłynęli do brzegu, coś poszybowało w powietrze i wylądowało pod moimi stopami. Był to Harry. Uff... co za ulga.

Za to że Harry chciał uratować wszystkich jest na pierwszym miejscu razem z Cedrik'iem. Drugie zadanie z głowy. Nie mogę uwierzyć, że wszystko tak ładnie się układa. Mam trójkę wspaniałych przyjaciół, kochających rodziców, brata, chłopaka i wspaniałe chwile, które pozostaną w mojej głowie do końca życia, nie zostałam przyłapana na kradzieży, dzięki mojej pomocy Harry żyje. Czego chcieć więcej?

Wróciliśmy do dormitorium. Zaczęliśmy świętować, ale nie trwało to długo, bo pojawiła się McGonagall, dała 50 punktów dla Gryffindoru i kazała nam się rozejść.

Dzień Świętego Walentego był nijaki, ponieważ nigdy nie obchodziłam walentynek i nadal nie będę obchodzić. Już i tak mamy dużo tych świąt i imprez, a Martinowi to nie przeszkadzało. Mógł spędzić trochę czasu z kolegami.

Następnego dnia trzeba było iść na zajęcia. To był normalny dzień w szkole. Właśnie skończyła się lekcja obrony przed czarną magią. Szalonooki Moody ma lekkiego gzika,no bo kto normalny uczy nas zaklęć niewybaczalnych, ale jest lepszym nauczycielem niż Lockhart, który był zwykłym oszustem i zdobył sławę kosztem innych osób. Ale on to anioł w porównaniu do Quirrella, który był sługą największego czarnoksiężnika tych czasów. A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że w trzeciej klasie Fred i George rzucali śnieżkami w jego turban, czyli w twarz samego Lorda Voldemorta. (dowód jest na zdjęciu)

Szliśmy na lekcje z transmutacji. Lekcja przebiegała spokojnie. Profesor McGonagall powiedziała bliźniakom, żeby zostali po lekcji. Co oni znowu zrobili? Spojrzałam na nich, dali mi znak że też nie wiedzą o co chodzi. Zadzwonił dzwonek. Uczniowie wyszli z klasy. Postanowiłam być przy tej rozmowie, pani profesor zaczęła mówić:

-Nie wiem czy zauważyliście, ale ostatnio jesteście bardzo grzeczni na moich lekcjach.

-A to coś złego?- zapytał Fred.

-Nie, oczywiście że nie, ale to do was nie podobne.

-Jesteśmy nieprzewidywalni, pani profesor- uśmiechnął się George.

-Wiem to panie Waesley. Przekonałam się o tym, kiedy pojawiliście się w Hogwarcie.

Niech przejdzie do rzeczy.- pomyślałam.

-Przepraszam,że przerywam wam jakże ciekawą rozmowę, ale zaraz spóźnimy się na następną lekcje. A tego chyba pani nie chcę.-powiedziałam opierając się o jakąś ławkę.

-No dobrze, więc zrobiliście mi miłą niespodziankę waszym nienagalnym zachowaniem, więc chce Was nagrodzić punktami. Każdy z Was dostaje po 25 punktów.

Nie wiem czemu, ale chciało mi się śmiać. Co to ma być?

-Czy ja dobrze słyszę? Moi przyjaciele, największa zmora Filcha dostaje punkty za bycie grzecznym?

-Co zazdrościsz?-powiedział Fred.

-Nie, po...

-Wystarczy-powiedziała McGonagall- Panno Lockwood ty dostajesz 50 punktów za bezinteresowną pomoc panu Potter'owi. Teraz idźcie na przerwę.

Wyszliśmy na korytarz i zaczęła się rozmowa.

-Co to miało być?- zapytał Fred.

-Pojęcia nie mam.- zaczął George.- Od kiedy McGonagall rozdaje punkty na prawo i lewo?

-Od dzisiaj?-zaśmiałam się-Może ma dobry dzień?

*Kilka miesięcy później.*

Z bliźniakami, Kate i z Martinem szliśmy na boisko do Quiddicha, gdzie miało się odbyć trzecie zadanie. Tym razem reprezentanci mieli się poruszać się po labiryncie, gdzie na każdym kroku czyha na nich jakieś niebezpieczeństwo i muszą znaleźć puchar Turnieju Trójmagicznego, żeby wygrać. Tylko nikt nie pomyślał, że nikt nic nie zobaczy przez ten wielki na kilka metrów wysokości żywopłot!!! Życzyliśmy Harru'emu powodzenia i zajęliśmy miejsce . Zasady zostały omówione i reprezentanci weszli to labiryntu.

