44. Szpital św. Munga

1K 61 0
                                    

Następnego dnia wstałam ledwo żywa, ale mimo tego miałam dobry humor, tak jak każdy. Kiedy okazało się, że pan Wesley żyje i jest w Szpitalu Świętego Munga kamień spadł mi z serca. Przysłali nam nasze kufry z ubraniami, więc mogliśmy się przebrać.

*Szpital*

-Czwarte piętro- oznajmiła czarownica siedzącą za biurkiem.- Następny!

Pani Weasley stanęła przed biurkiem.

-Dzień dobry. Mój mąż, Artur Weasley, miał być dziś rano przeniesiony na inny oddział, czy może nam pani powiedzieć...

-Artur Weasley?- powtórzyła czarownica, przebiegając palcem długą listę- Tak, pierwsze piętro, drugie drzwi na prawo.

-Dziękuję. Kochani, idziemy.

Na drugich drzwiach na prawo widziała tabliczka ze słowami: ODDZIAŁ DAIA LLEWELLYNA "GROŹNEGO": POWAŻNE UKĄSZENIA.

W sali było trzech pacjentów, a pan Weasley zajmował łóżko na końcu sali, pod oknem.

-Witajcie- powiedział, odrzucając Proroka Codziennego na bok.

-Jak się czujesz, Arturze?- zapytała pani Weasley, całując męża w policzek.

-Czuję się znakomicie. Gdyby zdjęli mi te bandaże, to mógłbym wracać do dom.

-To czemu ich nie zdejmują- zapytał Fred.

-Jak tylko próbują, to zaczynam okropnie krwawić. Ale mówią, że pewno znajdą na to antidotum. Mieli gorsze przypadki. Na przykład ten facet- ściszył głos- biedaczyna, został pogryziony przez wilkołaka.

-Wilkołak?- wyszeptała pani Weasley- na oddziale ogólnym? Nie powinien być w izolatce?

-Do pełni jeszcze dwa tygodnie. A kobieta, tam- wskazał trzecie zajęte łóżko- nie chce powiedzieć uzdrowicielom, co ją pogryzły, więc wszyscy podejrzewamy, że musiało to być coś, co trzymała nielegalnie...

-A w gazecie pisali, że zostałeś zaatakowany?- zapytał George.

-Ależ skąd! Ministerstwo nie życzy sobie, żeby każdy się dowiedział, że ohydny, wielki wąż dorwał...

-Arturze!- syknęła Molly

-...dorwał...eee...mnie- dokończył pospiesznie.

-Gdzie byłeś, jak to się wydarzyło?- zapytał Fred.

-To moja sprawa- sięgnął po gazetę.

-Byłeś na służbie, tak?- rzekł George.

-Słyszałeś ojca, nie będziemy tutaj o tym rozmawiać.

-Strzegłeś tego, tak?- zapytał cicho Fred- tego czego pragnie Sam-Wiesz-Kto, prawda.

-Fred, cicho- warknęła pani Weasley.

-Harry, czy ty nie mówiłeś, że Sam-Wiesz-Kto miał węża?- zapytał George Takiego wielkiego? Widziałeś go w tę noc...

-Dosyć już tego. Arturze, Moody i Tonks chcą cię zobaczyć. A wy możecie poczekać na korytarzu.

Wszyscy posłusznie wyszliśmy.

-Świetnie- mruknął Fred, grzebiąc w kieszeni- Tak chcecie się bawić?

-Szukasz tego?- zapytał George wyciągnął coś, co przypominało cielisty sznurek.

-Czytasz mi w myślach.

Rozdzielili między wszystkich sześć kompletów Uszów Dalekiego Zasięgu.

-...przeszukali cały teren i nie znaleźli tego węża, jakby rozpłynął się w powietrzu- mówiła Tonks.

-Myślę, że wysłał go na zwiady- mówił Moody- a gdyby nie ty Arturze ta bestia miałaby więcej czasu, żeby się rozejrzeć. A Potter mówi, że wszystko widział?

-Tak- powiedziała pani Weasley- i Dumbledore chyba się tego spodziewał.

-No cóż, w tym chłopaku jest coś dziwnego i wszyscy o tym wiemy.

-Jak dzisiaj rano rozmawiałam z Dumbledore'm, to sprawiał wrażenie, jakby się niepokoił się o niego.

-To oczywiste. Chłopak widział wszystko oczami węża Sami-Wiecie-Kogo. A jeśli on go opętał...?

Wszyscy zamarli i wpatrywali się w Harry'ego z przerażeniem.

-----------------------------
6/7

Przyjaciółka Weasley'ów✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz