Następnego dnia wstałam ledwo żywa, ale mimo tego miałam dobry humor, tak jak każdy. Kiedy okazało się, że pan Wesley żyje i jest w Szpitalu Świętego Munga kamień spadł mi z serca. Przysłali nam nasze kufry z ubraniami, więc mogliśmy się przebrać.
*Szpital*
-Czwarte piętro- oznajmiła czarownica siedzącą za biurkiem.- Następny!
Pani Weasley stanęła przed biurkiem.
-Dzień dobry. Mój mąż, Artur Weasley, miał być dziś rano przeniesiony na inny oddział, czy może nam pani powiedzieć...
-Artur Weasley?- powtórzyła czarownica, przebiegając palcem długą listę- Tak, pierwsze piętro, drugie drzwi na prawo.
-Dziękuję. Kochani, idziemy.
Na drugich drzwiach na prawo widziała tabliczka ze słowami: ODDZIAŁ DAIA LLEWELLYNA "GROŹNEGO": POWAŻNE UKĄSZENIA.
W sali było trzech pacjentów, a pan Weasley zajmował łóżko na końcu sali, pod oknem.
-Witajcie- powiedział, odrzucając Proroka Codziennego na bok.
-Jak się czujesz, Arturze?- zapytała pani Weasley, całując męża w policzek.
-Czuję się znakomicie. Gdyby zdjęli mi te bandaże, to mógłbym wracać do dom.
-To czemu ich nie zdejmują- zapytał Fred.
-Jak tylko próbują, to zaczynam okropnie krwawić. Ale mówią, że pewno znajdą na to antidotum. Mieli gorsze przypadki. Na przykład ten facet- ściszył głos- biedaczyna, został pogryziony przez wilkołaka.
-Wilkołak?- wyszeptała pani Weasley- na oddziale ogólnym? Nie powinien być w izolatce?
-Do pełni jeszcze dwa tygodnie. A kobieta, tam- wskazał trzecie zajęte łóżko- nie chce powiedzieć uzdrowicielom, co ją pogryzły, więc wszyscy podejrzewamy, że musiało to być coś, co trzymała nielegalnie...
-A w gazecie pisali, że zostałeś zaatakowany?- zapytał George.
-Ależ skąd! Ministerstwo nie życzy sobie, żeby każdy się dowiedział, że ohydny, wielki wąż dorwał...
-Arturze!- syknęła Molly
-...dorwał...eee...mnie- dokończył pospiesznie.
-Gdzie byłeś, jak to się wydarzyło?- zapytał Fred.
-To moja sprawa- sięgnął po gazetę.
-Byłeś na służbie, tak?- rzekł George.
-Słyszałeś ojca, nie będziemy tutaj o tym rozmawiać.
-Strzegłeś tego, tak?- zapytał cicho Fred- tego czego pragnie Sam-Wiesz-Kto, prawda.
-Fred, cicho- warknęła pani Weasley.
-Harry, czy ty nie mówiłeś, że Sam-Wiesz-Kto miał węża?- zapytał George Takiego wielkiego? Widziałeś go w tę noc...
-Dosyć już tego. Arturze, Moody i Tonks chcą cię zobaczyć. A wy możecie poczekać na korytarzu.
Wszyscy posłusznie wyszliśmy.
-Świetnie- mruknął Fred, grzebiąc w kieszeni- Tak chcecie się bawić?
-Szukasz tego?- zapytał George wyciągnął coś, co przypominało cielisty sznurek.
-Czytasz mi w myślach.
Rozdzielili między wszystkich sześć kompletów Uszów Dalekiego Zasięgu.
-...przeszukali cały teren i nie znaleźli tego węża, jakby rozpłynął się w powietrzu- mówiła Tonks.
-Myślę, że wysłał go na zwiady- mówił Moody- a gdyby nie ty Arturze ta bestia miałaby więcej czasu, żeby się rozejrzeć. A Potter mówi, że wszystko widział?
-Tak- powiedziała pani Weasley- i Dumbledore chyba się tego spodziewał.
-No cóż, w tym chłopaku jest coś dziwnego i wszyscy o tym wiemy.
-Jak dzisiaj rano rozmawiałam z Dumbledore'm, to sprawiał wrażenie, jakby się niepokoił się o niego.
-To oczywiste. Chłopak widział wszystko oczami węża Sami-Wiecie-Kogo. A jeśli on go opętał...?
Wszyscy zamarli i wpatrywali się w Harry'ego z przerażeniem.
-----------------------------
6/7
CZYTASZ
Przyjaciółka Weasley'ów✔
FanficAlex ma 16 lat. Jest czarownicą czystej krwi i chodzi do niezwykłej szkoły, a mianowicie do Hogwatu. Ma kochających rodziców i brata, wspaniałych przyjaciół przy których nigdy się nie nudzi. Idealne życie, prawda? Ale w jej życiu przychodzi taki cza...