*TIME SKIPE*

Znikąd pojawił się Harry, który leżał twarzą schowaną w trawie. Wyglądało to jakby miał jakiś okropny koszmar, z którego zaraz się wybudzi. Obok niego też ktoś leżał. Rozpoznałam tego kogoś, to był Cedrik Diggory. Martwy Cedrik Diggory. Był taki młody. Całe życie miał przed sobą. Jego ojciec zaczął opłakiwać ciało swojego jedynego syna. Podniosłam się z miejsca, a reszta za mną.

-On wrócił!-krzyczał Harry- Voldemort powrócił!

Po tych słowach, nie chciałam niczego słyszeć. Mój mózg odciął się od reszty świata. Największy czarnoksiężnik, który 14 lat temu zabił rodziców Harry'ego, powrócił za grobu? Jak to możliwe?

Powróciliśmy do zamku. Było już późno, więc nauczyciele kazali nas się rozejść do dormitorium. Ale tej nocy nikt nie spał. Siedziałam z Kate i z Martinem w pokoju bliźniaków. Nie rozmawialiśmy zbyt wiele, tylko od czasu do czasu wymienialiśmy się myślami na temat tego co się wydarzyło. Martin cały czas obejmował mnie ramieniem, a z Kate uroniliśmy kilka gorzkich łez. Nikt z nas nie zmrużył oka. Siedzieliśmy tak zamyśleni aż do rana.

Nadszedł koniec roku szkolnego. Siedzieliśmy w Wielkiej Sali. Stół nauczycielski był pokryty czarnym obrusem. Żeby uczcić pamięć Cedrika. W sali było dziś mniej gwarno niż zwykle podczas uczty pożegnalnej. Kiedy Dumbledore wstał ze swojego miejsca, w sali zapadła cisza.

-Dobiegł końca kolejny rok w Hogwarcie. Ten dzień powinien być dla nas dniem radosnym, gdyż zaczynają się wakacje. Ale muszę najpierw wspomnieć o stracie wspaniałej osoby, która powinna tu siedzieć razem z nami. Chciałbym wszystkich prosić, by wstali i wznieśli puchary za Cedrika Diggory'ego.

Wszyscy powstali, wznieśli puchary, a przez salę przetoczył się pomruk:

-Za Cerdika Diggory'ego...

-Cedrik miał cechy, które wyróżniają dom Huffelpufu. Był dobrym i wiernym przyjacielem, był pracowity i cenił sobie czysta grę. Jego śmierć dotknęła nas wszystkich, bez względu na to, czy byliście jego bliskimi przyjaciółmi, czy nie. Myślę więc, że macie prawo wiedzieć jak do tego doszło.- zapadła krótka cisza- Cerdrik Diggory został zamordowany prze Lorda Voldemorta.

Po sali przebiegły przerażone szepty. Uczniowie patrzyli na Dumbledora z niedowierzaniem.

-Ministerstwo Magi- ciągnął dalej- nie życzyło sobie, bym o tym mówił, ponieważ myślą że jesteście za młodzi. Jednak nie chcę kłamać, że zginął na skutek nieszczęśliwego przypadku, bo byłoby to obrażą jego pamięci.

Uczniowie ciągle patrzyli na niego z przerażeniem.

-Jest jeszcze ktoś, o kim muszę wspomnieć w związku ze śmiercią Cedrika.- ciągnął dyrektor- Mówię rzecz jasna, o Harrym Potterze, któremu udało się uciec Lordowi Voldemortowi. Narażając własne życie, sprowadził ciało Cedrika do Hogwartu. Okazał takie męstwo, jakie niewielu czarodziejów okazało, stając z nim twarzą w twarz. Wypijmy za jego zdrowie.

Zwrócił się do Harry'ego i wzniósł puchar. Ja i prawie wszyscy zrobili to samo. No oprócz Malfoy'a i jego przydupasów.

-Za Harry'ego Pottera.

-Dziękuję. Życzę dobrych wakacji i widzimy się w następnym roku.

----------------------------------------------------------------------------------------------

Tak, wiem długo mnie nie było.


Przyjaciółka Weasley'ów✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz